Sukcesy Polaków
Radosław Nowosielski, Mateusz Juszczak, Mateusz Rulewicz (fot. materiały prasowe EY)
Radosław Nowosielski, Mateusz Juszczak, Mateusz Rulewicz (fot. materiały prasowe EY)

KTO:

założyciele Laparo

Mateusz Juszczak

- 30 lat. Prezes zarządu Laparo. Absolwent komunikacji w biznesie na kierunku zarządzanie na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. W spółce odpowiada za sprzedaż, pozyskiwanie nowych rynków i marketing. Nie wyobraża sobie życia bez basenu oraz jazdy na nartach. Jego hobby to muzyka i sporty motorowe.

Radosław Nowosielski

- 32 lata. Wiceprezes zarządu Laparo. Absolwent inżynierii biomedycznej na Politechnice Wrocławskiej. W spółce odpowiedzialny jest za kwestie technologiczne, głównie rozwiązania elektroniczne i oprogramowanie trenażerów. Fan nowych technologii i elektroniki.

Mateusz Rulewicz

- 31 lat. Członek zarządu Laparo. Absolwent inżynierii biomedycznej na Politechnice Wrocławskiej. W spółce odpowiedzialny za design, wdrażanie produkcji, funkcjonalność urządzeń, prototypy, testy i walidacje. Śledzi nowinki techniczne i motoryzacyjne.

OSIĄGNIĘCIA:

Wszyscy trzej są laureatami renomowanych konkursów promujących przedsiębiorczość, tj. Przedsiębiorca Roku EY, European Start-up Days, Orzeł Innowacji, Aulery, 50 najbardziej kreatywnych w biznesie magazynu "Brief".

Trenażery Laparo, fot. Materiały prasowe

Laparoskopia to małoinwazyjna metoda chirurgiczna, dzięki której nie ma konieczności otwierania powłok brzusznych. Chirurg wykonuje maksymalnie kilka niedużych nacięć, w których umieszczane są trokary. Pełnią one rolę prowadnic. Następnie przez trokary wprowadzane są miniaturowe narzędzia chirurgiczne oraz laparoskop obrazujący pole zabiegowe, które lekarz ogląda na monitorze. Taka metoda o wiele mniej obciąża organizm pacjenta, powoduje mniejszy ból, zmniejsza ryzyko powikłań i skraca okres rehabilitacji.

Laparoskopię nazywa się chirurgią przyszłości. Ale jej początki sięgają 1805 roku! Wtedy Philip Bozzini, niemiecki lekarz, wynalazł endoskop, czyli urządzenie, które pozwala zajrzeć do wnętrza ciała człowieka. Wynalazek nie spotkał się jednak z uznaniem ówczesnych medycznych autorytetów i dopiero pół wieku później został po raz pierwszy wypróbowany na człowieku. Dokonał tego francuski chirurg Antoine Jean Desormeaux, którego uznaje się za pioniera laparoskopii jako metody diagnostycznej. Laparoskopia jako procedura zabiegowa zaczęła być stosowana na początku lat 70. ubiegłego wieku, a jej dynamiczny rozwój przypada na ostatnie 20 lat.

- Laparoskopia ma zastosowanie w takich przypadkach, jak usunięcie pęcherzyka żółciowego, wyrostka robaczkowego, wycinanie guzów jelita grubego, guzów nadnerczy, ostre schorzenia jamy brzusznej, w chirurgii leczenia patologicznej otyłości. Laparoskopowo można operować również śledzionę, nerki, prostatę, przepuklinę. Chirurgia małoinwazyjna stosowana jest także w niektórych chorobach ginekologicznych. Jeśli chodzi o zakres zabiegów i poziom naszych lekarzy, nie odbiegamy od świata, aczkolwiek moglibyśmy stosować laparoskopię na dużo szerszą skalę - tłumaczy dr hab. n. med. Włodzimierz Majewski, chirurg z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

Od usunięcia wyrostka robaczkowego po leczenie otyłości

Medycy powtarzają, że od złego chirurga gorszy jest tylko przestraszony. Dlatego każdy lekarz ma świadomość tego, jak ważna jest praktyka i możliwość zdobywania doświadczenia. Do dyspozycji lekarzy są zdobycze technologii, do których zaliczają się m.in. trenażery przeznaczone do symulacji operacji laparoskopowych produkowane przez wrocławską firmę Laparo.

- Tego typu trenażery, na których kształcą się chirurdzy oraz studenci medycyny, istnieją od dawna, ale badając rynek, często słyszeliśmy od lekarzy, że nie są one idealne. Zebraliśmy zatem mnóstwo uwag. Chcieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteśmy w stanie tak zastosować naszą wiedzę i kompetencje, by zaproponować trenażery kompletne. Kompletne, czyli dające możliwość nie tylko samego treningu, ale też jego drobiazgową analizę. Gdy stwierdziliśmy, że tak, zaczęliśmy pracę - mówi Mateusz Rulewicz, jeden z trzech założycieli firmy Laparo.

Młode wilki biznesu medycznego

Mateusz Rulewicz to specjalista od szeroko rozumianego hardware, czyli mechaniki, designu urządzenia i technologii jego wytwarzania. Radosław Nowosielski odpowiada za elektronikę i oprogramowanie. Mateusz Juszczak to mózg biznesowej części całego przedsięwzięcia, na jego głowie jest pozyskiwanie finansowania, komercjalizacja i sprzedaż produktu. Mówią o nich święta trójca lub młode wilki biznesu medycznego. Każdy z nich inny, razem doskonale się uzupełniają. Cechy wspólne? Otwarte umysły, wiara we własne możliwości i biznesowa wyobraźnia, dzięki której podbijają ze swoimi trenażerami rynki na całej kuli ziemskiej, zyskując uznanie całego medycznego świata. Jak do tego doszło?

Po pierwsze, musiały się skrzyżować ich drogi. Cofnijmy się jednak do czasów radosnej młodości. Wszyscy trzej już w dzieciństwie wykazywali się cechami i zainteresowaniami, które w dorosłym życiu stały się fundamentem ich spektakularnego sukcesu.

- Moją ulubioną zabawką w dzieciństwie był śrubokręt, na który mówiłem, nie wiadomo dlaczego, bubulent. Ledwie chodziłem, ale już śrubokrętem się posługiwałem. Rodzice mówili, że wystarczyło dać mi go do ręki, zostawić mnie na chwilę i wszystkie szafki w kuchni były rozkręcone. Zawsze miałem tę smykałkę techniczną, rozkręcałem dużo sprzętów, głównie były to rowery, silniki. Nie wyobrażałem sobie korzystać z czegoś, nie rozumiejąc, jak to działa - opowiada Mateusz Rulewicz.

Mateusz Rulewicz i skrzynka z bubulentami, fot. archiwum prywatne

Mateusz skończył dwa kierunki studiów: mechanikę i budowę maszyn oraz inżynierię biomedyczną, specjalizacja z biomechaniki, na Politechnice Wrocławskiej. Ten ostatni kierunek studiował też Radosław Nowosielski, ale on wybrał specjalizację z elektronicznej aparatury medycznej. Też zgodnie ze swoimi zainteresowaniami pielęgnowanymi od dzieciństwa. W domu zawsze coś lutował, montował różne podzespoły, a w pobliskim sklepie elektronicznym bywał częściej niż w spożywczym po bułki. Skończył technikum elektroniczne, a na studiach, podobnie jak Mateusz Rulewicz, rozpoczął współpracę z zabrzańską Fundacją Rozwoju Kardiochirurgii. Pracował m.in. przy projekcie robota chirurgicznego Robin Heart. To przełomowy projekt w świecie medycyny, nad którym Polacy z sukcesami pracują od ponad 20 lat. Radosław odpowiadał za projekt rękawicy sterującej robotem. Rozwiązanie, które wymyślił, opatentował, ale wtedy nie wiedział jeszcze, że wykorzysta je kilka lat później w najważniejszym projekcie swojego życia.

Mateusz Rulewicz techniką interesował się od dzieciństwa, fot. archiwum prywatne

Drogi Radka i Mateusza skrzyżowały się ponownie już po studiach, podczas pracy we Wrocławskim Parku Technologicznym. Pracowali przy różnych projektach, przy których pojawiał się także Mateusz Juszczak, który od zawsze chciał być przedsiębiorcą. W domu rodzinnym obserwował ojca, który rozwijał biznes gastronomiczny.

- Jak byłem dzieckiem, mówiłem, że jak dorosnę, chcę pracować jako milioner. Myślałem, że to jest zawód (śmiech). Mogłem też zostać sportowcem, trenowałem karate, do dzisiaj nie wyobrażam sobie mojego życia bez pływania, tata też kierował mnie w stronę sportów motorowych. Zwyciężył jednak gen przedsiębiorczości, gdy szedłem do liceum w Zielonej Górze, wybrałem klasę o profilu managerskim. Miałem kolegę, który od 16. roku życia prowadził różne biznesy. Kiedyś powiedział mi, że wpadł na pomysł aplikacji i pozyskał inwestora. Pierwszy raz usłyszałem wtedy o funduszach Venture Capital i dowiedziałem się, że nie trzeba mieć własnego, potężnego kapitału, aby stworzyć swój biznes - wspomina Mateusz Juszczak.

Swoją pierwszą firmę otworzył jeszcze podczas studiów na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Był wtedy na trzecim roku zarządzania. Z kolegą fotografowali w całej Polsce budynki, obiekty i przedmioty kształtem przypominające litery i z tych zdjęć komponowali obrazy z motywem przewodnim. Biznes jakoś się kręcił, ale Mateusz podświadomie czuł, że jego miejsce jest gdzie indziej. Dostał pracę w funduszu inwestycyjnym, gdzie nauczył się patrzeć na biznes od strony inwestora. Gdy podczas towarzyskiego spotkania przy piwie zaczął rozmawiać z Radkiem Nowosielskim i Mateuszem Rulewiczem o pomysłach na biznes, okazało się, że na wiele spraw patrzą podobnie.

Mateusz Juszczak w dzieciństwie, Fot. Archiwum prywatne

Głowy pełne ideałów

- Mieliśmy wiele pomysłów, to była prawdziwa burza mózgów. Motyw przewodni był jeden. Chcieliśmy robić coś, co będzie miało nie tylko dobre fundamenty biznesowe, ale przede wszystkim coś, co będzie ważne, co może korzystnie wpłynąć na rzeczywistość. Nie zależało nam na biznesie wyłącznie konsumpcyjnym, mieliśmy głowy pełne ideałów i - jak by to infantylnie nie brzmiało - przyświecała nam misja o uczynieniu tego świata lepszym - opowiada Mateusz Juszczak.

Warunki te spełniały trenażery laparoskopowe. Z tymi urządzeniami Radosław Nowosielski i Mateusz Rulewicz zetknęli się podczas współpracy z Fundacją Rozwoju Kardiochirurgii.

- Zaczęliśmy analizować rynek. Zrozumieliśmy potrzebę klienta, a ta zawierała się w dostępie nie tyle do samego treningu, ale do jego późniejszej, szczegółowej analizy. Stwierdziliśmy, że z naszymi umiejętnościami jesteśmy w stanie taką analizę zapewnić, co z kolei da nam przewagę konkurencyjną. Wiedzieliśmy też, że oprócz tego, że możemy zrobić coś znacznie lepszego, to jesteśmy w stanie zapewnić o wiele bardziej konkurencyjną cenę. Decyzja zapadła, pomalowaliśmy na biało pierwsze biuro, wzięliśmy do ręki białą kartkę, na której zaczęliśmy kreślić przyszłość naszej firmy. To był 2016 rok - opowiada Mateusz Rulewicz.

Radosław Nowosielski w dzieciństwie, fot. archiwum prywatne

Entuzjastyczne przyjęcie przez rynek

Trzem wspólnikom szybko udało się znaleźć inwestora, który zapewnił kapitał na start. Biała kartka szybko zmieniła się w realny produkt. Mowa o trenażerze Laparo Aspire. Wprowadzenie go na rynek zostało poprzedzone wieloma konsultacjami z wybitnymi chirurgami, a także studentami medycyny, do których głównie kierowany był ten produkt. Podstawowy trenażer jest wyposażony we wszystkie narzędzia używane podczas prawdziwej operacji. Młodzi lekarze i studenci w domowych warunkach mogą doskonalić ruchy specyficzne dla operacji małoinwazyjnych, ale jeszcze bez możliwości analizy treningu. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Tak entuzjastycznego przyjęcia przez rynek nie spodziewali się sami twórcy trenażera, a przecież to było dopiero preludium tego, co chcieli zrobić. Szybko poszli za ciosem.

Kolejnym krokiem była seria Laparo Advance, profesjonalne, składane stanowisko treningowe ze zintegrowanym ekranem dotykowym i regulowanym blatem. Przeznaczony dla szpitali, uczelni medycznych, gdzie jest potrzeba znacznie intensywniejszego treningu. Mamy tutaj większe możliwości symulacji operacji, lepszą kamerę, większe pole robocze, a ergonomia urządzenia w pełni odzwierciedla warunki operacji. I wreszcie przyszedł czas na flagowy produkt zawierający to, czego nie ma nikt inny na świecie - możliwość analizy treningu. Tak powstał trenażer Laparo Analytic, a w zasadzie duża stacja treningowa gotowa do pracy na oddziale w szpitalu, na uczelni czy w profesjonalnym centrum symulacji medycznej.

- Precyzja i płynność ruchu w bardzo ograniczonym środowisku, operowanie narzędziami w polu widzenia kamery, wykonywanie zespoleń, szycie - wszystko możemy ćwiczyć na trenażerach. Do tej pory jednak chirurg nie miał informacji zwrotnej, co robi źle, gdzie ma rezerwy. Moduł zastosowany w Laparo Analytic to duży przełom w symulacji medycznej. Chirurg widzi na ekranie komputera obraz z kamery. Przeprowadza operację i jest oceniany przez program według szeregu rozmaitych parametrów, dzięki temu wie, co musi poprawić. Dodatkowo trenażer Laparo Analytic wyróżnia również możliwość zaprojektowania własnych scenariuszy treningowych i parametrów analizy, opcja treningu grupowego oraz zapis historii ćwiczeń. Dzięki temu staje się on bardziej efektywny, co ma przełożenie na jakość leczenia w warunkach już nie symulacyjnych, a operacyjnych - mówi dr hab. n. med. Włodzimierz Majewski, który organizuje warsztaty endolaparoskopowe na trenażerach.

 

Sprzęt sprzedawany na całym świecie

Dzisiaj, zaledwie cztery lata po uruchomieniu firmy, trenażery Laparo sprzedawane są do 80 krajów. Imponujący rozwój, zważywszy na fakt, że pierwsze produkty Mateusz Juszczak sprzedawał bezpośrednio lekarzom i studentom oraz wystawiał je na internetowych platformach zakupowych typu eBay czy Amazon.

Życie toczy się dalej i nie znosi próżni. Twórcy Laparo doskonale o tym wiedzą i już pracują nad kolejnymi rewolucyjnymi produktami. W fazie testów jest prototyp najbardziej zaawansowanego trenażera, który wykorzystuje wirtualną rzeczywistość. Zdaniem założycieli Laparo będzie to maksimum możliwości w symulacji operacji laparoskopowych.

- Jesteśmy niezwykle szczęśliwi i dumni, że ludzie na całym świecie trenują na naszym sprzęcie, po to by jak najlepiej potem stać na straży zdrowia i życia pacjentów. Dzięki zaawansowanym technicznie trenażerom czas szkolenia operatorów laparoskopowych można skrócić nawet kilkakrotnie, bez ryzyka dla pacjentów. Czas jednak wykorzystać nasze doświadczenie i autorskie rozwiązania w innych dziedzinach medycyny. Myślimy o zaawansowanych systemach symulacji medycznej między innymi w artroskopii, neurochirurgii, kardiologii interwencyjnej, chirurgii dziecięcej. Świat idzie do przodu, a my dotrzymujemy mu kroku - kończy Radosław Nowosielski.

Jakub Jakubowski - Dziennikarz, w latach 2009-2019 twórca i redaktor naczelny miesięcznika "Prestiż - magazyn trójmiejski", uznanego przez magazyn "Press" za najlepsze regionalne czasopismo w Polsce. Pracował również dla Radia Gdańsk, portalu trójmiasto.pl, był redaktorem naczelnym magazynu "Wiecznie Młodzi", publikował w "Dzienniku Bałtyckim", "Przeglądzie Sportowym", "Playboyu" i wielu innych. Zajmuje się także produkcją telewizyjną i filmową. Przez 12 lat wykładał dziennikarstwo prasowe i dziennikarstwo telewizyjne w Wyższej Szkole Komunikacji Społecznej. Fan zaangażowanego dziennikarstwa, dobrego reportażu i ciekawego wywiadu. Miłośnik żeglarstwa, roweru, muzyki, po godzinach DJ w legendarnym klubie Spatif w Sopocie.