
Cykl "Młoda Polska" poświęcony jest Polkom i Polakom, których podziwiamy i którym kibicujemy. Kolejne sylwetki publikujemy w każdy wtorek.
IMIĘ:
Agata
NAZWISKO:
Kołodziejczyk
WIEK:
37 lat
ZAWÓD:
doktor biologii, neuro- i astrobiolog
OSIĄGNIĘCIA:
Założycielka Space Garden Company. Dyrektor projektów naukowych w Analog Astronaut Training Center. Inicjatorka budowy pierwszej w Polsce bazy do symulacji misji kosmicznych Lunares w Pile. Koordynatorka pierwszych na świecie międzynarodowych naukowych analogowych misji księżycowych oraz pierwszych na świecie edukacyjnych misji księżycowych.
W czasie stażu w Europejskiej Agencji Kosmicznej współorganizowała warsztaty "Moon Village". Rozwija firmę produkującą ubrania z celulozy bakteryjnej. Laureatka wielu nagród i wyróżnień, m.in. pierwszych miejsc w konkursie Global Space Balloon Challenge za badania stresu w stratosferze, Nagrody im. Artura Rojszczaka przyznanej przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej i Złotego Medalu Kopernikańskiego.
IMIĘ:
Matt
NAZWISKO:
Harasymczuk
WIEK:
32 lata
ZAWÓD:
inżynier oprogramowania
OSIĄGNIĘCIA: Dyrektor projektów załogowych w Analog Astronaut Treining Centre , założyciel Astro Tech, firmy z branży IT. Członek rady doradczej przy Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych i były inżynier systemów IT w Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Pilot, nurek i instruktor nurkowania. Specjalista z zakresu fizjologii lotów kosmicznych, rozwoju narzędzi niezbędnych do pracy w warunkach księżycowych i marsjańskich. W Europejskiej Agencji Kosmicznej współpracował przy projekcie tzw. Moon Village, koncepcji samowystarczalnych habitatów wydrukowanych z księżycowego regolitu.
- Mam tu wszystko. Od temperatury i wilgotności w każdym pomieszczeniu, przez dane medyczne uczestników szkolenia, po informacje z wypełnianych codziennie kwestionariuszy związanych z samopoczuciem i życiem w odosobnieniu - mówi Matt Harasymczuk, pokazując HabitatOs, system, który opracował na potrzeby analogowych misji kosmicznych prowadzonych w zbudowanej wraz z Agatą Kołodziejczyk mobilnej stacji badawczej do symulacji misji kosmicznych zwanej habitatem.
Habitat nie jest zwykłym domem, lecz wielkoskalowym laboratorium naszpikowanym kamerami, czujnikami i sprzętem badawczym z dziedziny chemii, biologii i medycyny kosmicznej. Są w nim bioreaktory, łaziki analogiczne do tych, które badają Marsa, odpowiednie ubrania używane w misjach kosmicznych, a nawet roboty i minerały symulujące regolit - luźne odłamki skalne, które pokrywają wiele ciał niebieskich, w tym Księżyc. Wszystko po to, by w warunkach możliwie zbliżonych do naturalnych badać i szkolić ludzi, którzy pragną zostać astronautami. Do tej pory z takiego szkolenia skorzystało ponad 100 osób z różnych części świata.
Jak zaczął się kosmiczny projekt
Cały wspomniany sprzęt jest ruchomy i może być transportowany pomiędzy kolejnymi habitatami, bo Agata i Matt nie zamierzają poprzestać na jednym. W tym roku utworzyli, również w Rzepienniku, kolejny habitat dostosowany do badania symulacji izolacji, zaburzeń zegara biologicznego i kognitywnych szkoleń astronautów.
Nowy habitat jest niewielki, ma zaledwie 60 metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej. Na tej przestrzeni żyją nieustannie monitorowani "analogowi" astronauci. Sensory i kamery śledzą każdy ich ruch, rejestrują każdą zmianę. Wszystko po to, by sprawdzić, jak odnajdują się w sześcioosobowej albo czteroosobowej grupie, jak dają sobie radę, żyjąc przez tydzień albo dwa tygodnie pozbawieni kontaktu ze światem zewnętrznym oraz ze światłem słonecznym. Bo od tego, jak na rytm dobowy wpływa życie bez światła słonecznego, zaczął się cały kosmiczny projekt.
- Pracowałam w centrum badań Europejskiej Agencji Kosmicznej w holenderskim Noordwijk nad synchronizacją zegara biologicznego u astronautów pozbawionych rytmu dobowego naturalnego dla ludzi, a wyznaczanego przez wschody i zachody słońca. I w pewnej chwili w trakcie badań dotarło do mnie, że nie jestem w stanie wejść głębiej w temat bez konkretnych danych eksperymentalnych. Powiedziałam o tym przełożonym, a ci odparli, abym sobie takie dane i eksperymenty zorganizowała. Jak powiedzieli, tak zrobiłam - wspomina dr Agata Kołodziejczyk.
Habitat służy pracy nad architekturą snu, użyciem odpowiednio dobranego sztucznego światła w taki sposób, by wywołać wrażenie dnia i nocy możliwie bliskie temu, jakie daje nam natura. To jedna z kluczowych kwestii dla podróży międzyplanetarnych. Człowiek, aby móc sprawnie funkcjonować, aby jego mózg i ciało były zdolne do wykonywania powierzonej pracy, musi odpowiednio długo spać z zachowaniem następujących po sobie faz snu. Żaden typ stymulacji farmakologicznej nie da tu na dłuższą metę dobrych efektów.
Trzeba pamiętać, że już teraz misje na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej trwają około pół roku, a te w zapowiadanej na połowę przyszłego dziesięciolecia stacji orbitującej wokół Księżyca będą trwały znacznie dłużej, nie mówiąc o misjach marsjańskich. Sama podróż na Czerwoną Planetę zajmie sześć miesięcy, tyle samo powrót. Przez cały ten czas astronauci będą przebywali w odosobnieniu, zdani na towarzyszy, technologię i własne możliwości. Dlatego tak istotny jest trening oraz rozwiązania mogące zapewnić śmiałkom warunki możliwie zbliżone do ziemskich.
O pomoc przy projekcie dr Agata Kołodziejczyk prosi rodziców, znanych astronomów Magdalenę i Bogdana Wszołków, pomysłodawców i twórców prywatnego Obserwatorium Astronomicznego Królowej Jadwigi usytuowanego -podobnie jak habitat - w małopolskiej gminie Rzepiennik Strzyżewski. Potrzebne są też pieniądze. Początkowo Agata jest przekonana, że za całość będzie musiała zapłacić z własnej kieszeni, jednak pojawia się wielu pasjonatów i prywatnych darczyńców, dzięki którym może ukończyć habitat i kupić sprzęt naukowy. Około 60 tysięcy z potrzebnej kwoty udaje się pozyskać dzięki zbiórce internetowej. Pojawiają się też naukowcy i inżynierowie pragnący partycypować w projekcie oraz pierwsi analogowi astronauci. Pojawia się również Matt Harasymczuk.
- Najpierw spotkaliśmy się w Rzepienniku Biskupim, później razem pracowaliśmy w Europejskiej Agencji Kosmicznej, aż wreszcie stworzyliśmy partnerstwo prywatno-służbowe - mówi Matt Harasymczuk.
Jak wyszkolić astronautę
Zanim trafił do ESA, Matt pracował m.in. w Allegro oraz w działającym wówczas przy MSWiA Centralnym Ośrodku Informatyki (teraz jest to Ministerstwo Cyfryzacji), ale to kosmonautyka jest jego pasją. Czyta biografie astronautów, historie eksploracji kosmosu. Postanawia również skończyć drugi kierunek studiów - lotnictwo i kosmonautykę w Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie. Robi też kurs zarządzania przestrzenią powietrzną, studia z geografii stosowanej w AGH oraz z medycyny ekstremalnej na UJ.
W holenderskim Noordwijk pracuje przy jednym ze sztandarowych konceptów Europejskiej Agencji Kosmicznej, czyli tzw. Moon Village - księżycowej, samowystarczalnej wiosce wydrukowanej w technologii 3D z księżycowego regolitu. Towarzyszy projektom rozwijanym przez Agatę w Advanced Concepts Team, zespole badającym zaawansowane technologie kosmiczne, od bioinżynierii, przez tworzenie tkanin i nici z kombuchy, czyli herbacianego grzyba, po hodowlę bakterii o właściwościach fotosyntetycznych.
Praca pobudza wyobraźnię, wydaje się być spełnieniem marzeń, ale Matt chciałby więcej. Zamierza zostać astronautą. Przechodzi nawet szkolenie astronautyczne w USA. To właśnie pobyt w Ameryce uświadamia mu, że sam jest w stanie prowadzić podobne szkolenia, w dodatku lepiej dopasowane do obecnych warunków technologicznych i, co nie jest bez znaczenia, znacznie tańsze.
- Mieliśmy już nasz księżycowy habitat, który działał sprawnie i dostarczał Agacie niezbędnych danych. W warszawskim Instytucie Medycyny Lotniczej jest nowoczesna wirówka przeciążeniowa, a my mieliśmy wiedzę, jak to wszystko wykorzystać, by móc trenować astronautów u nas, w Polsce - mówi Matt.
Zapalają się do projektu. Astronautyka jest największym marzeniem Matta, a Agata czuje, że mając troje dzieci, nie będzie w stanie poświęcić się wystarczająco pracy w laboratorium. - Poza tym nie chciałam już zabijać - mówi otwarcie. - Zajmowałam się neurobiologią, prowadziłam eksperymenty, które wymuszały zakończenie życia zwierzęcia, na którym prowadziło się badania. Ludzie o tym nie myślą, czytając wyniki badań. O tym, że musimy nauczyć się możliwie szybko i bezboleśnie dekapitować żywą istotę. Chciałam zająć się czymś innym. Badaniami na ludziach, którzy z własnej woli zgłaszają się do projektu i którym po wszystkim nie trzeba otwierać czaszek i badać mózgów - mówi obrazowo dr Kołodziejczyk.
A później Matt spotkał Davida Parkera, dyrektora Departamentu Załogowej i Robotycznej Eksploracji Kosmosu w Europejskiej Agencji Kosmicznej. - Zobaczyłem go na korytarzu i pomyślałem, że spróbuję zagadać - wspomina Matt. - Opowiedziałem o tym, co już udało nam się zrobić i jakie mamy plany na przyszłość. Że chcielibyśmy zorganizować w Polsce centrum szkoleniowe dla astronautów z ESA. Obiecał, że odezwie się w tej kwestii, ale prawdę powiedziawszy, nie za bardzo w to wierzyłem. Jednak przy ponownym spotkaniu wrócił do tematu i powiedział, że gdyby Polska posiadała infrastrukturę umożliwiającą przeprowadzenie części szkolenia astronautów, to w zamian moglibyśmy dostać zniżki w programie partycypacji załogowych lotów kosmicznych i utrzymania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a co za tym idzie - mieć większą szansę na wysłanie w kosmos kolejnego polskiego astronauty. Mamy w naszym kraju już odpowiedni sprzęt i budynki. Tylko nikt nie pomyślał, aby je w tym celu wykorzystać, a jednostki te są rozproszone i nie ma spójnego programu, który mógłby być interesujący dla ESA - opowiada Matt Harasymczuk.
To spotkanie dało im wiarę w powodzenie projektu. Wspólnie napisali program szkolenia dla astronautów. Na tyle dobry, że zostali zaproszeni jako konsultanci do Indii - Indyjskie Centrum Naukowe zamierzało rozpocząć własny kosmiczny program załogowy. Po kilku miesiącach pracy organizacja uznała jednak, że wycofuje się z projektu. - Jednak po pewnym czasie okazało się, że rozpoczęto szkolenie astronautyczne i to z harmonogramem podobnym do tego zarysowanego przez nas - dodaje dr Kołodziejczyk.
Wciąż bada synchronizację cyklu dobowego u osób pozbawionych ekspozycji na światło słoneczne. Opracowuje również pożywienie kosmiczne, przede wszystkim możliwość produkowania żywności w warunkach mikrograwitacji lub w jałowej glebie, która występuje na Księżycu lub Marsie. - Wiesz, że tzw. mleko karaluchów, czyli wydzielina, którą te owady karmią młode, daje potomstwu zapas kalorii na trzy miesiące? Przez trzy miesiące nie muszą niczego jeść. To może być nasz kolejny superfood, jeśli zbadamy mleko karaluchów i wykorzystamy do naszych celów, może nie tylko rozwiązać wiele problemów misji kosmicznych, ale też pomóc opanować głód tutaj, na Ziemi - opowiada.
Jak wysłać Polaka w kosmos
Teraz oboje planują budowę podwodnego habitatu podobnego do Aquariusa należącego do Międzynarodowego Uniwersytetu na Florydzie, gdzie NASA i ESA prowadzą misje treningowe NEEMO. Jest to umieszczone 19 metrów pod wodą laboratorium, które - według astronautów - najlepiej imituje warunki życia na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Misje treningowe w podwodnym laboratorium trwają po około 20 dni. Jeżeli Polakom uda się zbudować własny podwodny habitat, będzie to drugie, po wspomnianym Aquariusie NASA, takie miejsce na świecie, gdzie będą się odbywały regularne badania. A to bez wątpienia przybliży nas do stworzenia w Polsce infrastruktury szkoleniowej dla astronautów z prawdziwego zdarzenia. Przybliży też do innej bliskiej sercu obojga idei - wysłania kolejnego Polaka w kosmos.
- To nie jest idée fixe, szalony pomysł będący wynikiem czystych ambicji - mówi Matt Harasymczuk. - Udział Polski w załogowych lotach kosmicznych oznacza przede wszystkim możliwość testowania rodzimego sprzętu medycznego i biomedycznego na orbicie, testowanie technologii robotycznych i informatycznych w warunkach mikrograwitacji, wreszcie impuls do rozwoju całej gałęzi przemysłu zorganizowanego wokół potrzeb misji załogowych. Nie zapominajmy o oddziaływaniu społecznym. Generał Hermaszewski zainspirował tysiące Polaków. Kolejny nasz rodak, który brałby na przykład udział w misji księżycowej, mógłby wywindować nauki matematyczno-przyrodnicze w Polsce na niebywałą skalę. W końcu niemal każdy chciałby polecieć w kosmos, a dzisiaj najłatwiej o to, będąc naukowcem. Świetnym naukowcem.
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka . Dziennikarka i redaktorka zajmująca się głównie tematyką popularnonaukową. Związana m.in z Życiem Warszawy i Weekend.Gazeta.pl oraz z Magazynem Wirtualnej Polski.