
Agnieszka i Piotr są młodzi i zakochani. Doskwiera im jeden problem - trudno o miejsce, gdzie choć przez chwilę mogą pobyć sam na sam. Podczas jednego z wieczornych spacerów po Warszawie, uciekając przed deszczem, wchodzą do Centralnego Domu Towarowego, a przypadek sprawia, że zostają uwięzieni tam na noc.
Rozpoznajecie tę historię? To fabuła filmu "Ósmy dzień tygodnia" z 1958 r. w reżyserii Aleksandra Forda. Widz wraz z Agnieszką i Piotrem zwiedza sklep, w którym wrażenie robi zatrzęsienie towarów. Para trafia w miejsce, gdzie wyeksponowane są produkty spod znaku Tygodnia Młodych Małżeństw, przeznaczone do urządzania mieszkania. Widzimy meble, oświetlenie, porcelanę, których próżno było szukać w ówczesnych sklepach. Wśród nich uwagę zwraca bezimienny wówczas fotel o ciekawym kształcie. Być może był on czerwony, jednak czarno-biały film nam tego nie ujawnia. Dziś wiemy, że zaprojektował go Roman Modzelewski.
Od sztalugi do jachtu
Wystarczy rzut oka na życiorys tego urodzonego w 1912 roku na Litwie Kowieńskiej projektanta i pedagoga, by stwierdzić, że był to człowiek wielu talentów. Studiował malarstwo sztalugowe i dekoracyjne w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych (obecnie ASP). Już wtedy tworzył projekty z metalu - choćby kraty przy wejściu do budynku sądu przy ul. Leszno 53/55 w Warszawie (obecna al. Solidarności). Podczas wojny, którą spędził we Lwowie, wykonywał na elewacjach budynków sgraffita reklamowe [technika polega na nakładaniu kolejnych kolorowych tynków na siebie, a potem zdrapywaniu ich, by odsłonić te znajdujące się głębiej - przyp. aut.].
W 1945 r. Modzelewski zaczął pracę w Liceum Sztuk Plastycznych w Łodzi, jednocześnie współorganizując Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych, w której później prowadził zajęcia z malarstwa i dekoracji wnętrz oraz czterokrotnie pełnił funkcję rektora. W kolejnych latach tworzył obrazy reliefowe (rodzaj płaskorzeźb na płótnie), rzeźby abstrakcyjne, projektował także biżuterię metalową zdobioną kolorowymi żywicami epoksydowymi, a nawet... jachty. W latach 60. przerobił projekt jachtu angielskiego konstruktora Roberta Tuckera tak, by zamiast z drewna zbudować go z tworzywa. W ten sposób powstał jacht o nazwie "Biały", zwodowany na Mazurach w 1968 roku. Potem Modzelewski zaprojektował jeszcze dwa: "Amulet" z żywicy poliestrowej oraz "Talizman" - z włókna węglowego.
Tworzywami sztucznymi Modzelewski zainteresował się dużo wcześniej, bo już w latach 50. Polscy projektanci eksperymentowali wówczas głównie ze sklejką, która była u nas nowością i musiała zastąpić tworzywa sztuczne, bo rocznie produkowaliśmy wtedy ledwie 1 kg plastiku na głowę mieszkańca. Nie przeszkodziło to otwarciu w 1957 roku w Muzeum Techniki w Warszawie wystawy tworzyw sztucznych, na której pokazano wykonane z nich przedmioty - od rur kanalizacyjnych po odzież. Prasa, recenzując ekspozycję, pisała, że szkoda, że nie można tego wszystkiego kupić.
Równocześnie Modzelewski podjął pierwszą próbę zmierzenia się z projektowaniem mebli. I od razu odniósł sukces. Na II Ogólnopolskiej Wystawie Architektury Wnętrz w Warszawie otrzymał II nagrodę Ministra Kultury i Sztuki za eksperyment z materiałami zastępczymi: pokazał krzesło ze sklejki oraz fotel z tworzywa sztucznego - obydwa meble na ciekawie giętych metalowych nogach.
Prototyp fotela, który zapewnił mu miejsce wśród najbardziej znanych polskich projektantów mebli, stworzy rok później, z papier mâché polakierowanego na czarno. Siedzisko o organicznych kształtach wsparte na stelażu z metalowych rurek w kolejnych wersjach wykonywał, używając poliestrowo-szklanego laminatu. Jak twierdzi Krystyna Łuczak-Surówka, historyk i krytyk designu, wykładowczyni warszawskiej ASP, pod koniec lat 50. był to projekt wizjonerski nie tylko w historii polskiego, ale także światowego wzornictwa. - Zaskakuje nie tylko nowatorstwem zastosowanej technologii, ale przede wszystkim wypracowaną w tworzywie w pełni zamkniętą organiczną formą. Obłe kształty stworzyły nie tylko interesujący efekt plastyczny, ale i wygodny w użytkowaniu mebel, dopasowany do ludzkiego ciała - mówi.
Ze spisanych wspomnień Modzelewskiego, które znajdują się dziś w posiadaniu wdowy po nim - Wery Modzelewskiej, wiemy, że fotel spodobał się Le Corbusierowi, który miał okazję zobaczyć jego zdjęcie na pewnej paryskiej wystawie sztuki polskiej. Co to było za wydarzenie? Nie wiadomo, bo w notatkach Modzelewskiego jest tylko mgliste wspomnienie spotkania na kawie z tajemniczą paryżanką, w towarzystwie której poszedł potem na wystawę.
Ten mętny paryski trop musiał się jednak skonkretyzować - fotel miał być nawet produkowany w Polsce z myślą o eksporcie do Francji, jednak władze nie wyraziły na to zgody. Dlaczego? Nie wiadomo. Podobnie jak tajemnicą pozostanie, dlaczego fotel nie wszedł do produkcji na polski rynek. Sam Modzelewski opatentował go w 1961 roku i wytwarzał metodami chałupniczymi, dzięki czemu prawdopodobnie co najmniej sto egzemplarzy trafiło do sprzedaży. Projektant miał pomysł także na inne meble z tej serii, o czym świadczą rysunki dołączone do wniosku patentowego. Niestety, nigdy nie powstały nawet ich prototypy. Pewnie zniechęcił go fakt, że żaden z dotychczasowych mebli nie był masowo produkowany.
Przypadkowe odkrycie
Aby dziś usiąść w fotelu projektu Romana Modzelewskiego, nie trzeba włamywać się do magazynów Muzeum Narodowego ani do domów kolekcjonerów powojennego designu. Historia tego niezwykłego mebla ma swój dalszy ciąg. Wszystko zaczęło się od pewnego śmiałego pomysłu na pracę magisterską.
Jakub Sobiepanek, dziś już absolwent Wydziału Wzornictwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, postanowił wskrzesić meble powojennych polskich projektantów. W ramach dyplomu miał przygotować trzy siedziska różnych projektantów. Początkowo myślał o fotelu Modzelewskiego oraz krzesłach Teresy Kruszewskiej i Jana Kurzątkowskiego. Dzięki pomocy wykładowczyni, Krystyny Łuczak-Surówki, Sobiepankowi udało się skontaktować z Werą Modzelewską, wdową po projektancie, który zmarł w 1997 roku. Od niej dowiedział się, że oprócz fotela, który był mu znany, czyli obecnego RM58, są jeszcze dwa inne - jeden z winiduru, a drugi tapicerowany.
- Kolekcja trzech foteli stanowiła ciekawą całość, bo każdy z nich reprezentował inne podejście do formy i był wykonany z innego materiału, co przekładało się na różne technologie i w perspektywie czyniło moją pracę ciekawszą - tłumaczy Jakub Sobiepanek. Zmienił więc jej koncepcję: zamiast mebli kilku projektantów postanowił wykonać trzy siedziska jednego artysty. Punktem wyjścia był zakup licencji na ich produkcję od Wery Modzelewskiej. - Pani Wera była od początku pozytywnie nastawiona do tego pomysłu, bo, jak podkreślała, marzeniem jej męża było to, aby jego meble weszły do produkcji. Prawdopodobnie rozczarowanie, związane z tym, że tak się nie stało, sprawiło, że porzucił on meble na rzecz jachtów - mówi Sobiepanek, który dla foteli Modzelewskiego wymyślił też nazwy. To odpowiednio RM58, RM57, RM56 - są one połączeniem inicjałów projektanta i roku, w którym powstał projekt.
Fotel RM58 jest jednym z eksponatów, które od 15 grudnia będzie można oglądać w Galerii Wzornictwa Polskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie . O szczegółach dotyczących wystawy można czytać na stronie www.mnw.art.pl>>>
Wdrożenie foteli do produkcji i założenie firmy, która by się nią zajęła, trwało w sumie trzy lata. Niemałe środki finansowe, potrzebne na sfinansowanie całego przedsięwzięcia, Jakub Sobiepanek miał na szczęście ze sprzedaży swoich udziałów w biznesie, w który był zaangażowany w czasie studiów. Postawił wszystko na jedną kartę, czyli nową firmę o nazwie Vzór.
W końcu dało się wyprodukować pierwsze egzemplarze RM58, znalazł się na nie także pierwszy klient - nieistniejący już warszawski klub Syreni Śpiew. To właśnie w nim 28 lutego 2012 roku odbyła się obrona pracy dyplomowej - wyjątkowo poza murami uczelni. Jakub Sobiepanek, zaaferowany prowadzeniem firmy, dopiero później zorientował się, że wypadła ona w setną rocznicę urodzin Romana Modzelewskiego. To musiała być dobra wróżba. I zgodnie z nią firma się rozwija. Ma m.in. nowego współwłaściciela, którym jest Michał Woch. A obok trzech foteli Modzelewskiego Vzór produkuje także krzesło projektu Czesława Knothego, projektanta mebli związanego po wojnie ze spółdzielniami ŁAD i RZUT, podległymi Cepelii.
Ikona
RM58 można dziś kupić w cenie od 1590 zł. Pokazywany jest na zagranicznych imprezach wnętrzarskich. Może nie sprzedaje się jak meble ze znanej szwedzkiej sieciówki, ale nie o to chodziło założycielowi Vzoru. To od początku był mebel dla koneserów. - Z mojej perspektywy Modzelewski to najwybitniejszy polski projektant mebli i chociaż na koncie nie ma dziesiątków projektów, te nieliczne mają znamiona ikon - mówi Sobiepanek.
Na koniec warto dodać, że fotel Modzelewskiego zagrał w jeszcze jednym filmie - tym razem nie jako element drażniący tych, którzy w czasach PRL-u na próżno szukali w sklepach ciekawych kompaktowych mebli. "Gdzie jesteś, Luizo?" z 1964 roku w reżyserii Janusza Kubika to krótki obraz science fiction, w którym pojawiają się motywy latającego talerza, kosmitów i eksperymentów przeprowadzanych na ludziach. Futurystyczny czarny RM58 idealnie pasuje do tego klimatu, dlatego zapewne przypadła mu rola do zagrania jednej z dłuższych scen filmu: stoi przez chwilę samotnie na pustej drodze, a potem po prostu znika.
Poławiacze pereł
Vzór to niejedyna firma na rynku wdrażająca zapomniane projekty sprzed dekad, które przetrwały próbę czasu.
Politura , założona przez kolegów ze szkolnej ławki: Przybyrada Paszyna i Michała Szarko, ma na swoim koncie produkcję limitowanej edycji krzesła "Pająk" z 1967 roku projektu Edmunda Homy, reedycję foteli Janusza Różańskiego, fotel i stolik kawowy z 1962 roku tegoż projektanta (wcześniej nieprodukowane), a także krzesło Romualda Ferensa z 1980 roku.
Fundacja Nowymodel.org , której pomysłodawcą był Karol Starczewski, ma w portfolio regał o zmiennych wysokościach, krzesło, taboret - wszystko Rajmunda Teofila Hałasa oraz krzesło projektu Bogusławy i Czesława Kowalskich (projektantów słynnej meblościanki Kowalskich, która weszła do sprzedaży w 1963 roku i, wraz z kolejnymi odsłonami, zmieniła na zawsze wygląd polskich wnętrz).
Mamsam to firma Mikołaja Długosza, który zajął się produkcją mebla nie do mieszkań, ale do plenerowej gastronomii - kultowego siatkowego krzesła projektu Henryka Sztaby z 1968 roku.
CHCESZ DOSTAWAĆ WIĘCEJ DARMOWYCH REPORTAŻY, POGŁĘBIONYCH WYWIADÓW, CIEKAWYCH SYLWETEK - POLUB NAS NA FACEBOOKU
Katarzyna Jasiołek. Absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Wieloletnia dziennikarka i redaktor serwisów technologicznych. Autorka bloga o designie, wielbicielka przedmiotów z przeszłością, chętnie kupuje polskie meble, szkło i ceramikę z lat 50. i 60. Obecnie pisze książkę o powojennym polskim wzornictwie przemysłowym.