
"25 lat niewinności. Historia Tomasza Komendy" Grzegorza Głuszaka pokazuje kulisy sprawy niesłusznie skazanego chłopaka z Wrocławia. Zawiera dokumenty, zeznania świadków i akty oskarżenia. W książce znajduje się także szczera i wzruszająca rozmowa autora z Tomaszem Komendą. Publikujemy jej fragment.
To gdzie się lepiej śpi?
Głupie pytanie. No oczywiście, że w domu. Czysta pościel, miękkie łóżko, no masakra. Gdyby ktoś dwa dni przespał się na pryczy więziennej, toby mnie zrozumiał. (...)
Ja nigdy nie spałem na pryczy więziennej, więc opowiedz mi, jaka jest różnica.
Po prostu wstaje się i człowiek jest cały połamany, bo te materace, które tam są, to Stalina widziały, brudne, robaki chodzą po nich, tego się nie da opisać. (...)
Wiesz, że twoja sprawa porusza wszystkich, pewnie wiele osób płakało, oglądając (...) twoje wyjście na wolność.
Oglądam telewizję, więc zdaję sobie z tego sprawę. Tylko dla ludzi to jest liczba, osiemnaście lat, dla mnie to jest sześć tysięcy pięćset czterdzieści dni. To jest pół mojego życia. Mam lat czterdzieści dwa, a zostałem aresztowany, jak miałem dwadzieścia trzy.
A któryś z tych sześciu tysięcy pięciuset czterdziestu dni będziesz jakoś szczególnie pamiętał?
(...) Tak, oczywiście, to był piętnasty marzec dwa tysiące osiemnastego, godzina czternasta czterdzieści pięć. To był najpiękniejszy dzień mojego osiemnastoletniego pobytu w więzieniu. To było prawie dokładnie dwadzieścia cztery godziny temu, jak wychodziłem z więzienia przez bramę. To był ten jeden jedyny piękny dzień w zakładzie karnym, kiedy go opuszczałem. I ten dzień zapamiętam do końca swojego życia.
Ile razy starałeś się o warunkowe przedterminowe zwolnienie?
Pisałem cztery razy i za każdym razem, choć mogłem siedem razy stawać na wokandzie, ale po czwartej, kiedy usłyszałem, że takich zbrodniarzy jak ja nie powinno się wypuszczać na wolność i że dwadzieścia pięć lat za to, co zrobiłem, to za mało, bo powinienem dostać dożywocie, to już stwierdziłem, że to nie ma sensu. (...)
Postanowiłem, że przetrwam te dwadzieścia pięć lat. Ja za każdym z tych czterech razy, jak szedłem, to miałem nadzieję, a może teraz, i za każdym razem, że tak powiem, byłem ważony, jakby sprawa zaczynała się od początku. To po tym czwartym razie już mi się odechciało. (...)
Dziś wszyscy, z sędzią włącznie, się wzruszyli. Ale gdzie byli ci wszyscy ludzie, kiedy prosiłeś o przerwę, żebyś mógł pojechać do domu na Wigilię, na chrzciny córki brata, na pogrzeb babci?
Na pogrzebie byłem pod eskortą czterech z bronią, i to jeszcze celowo spóźnili się na pogrzeb. Nie widzieli takich podstaw, bo nikt nie traktował mnie jak człowieka. (...)
A jakie miałeś zainteresowania w zakładzie karnym?
Jedno, grałem na konsoli. Nic więcej mnie nie interesowało, tylko i wyłącznie konsola, kabarety i widzenia z rodziną. (...)
Tomku, wiem, że to nie najprzyjemniejsze pytania, ale muszę sięgnąć do historii, do tego, co było osiemnaście lat temu. Pamiętasz te dni, kiedy zostałeś zatrzymany?
Co pamiętam? Koszmar, rozpacz, myślałem, że to jest już mój koniec. (...) Zostałem położony na glebę, powykręcali mnie i złożyli w chińskie osiem, założyli kajdany i wyprowadzili jak najgorszego przestępcę. (...)
Nie byłem na półotworku, tylko na zamku.
Wytłumacz.
Byłem dwadzieścia trzy godziny pod kluczem, tylko jedna godzina to był spacer. Dwadzieścia trzy godziny na ośmiometrowej celi w cztery osoby. A półotworek to jest wtedy, kiedy osadzeni, od dwunastej do osiemnastej mogą sobie chodzić po całym pawilonie. (...)
Które chwile były najgorsze, te na początku czy te teraz? (...)
Chyba teraz, te pół roku. Bo już światełko się zapaliło. Przez siedemnaście lat łapałem za klamkę, ale te drzwi się nie otwierały. Prawie pół rok temu chwyciłem za klamkę i te drzwi się otworzyły, a po drugiej stronie tych drzwi stał pan Remigiusz. I ten człowiek dał mi wiarę w to, że w tym kraju jest jeszcze sprawiedliwość. Powiedział mi wprost: "Udowodnimy, chłopie, że jesteś niewinny, tylko daj mi trochę czasu". I dziś siedzę przed panem w domu.
Rozmawiałeś ze współosadzonymi? Wiedzieli, za co siedzisz?
Nie, nigdy nikomu nie mówiłem, ale na początku wszyscy wiedzieli, bo sprawa była bardzo głośna medialnie, prasa się rozpisywała, wszędzie w telewizji o tym było, ale po jakimś roku, jak wszystko ucichło, odnalazłem się wśród tych najgorszych przestępców. Ale jeżeli powiedziałbym, za co siedzę, to nie miałbym życia, więc wymyśliłem sobie, że zabiłem sąsiada, więc miałem ciszę i spokój.
Wymyśliłeś sobie, rozumiem, inną historię?
Dokładnie tak. I musiałem kontrolować, czy w prasie nic się nie ukazuje. I tak przetrwałem.
A ile lat trwała ta gehenna, ta początkowa, kiedy wiedzieli, za co siedzisz?
Byłem postrzegany jako pedofil, i to nie tylko przez osadzonych. Ale również przez wychowawcę, oddziałowych. Wszyscy dawali mi znać, że wiedzą, pluli w moją stronę, tak żebym tylko ja to widział. A ja musiałem się z tym godzić. Oni pluli i zamykali furtkę, a ja tylko odwracałem głowę. (...)
Ale pilnowali cię, żeby nic ci się nie stało?
Wręcz przeciwnie. Kiedy mnie bili, to wszyscy odwracali głowę. (...) Tacy jak ja nie mieli życia w zakładzie karnym. (...) Dzisiaj nawet tacy grypsują, bo mają pomoc, kasę. Kiedy ja trafiłem do zakładu, (...) skazany za to co ja nie mógł grypsować, skazany za to co ja był śmieciem, karaluchy się lepiej traktowało, ale czasy się zmieniły. Kiedyś taki, jak kto nie nauczył się zasad, musiał pić płukankę, miał wyparzankę.
Możesz wytłumaczyć?
Były dwa rodzaje płukanek, pierwsza to sól, sama chemia, i trzeba było to pić. Żywnościówka to jest litr takiego kubka, w niej jest sól, pieprz, ogromna ilość, i musiałeś to wypić, bo na przykład zrobiłeś jakiś błąd. Za to na przykład, że się nie wypucowałeś, to znaczy, że nie powiedziałeś współosadzonym, że idziesz do toalety. (...)
Taki kodeks więzienny?
Dokładnie tak. A taka wyparzanka to było tak, że jak stanąłeś gołą nogą na kafelce, to grzali czajnik wody, wrzątek i lali ci na nogi. (...) To miała być nauczka. I w tamtych latach to było strasznie przestrzegane, złodziej nie miał prawa dotknąć furty, a tym bardziej wejść do oddziałowego na dyżurkę. To się zmieniło. Teraz złodziej to z oddziałowym pije kawę. (...)
Jesteście w kilku pod jedną celą, przez długi czas. Nawiązują się między wami jakieś więzi, przyjaźnie?
Musimy się dogadywać, nie ma innego wyjścia. Musieliśmy tak żyć, bo tak nas osadziła administracja.
Zgrzyty?
(...) Nawet bójki. Samookaleczenia, żeby iść pod inną celę. (...) Wiedziałem, że dam radę, bałem się o mamę, tatę, braci. Miałem tysiąc myśli na minutę, miałem tysiąc myśli, żeby się odpalić, skończyć z sobą, ale nie mogłem. Było naprawdę ciężko. (...) Trzy razy próbowałem skończyć ze sobą. Dwa razy prawie się udało, ale miałem ich. Może dlatego wciąż żyję.
Kiedy wszedł na salę widzeń Remigiusz, to o czym wtedy myślałeś, że chce coś od ciebie wyciągnąć, że masz zeznawać o korupcji w zakładzie karnym? Coś ci powiedział, po co przyjechał?
Powiedział mi tylko tyle: "Chłopie, ty tu nie powinieneś siedzieć. Ty zostałeś w to wrobiony". I wtedy uwierzyłem w sprawiedliwość.
A służba więzienna, dzielnicowy, wychowawca? Oni ci wierzyli?
Nikt mi nie wierzył do samego końca. Wszyscy mówili, że będę siedział do samego końca i mam zapomnieć o warunkowym zwolnieniu. (...)
Jak cię przewieźli ze Strzelina do Wrocławia? Pamiętasz te kilka godzin przed wyjściem? Rozmawiałeś z kimś o tym, co się z tobą właśnie dzieje? Ktoś ci uwierzył, że zaraz wyjdziesz, że jednak jesteś niewinny?
Nie, mówili tylko, że jest jakiś krok w przód i jest szansa, że wyjdę na przerwę w odbywaniu kary. O niewinności nikt nie mówił. Mówili, że tylko jutro sąd przyjdzie i będzie myślał, czy mnie wypuścić na przerwę. To było strasznie piękne, ale całą noc nie spałem. Myślałem, co będzie ze mną. Czy sąd mnie wypuści, czy będę dalej musiał siedzieć.
A rano? To przejście z budynku aresztu do sądu?
Siedziałem w sieczkarniku przez godzinę, zanim poszedłem na salę sądową.
Co to jest sieczkarnik?
To jest takie miejsce, w którym są osadzeni, żeby iść na sprawę. Taka poczekalnia. (...) Byłem tylko ja i moje myśli. Co będzie? Co się stanie? (...) To było kilka chwil mojej prawdy. Albo wyjdę, albo siedzę dalej. To były moje chwile. Nikt nie chciałby ich przeżywać.
A kiedy już przekroczyłeś próg sali, zauważyłeś, ile osób tam jest, ile kamer, ilu dziennikarzy?
Nie, powiedział mi to mecenas, że wszyscy na mnie patrzą i że jest to transmitowane chyba na żywo. Zapytał, czy się zgadzam, czy ma prosić o wyłączenie jawności. Powiedziałem, że muszą być, bo tego bardzo potrzebuję, mimo że ich nie widziałem (...). Powiedziałem mu, mimo że ich nie widziałem, że chcę, aby byli, że nie mam nic do ukrycia. (...)
I pierwsze słowa sędziego: "Nie udzielam przerwy w odbywaniu kary".
Runąłem, załamałem się. Wracam z powrotem za kraty, ale słuchałem go do końca i jak powiedział, że z urzędu udziela mi przerwy w odbywaniu kary, to chyba cała Polska widziała moją reakcję. To ty musisz mi powiedzieć, co się działo, bo ja nie wiem. Chyba płakałem. Tak?
Tak, płakałeś, jak większość na sali, nawet sędzia prawie się rozpłakał. Tego jeszcze w swoim życiu nie widziałem.
Nie dziw się mi, nic z tamtej chwili nie pamiętam. Czekałem osiemnaście lat, żeby ta brama się otwarła, i właśnie się otwierała. (...) Pamiętam, że potem wróciłem pod celę i ubrałem się na biało. Nikt w więzieniu nie może ubierać się na biało, jeżeli nie idzie na wolność. Jak idziesz, wszyscy ci gratulują. Sama pani dyrektor przyszła się ze mną pożegnać. Nie byłem już śmieciem. Byłem Tomaszem Komendą, a nie numerem pod celą. (...)
Sędzia mówił, że taki wzorowy jesteś, że się dokształcałeś, to zadam ci wprost pytanie, to ile tych książek przeczytałeś?
Jedną. (...) Potęga podświadomości. Zamknij się na pół wieku i zastanów się, czy chciałbyś coś czytać. Nie chciałbyś nic robić. (...) Tam bardziej myślisz o dniu dzisiejszym, czy przeżyjesz i ze spacerniaka wrócisz żywy, niż o tym, czy może nauczyć się angielskiego. Po co trupowi angielski. Ty się nad tym nie zastanawiałeś, ja myślałem o tym co dzień. Nie jak nauczyć się czytać czy pisać po angielsku, ja myślałem, jak przeżyć.
Tomku, dziś cię już nie zamęczam, ale wiesz, że jeszcze sporo przed nami.
Wiem, ale dopóki starczy mi sił, to będę chciał z tobą rozmawiać o wszystkim. Uwierz mi, o wszystkim, ale na pewne sprawy muszę być gotowy, a jeszcze nie jestem. Kiedyś ci wszystko powiem, ale jeszcze nie teraz.
Książka "25 lat niewinności. Historia Tomasza Komendy" ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Literanova. Skróty pochodzą od redakcji.
Tomasz Komenda. W 2004 został niesłusznie skazany prawomocnym wyrokiem na 25 lat więzienia za zabójstwo i zgwałcenie 15-letniej dziewczyny w Miłoszycach nieopodal Wrocławia. W połowie marca 2018 sąd penitencjarny przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu warunkowo zwolnił go z odbywania kary. Wyszedł na wolność po 18 latach. 16 maja uniewinnił go Sąd Najwyższy.
Grzegorz Głuszak. Z dziennikarstwem związany od 20 lat. Siedmiokrotnie nominowany do nagrody Grand Press, wyróżniony na festiwalu Camera Obscura. Jego ulubiona tematyka to przestępczość zorganizowana i meandry polskiego wymiaru sprawiedliwości. Autor reportażu o Tomaszu Komendzie oraz pierwszy dziennikarz, który uwierzył, że w więzieniu siedzi niewinny człowiek.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.