Sukcesy Polaków
Krzysztof Walas (fot. archiwum prywatne)
Krzysztof Walas (fot. archiwum prywatne)

Cykl "Młoda Polska" poświęcony jest Polkom i Polakom, których podziwiamy i którym kibicujemy. Kolejne sylwetki publikujemy w każdy wtorek. IMIĘ : Krzysztof NAZWISKO : Walas WIEK : 37 lat ZAWÓD : Robotyk OSIĄGNIĘCIA: Laureat kilku stypendiów, uzyskał grant NCN Preludium dla młodych naukowców. Od 2012 roku doktor nauk technicznych, odbywał staż podoktorski na University of Birmingham. Obecnie kierownik projektu LIDER finansowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, na Politechnice Poznańskiej prowadzi projekt dotyczący robotów kroczących. Był członkiem komitetów organizacyjnych międzynarodowych warsztatów dotyczących percepcji 3D oraz robotów kroczących. Jest narodowym koordynatorem Europejskiego Tygodnia Robotyki oraz sekretarzem Robotics and Automation Society Polish Section IEEE. W roku 2019 był także sędzią zawodów European Rover Challenge. Tworzyć robota, to jak budować żywy organizm. Trzeba poznać każdą kość, ścięgno, opracować mechaniczne odpowiedniki, zbudować hydrauliczne mięśnie. Trzeba też nauczyć maszynę poruszać się, chodzić, skakać, pełzać. Podnosić szklankę z wodą tak, by szkło nie pękło, a płyn się nie wylał. Dać mu oczy, by widział, uszy, by słyszał. Nauczyć porozumiewać się. Zbudować robota, to jak wychować dziecko. Bawić się z nim, uczyć, trenować sieci neuronowe, by jego kwarcowy mózg rozwijał się i pojmował coraz więcej. Mówi się, że aby wychować dziecko, potrzebna jest cała wioska. Właśnie takie wioski-zespoły buduje Krzysztof Walas, doktor Politechniki Poznańskiej.

- Każdy żywy organizm jest - w dużym uproszczeniu - biologiczną maszyną, wyjątkową i bardzo precyzyjną. Konstruując roboty, wzorujemy się na organizmach, sprawdzamy naszą wiedzę o ewolucji, chcemy odtworzyć naturę. Nie stawiamy się w roli bogów, próbujemy zrozumieć, kim sami jesteśmy - mówi.

Tworząc roboty naukowcy inspirują się naturą, w tym wypadku sposobem poruszania się krabów (fot. archiwum prywatne)

Galgo i "Forrest Gump"

Urodził się w Poznaniu i z tym miastem związany jest do dziś. - Podstawówka, technikum, wreszcie Politechnika Poznańska, której jestem zarówno absolwentem, jak i wykładowcą - wylicza. O szkole podstawowej mówi, że była łatwa. Lekcje odrabiał, czekając na mamę, by w domu nie myśleć już o nauce i móc iść na boisko. W Technikum Łączności wybrał specjalizację systemy komputerowe. Było już nieco trudniej, ale nauka nadal nie sprawiała problemów - przez konkursy i olimpiady tematyczne przechodził bez ślęczenia nad książkami. - A później nie dostałem się na Wydział Informatyki Politechniki Poznańskiej - mówi Krzysztof Walas i dodaje, że w sumie wyszło mu to na dobre. - Informatyka skupia się głównie na nowych algorytmach i przetwarzaniu danych, robotyka wydaje się być bardziej interdyscyplinarna. To mechanika, programowanie, elektronika, praca z materiałami. Zajmując się robotami, mogę robić wiele rzeczy równocześnie i wielu się uczyć, wykorzystywać wiedzę z różnorodnych dziedzin i własne doświadczenia - wylicza.

Wykorzystał także miłość do psów. Wraz z żoną mają dwa charty polskie, i to one pomogły Krzysztofowi przy pracy nad czteronożnym robotem kroczącym Galgo [chart hiszpański - przyp. red.]. - Mieliśmy problem z ustaleniem proporcji nóg, ich osadzeniem i całą biomechaniką ruchu. Wtedy mnie olśniło. Przecież mam w domu najlepszy możliwy model do badań! W końcu nasze charty są silne, szybkie, wyjątkowo sprawne i z natury tak chude, że widać im kości! Znalazłem właściwe punkty na psiej nodze, zdjąłem wszystkie wymiary, przeskalowałem je do potrzeb robota i zadziałało - opowiada.

Swoje charty zabiera na zawody terenowe, tzw. bezkrwawe polowania. W końcu to zwierzęta stworzone do biegania. Sam też biegał. Na tym, że zaczął, zaważył zbieg okoliczności. Po ciężkim dniu pracy chciał się zrelaksować jazdą na rowerze, ale nie udawało mu się otworzyć drzwi do schowka, w którym przechowywał rower, więc po kilku próbach zrezygnował i stwierdził, że może po prostu przebiegnie się kawałek. A później było niemal jak w filmie "Forrest Gump": tak mu się spodobało, że po kilku miesiącach przebiegł maraton, później drugi i trzeci. - Jestem długodystansowcem. Mam to w naturze - mówi o sobie.

Krzysztof i Alaksandra Walasowie hodują charty polskie. Ta wyjątkowa rasa psów myśliwskich znana była już w czasach Gala Anonima (fot. Aleksandra Walas)

Noga, ręka i "Rodzina Addamsów"

Teraz Krzysztof Walas wraz ze swoim zespołem oraz z badaczami z Oxfordu, słynnej Politechniki Federalnej w Zurychu (ETH) i uniwersytetów w Edynburgu i Pizie pracują nad... stopą. Ten międzynarodowy projekt uzyskał finansowanie przekraczające cztery miliony euro. Chodzi w nim o skonstruowanie robotycznej stopy zbudowanej możliwie analogicznie do ludzkiej. Stopa ma w przyszłości zapewnić wyposażonemu w nią robotowi możliwość stabilnego przemieszczania się w różnorodnym terenie. Zostanie wyposażona w sensory, które będą mogły ocenić podłoże - jego miękkość, wilgotność, rodzaj nawierzchni, zarejestrować wszelkie nierówności.  

- Pełna nazwa projektu to: subTerranean Haptic INvestiGator, ale my nazywamy go akronimem "THING" - mówi naukowiec i dodaje, że nazwa jest żartem, nawiązaniem do popularnych filmów o rodzinie Addamsów - jednym z lokatorów ich upiornego domu była samodzielnie poruszająca się dłoń nazywana przez rodzinę właśnie "The Thing". Z ręką związków jest zresztą więcej. - Chcemy wykorzystać doświadczenie zdobyte przy konstruowaniu robotycznej ręki, której prototyp został stworzony na Politechnice Poznańskiej w ramach pracy magisterskiej. Prototyp był świetny, jednak należało nad nim nadal pracować, by móc myśleć o komercjalizacji technologii. Pomogłem zespołowi znaleźć fundusze, służyłem im swoją wiedzą i doświadczeniem, ucząc się zarazem od jego członków - i to jest właśnie najlepsze w pracy zespołowej - wyjaśnia Krzysztof Walas.

Projekt robotycznej ręki otrzymał dofinansowanie w wysokości 1,1 miliona złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. W jego ramach powstała kolejna wersja robo-ręki, która w przyszłości może usprawnić pracę w przemyśle czy wesprzeć wymagającą precyzji i sterylności pracę w laboratoriach. Bo tym, na co naukowiec kładzie nacisk, jest tworzenie technologii, które mogą zostać przetransferowane do przemysłu, budowy nowych maszyn, rozwiązywania ważkich problemów, a nie jedynie do futurologicznej zabawy. Chociaż to właśnie od zabawy wszystko się zaczęło. 

Robo-pies Galgo (fot. Dominik Belter)
fot. archiwum prywatne

Sumo i wielkopolskie korzenie

- Na drugim roku studiów trafiłem do koła naukowego prowadzonego przez doktora Filipa Ponulaka. Było fantastycznie, potrafił naprawdę rozbudzić zainteresowanie robotyką, pokazać ją jako frajdę, coś niezwykłego. Dzięki niemu konstruowałem też pierwsze, jeszcze bardzo proste roboty, takie niewielkie kostki do robotycznych zawodów sumo, które polegały na tym, by jeden robot wypchnął drugiego z ringu. Przyznaję, że nasz sumo-robot zwykle przegrywał z przeciwnikami - opowiada Krzysztof Walas.

Staż podoktorski odbywał w Laboratorium Robotów Inteligentnych Uniwersytetu w Birmingham. Ale obiecał, że wróci na poznańską uczelnię, i obietnicę spełnił. - Chyba nawet mój przełożony zdziwił się, że nie zostałem w Anglii. Większe możliwości, duże zespoły i finansowanie projektów na poziomie, o którym możemy tylko pomarzyć. Ale ja mam takie wewnętrzne przeświadczenie, że powinienem pracować tutaj i starać się stworzyć studentom takie warunki, jakie mają ich zachodni koledzy. Nie jest to łatwe i czasami naprawdę przechodzi mi przez myśl, że przecież mógłbym wyjechać i po prostu pracować, zamiast walczyć z kolejnymi przeciwnościami, ale wtedy górę biorą moje wielkopolskie korzenie. Ci wszyscy społecznicy, ci, którzy poświęcili się pracy u podstaw, zamiast grać tylko na siebie. I nie, no nie mogę wyjechać i tak po prostu skupić się na sobie. Coś w środku mi nie pozwala - opowiada.

I dlatego tworzy, buduje. Ale nie tylko roboty. Przede wszystkim zespoły. Łączy ludzi przy konkretnych projektach, stara się o dofinansowanie, wspiera, zachęca, a czasami, żeby podopieczni nie tracili czasu, biega do sklepu. Jest jednoosobowym zespołem logistyczno-zaopatrzeniowym z funkcją pokładowego psychologa. Bo grupa, aby móc solidnie pracować, być kreatywna i zaangażowana,  musi być zgrana, musi umieć współpracować. Jednak konflikty są nieuniknione i ktoś musi je rozwiązywać. A Krzysztof Walas chce, by jego zespoły były bezkonkurencyjne. By robotyka na Politechnice Poznańskiej była jednoznacznie kojarzona z najlepszymi, najbardziej kreatywnymi technologiami robotycznymi w Polsce i w Europie. 

fot. archiwum prywatne

- Pracując na Zachodzie oraz współpracując przy projektach międzynarodowych, zobaczyłem, jak działają laboratoria technologiczne z najwyższej półki. Jak organizowana jest praca, jak wygląda całe zaplecze. Wiem, że to są miejsca, w których podejście do nauki było wypracowywane latami, a cały system wielokrotnie dostosowywany do zmieniających się czasów. Ale chcę, a nawet muszę, wierzyć, że podobny system uda się stworzyć w Polsce. Bo mamy znakomitych studentów, świetnych doktorantów, których tracimy na rzecz uczelni i firm zachodnich, ponieważ nie możemy złożyć im konkurencyjnej oferty. Czas to zmienić - mówi naukowiec.

Krzysztof Walas jest przekonany, że jeśli chcemy mieć w przyszłości wybitnych naukowców, to musimy rozwijać ciekawość świata u najmłodszych. - Od czwartku 14 listopada organizujemy w Poznaniu główne obchody Europejskiego Dnia Robotyki . Po raz pierwszy polskie miasto stanie się centrum tego międzynarodowego wydarzenia. Będą dyskusje w gronie ekspertów, ale nie zapomnieliśmy też o widzach. Przygotowaliśmy pokazy robotów kroczących, łazików marsjańskich, różne warsztaty i pokazy dla najmłodszych. To oni, urodzeni i wychowani w świecie technologicznym, są przecież przyszłością nauki - twierdzi badacz.

Robo-pies wpuszczony w kanał

A po co w ogóle konstruować roboty? Po co odwzorowywać mozolnie ludzkie zdolności, skoro ewolucja tak dobrze sobie z tym poradziła? - Roboty przejmują zadania, których my nie chcemy, nie możemy lub boimy się wykonywać. Rozminowują pola minowe i dezaktywują ładunki wybuchowe; eksplorują nieprzychylne ludziom środowisko i poszerzają naszą wiedzę - jak marsjańskie łaziki; są pomocą, dodatkową kończyną ludzkości, naszym technologicznym przedłużeniem - wyjaśnia i dodaje, że na Politechnice Poznańskiej właśnie powstał pierwszy start-up uczelniany, MAB Robotics Sp. z o.o ., którego właścicielem są studenci PP oraz Politechnika Innowacje Sp. o.o..

fot. archiwum prywatne

Start-up pracuje nad czteronożnym robotem zdolnym poruszać się na przykład w rurach o średnicy już od 35 cm. Po wyposażeniu w odpowiednie kamery i czujniki robot może zbierać informacje, patrolując kanały ściekowe i inne niedostępne dla człowieka miejsca. Prototyp już działa i sprawuje się dobrze. Teraz naukowcy pracują nad komercyjną wersją robo-psa. - Jestem dumny z moich studentów i wierzę, że ich robot będzie sukcesem. Już jest, może jeszcze nie komercyjnym - twierdzi naukowiec.

Poza pomocą merytoryczną przy tworzeniu czteronożnego robota pomógł studentom finansowo. - Hewlett-Packard powstał i odniósł tak wielki sukces nie tylko dlatego, że dwaj zdolni studenci Uniwersytetu Stanforda połączyli siły, ale też dzięki wkładowi finansowemu profesora, który w nich wierzył. Pomyślałem, że to właściwa droga. Miałem trochę odłożonych pieniędzy i z nich kupiłem chłopakom silniki do pierwszego prototypu ich robota. Może stworzą kiedyś tak wielką firmę jak Hewlett-Packard? Życzę im tego - opowiada.

Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka . Dziennikarka i redaktorka zajmująca się głównie tematyką popularnonaukową. Związana m.in z Życiem Warszawy i Weekend.Gazeta.pl oraz z Magazynem Wirtualnej Polski.