
Angelika Swoboda: Chirurg plastyczny nie tylko powiększa piersi kobietom, które mają na to ochotę. Specjalista pomaga też pacjentkom, które musiały przejść mastektomię.
Dr Elżbieta Radzikowska: - Jak ja nie lubię słowa "pomagać". Gdybym chciała pomagać, to wstąpiłabym do zakonu. Ja po prostu wykonuję swoją pracę najlepiej, jak potrafię. A tak się składa, że duża część zabiegów chirurgii plastycznej to zabiegi rekonstrukcyjne piersi i innych części ciała. Chirurgia plastyczna jest interdyscyplinarna. Specjaliści w tej dziedzinie bardzo często wykonują zabiegi rekonstrukcyjne m.in. po operacjach onkologicznych czy wypadkach, korygują pewne wady wrodzone czy zajmują się chirurgią ręki - to bardzo wymagająca mikrochirurgia - i wreszcie estetyką.
Czyli w pani fachu nie chodzi głównie o poprawianie urody.
- To populistyczne skojarzenie. Owszem, spora część zabiegów estetycznych jakie wykonuję to powiększanie piersi, ale też i pomniejszam piersi u kobiet z ich przerostem. Bywa czasem tak, że jedna pierś waży kilka kilogramów. Kobiety mają wówczas wskazania medyczne do operacji refundowanej przez NFZ. Chodzi o przypadki, gdy przerośnięte, opadnięte piersi obciążają kręgosłup i są przyczyną zmian zwyrodnieniowych. Zabiegi te są trudniejsze i trwają zdecydowanie dłużej niż zabieg powiększenia piersi. Oczywistym jest, że ryzyko takiej operacji jest zawsze większe. Przeprowadzam również zabiegi rekonstrukcji piersi po mastektomii z powodu choroby nowotworowej.
Jedną z pani pacjentek w programie "Walka o piersi" jest kobieta, której partner wstrzykiwał w piersi olej spożywczy.
- Niestety. Kobieta zgłosiła się do Poradni Chirurgii Plastycznej po wcześniejszym opisaniu swojej sytuacji w e-mailu. Nie mogłam w to uwierzyć, myślałam, że to jakiś koszmarny żart. Ale od razu odpisałam, żeby przyszła do mnie na konsultację. Zobaczyłam u niej rozległe, sączące się rany. Olej spowodował stan zapalny w piersiach, ich zropienie, a następnie martwicę i liczne przetoki ropne. Pacjentka przez 3 lata szukała pomocy medycznej. Nie są to sytuacje łatwe. Ostatecznie została poddana zabiegowi obustronnej amputacji piersi, położyliśmy jej cienkie przeszczepy siatkowe skóry, ze względu na rozległość ran. Po kilku miesiącach, kiedy przeszczepy się wygoiły, powstałe blizny zmiękły i przebudowały się. Zaproponowałam pacjentce zabieg rekonstrukcji piersi, co możecie Państwo oglądać w programie "Walka o piersi" na antenie Polsat Cafe. Wykonano zabieg rekonstrukcji z wykorzystaniem mięśnia najszerszego grzbietu z wyspą skórną, a pod mięsień założono ekspanderoprotezę. Pacjentka jest pod naszą stałą kontrolą i jej piersi " rosną", czyli dopełniamy ekspanderoprotezy solą fizjologiczną.
Przerażające.
- Przerażające jest to, że takie rzeczy się dzieją, czasami u sąsiadów za ścianą i niemal na naszych oczach, a my tego nie dostrzegamy. Partner ogolił tę kobietę na łyso, przywiązał do kaloryfera i maltretował. Właśnie wtedy pomyślałam, że chyba trzeba o takich sytuacjach mówić głośno w telewizji. Dlatego powstał program "Walka o piersi". Chcemy dotrzeć do kobiet i uświadomić im, że mogą szukać pomocy - nie tylko w przypadku przemocy domowej - i że nie ma się czego wstydzić. Niestety, nie była to pierwsza moja pacjentka z mechanicznym uszkodzeniem piersi. Spotkałam się już z takimi obrażeniami np. po podaniu niesprawdzonych preparatów. Zabiegi powiększania piersi z zastosowaniem wypełniaczy, które są opisywane jako kompatybilne - cokolwiek to znaczy - z naszym ciałem i można je podać szybko, bez dolegliwości bólowych i jeszcze wieczorem pójść na imprezę. To bardzo kusząca propozycja, ale wówczas nikt nie informuje pacjentki, że negatywne efekty takich wątpliwych terapii pojawią się po wielu latach. Mam pacjentki, którym wstrzykiwano "coś" do piersi nawet 5 czy 10 lat temu i dopiero teraz te substancje się uaktywniły. To jak życie na bombie z opóźnionym zapłonem. Zupełnie nie rozumiem, jak można proponować takie metody leczenia.
Co powinno obudzić czujność?
- Pacjentce trudno ocenić np. jakość implantów, więc podpowiadam, że można zapytać o ich certyfikację. Ja wybieram tylko te implanty, które zostały przebadane i mają odpowiednie certyfikaty. Muszę mieć pewność, że nikomu nie zaszkodzę. Wstrzykiwanie pacjentkom substancji niewiadomego pochodzenia jest dla mnie niedopuszczalne. Absolutnie nie winię kobiet, które są nieświadome zagrożenia, tylko lekarzy. Często tych, którzy reklamują się w mediach. Potem pacjentki z powikłaniami trafiają do szpitala i wielokrotnie okazuje się, że przeszły zabieg u lekarza, który nie ma specjalizacji chirurgicznej, a jest na przykład stomatologiem, anestezjologiem i zajmuje się powiększaniem piersi, bo to jego pasja życiowa. Proszę mnie źle nie zrozumieć - to nie tak, że chirurdzy plastycy się buntują, bo lekarze zajmujący się medycyną estetyczną zabierają im pacjentów. Chodzi o to, że w przypadku pojawienia się powikłań nie potrafią ich leczyć i w efekcie pacjentka i tak trafia w ręce chirurga.
Wracając do zabiegów rekonstrukcji piersi, co po rekonstrukcji?
Często konieczna jest jeszcze symetryzacja piersi. Chirurg, nawet najlepszy, nigdy nie dorówna naturze. My odtwarzamy tzw. wyniosłość piersiową, która nie podlega siłom ciężkości. Różni się często kształtem i rozmiarem od piersi zdrowej. Pacjentki często wymagają zabiegu symetryzacji piersi - czyli dostosowania piersi zdrowej do piersi zrekonstruowanej. Jedna z pacjentek, której historię pokazaliśmy w programie "Walka o piersi", ma niewiele ponad 20 lat i przeszła taki zabieg. Na jej przykładzie chciałam pokazać, że młode kobiety też borykają się z takimi problemami. Że trzeba być czujnym, bo nowotwór piersi dotyka coraz częściej osoby młode, ładne, zdrowe, aktywne zawodowo. One poddają się zabiegom rekonstrukcji, bo chcą być dalej atrakcyjne. Kobiety swoją kobiecość definiują walorami fizycznymi. Istnieje niekwestionowany związek między poprawą wyglądu, "zreperowaniem" niedoskonałości ciała, a poprawą stanu psychicznego, co łączy się z ich lepszym samopoczuciem i wrażeniem akceptacji w środowisku.
Jakie operacje jeszcze pani przeprowadza?
- Zabiegi modelujące sylwetkę, tj. liposukcje, abdominoplastykę brzucha, operacje nosa itd. Staram się ciągle doskonalić swoje umiejętności i podnosić kwalifikacje. Najbardziej skomplikowane są chyba zabiegi związane z niedorozwojem narządów. Wymagają, poza doświadczeniem lekarskim, także dużo wyobraźni.
I umiejętności artystycznych.
- Dużo lekarzy plastyków przypisuje sobie takie zdolności. Pewnie po części potrafią coś namalować, ale moim zdaniem ważniejsze jest poczucie estetyki. Ono pomaga. Tymczasem, nie wiem, czy się pani ze mną zgodzi, wielu lekarzy zajmujących się zwłaszcza medycyną estetyczną przeczy temu poczuciu swoim wyglądem.
Zgadzam się.
- Dlatego na pytanie, czym się kierować przy wyborze takiego lekarza, odpowiadam tak: poza doświadczeniem i gruntowną wiedzą medyczną należy zwrócić uwagę również na rzetelność lekarza i jego własny wygląd. Jeśli ktoś ma powiększone usta czy wypełniacze w policzkach, i to w dodatku w nadmiarze, to nie będzie dobrym doradcą w zakresie estetyki. Tak samo jak lekarz w butach z poprzedniej epoki i w za dużej marynarce.
Walczę też z przekonaniem, że wszyscy powinni mieć gładkie twarze. Ja na przykład bardzo lubię swoje zmarszczki. Uważam, że twarze ze zmarszczkami są ciekawe. Nigdy bym się ich do końca nie pozbyła, za ciężko na nie pracuję.
Po ilu wykonanych zabiegach poczuła się pani pewnie jako chirurg?
- Ja ciągle nie do końca czuję się pewnie i miewam wątpliwości. Zresztą pewność w chirurgii jest zgubna, bo prowadzi do rutyny, a to jest niebezpieczne. Od początku studiów chciałam być zabiegowcem i od początku drugiego roku studiów przynajmniej raz w tygodniu chodziłam na oddział chirurgii. Spędzałam długie godziny na sali operacyjnej. Chirurgów jest wielu, ale raz na stu zdarza się taki, który ma niesamowite umiejętności. Mnie właśnie taki uczył zawodu - doktor Andrzej Pożarowski. Nauczył mnie nie tylko techniki, ale przede wszystkim sprawnego poruszania się w tzw. polu operacyjnym. Niuansów z chirurgii plastycznej i zdrowego rozsądku, mam nadzieję, (śmiech) nauczył mnie pan prof. Józef Jethon, niezwykły dydaktyk, cierpliwy nauczyciel i doświadczony operator. Pan prof. Marek Durlik, wyjątkowy człowiek, świetny lekarz, który uwierzył w moje zdolności organizacyjne, stworzył mi możliwość dalszego rozwoju zawodowego i naukowego. Muszę przyznać, że miałam szczęście do ludzi i do nauczycieli.
Co jest najtrudniejsze w pracy chirurga plastyka?
- Największym problemem są ludzie. Duży procent Polaków ma problem z zaakceptowaniem samych siebie. Są to na przykład osoby, które po kilku zabiegach z medycyny estetycznej tracą nad sobą kontrolę. Słyszą: "Świetnie wyglądasz, ubyło ci lat", a mimo to robią kolejną operację, która tak naprawdę już nie jest konieczna. Lekarz powinien wówczas powiedzieć "stop".
Ulepszanie, stylizowanie ciała zgodnie z modą i etapem w życiu to nic złego. Dzisiaj ludzie żyją pod presją kultu piękna i braku pozwolenia na starzenie się. Chirurgia plastyczna wyznacza pewnego rodzaju kryteria wyglądu i wyznacza kierunek dla przyszłej, ujednoliconej estetyki ciała. Operacje plastyczne pozwalają modyfikować ludzką cielesność, twarz, piersi, nos itd. Wyznaczają społecznie pożądany model idealnego ciała. Piękne, ale i niebezpieczne.
Żałowała pani kiedyś, że się podjęła jakiegoś zabiegu?
- Raz. Wymieniłam pacjentce implanty piersi w okresie infekcji. Uległam presji kobiety, która była osobą znaną i włożyłam jej nowe wkładki. Przez dwa tygodnie nie mogłam spać, nie wiedziałam, czy nastąpi odrzut, czy nie. Zgodziłam się na wkładki, nie robiąc liftingu piersi, który był potrzebny, bo pacjentka nie chciała mieć blizn. Efekt estetyczny był więc niezadowalający. Po zabiegu pacjentka obeszła całą Warszawę, opowiadając wszystkim znajomym, że beznadziejny ze mnie chirurg. Cóż, zrobiłam zabieg wbrew sobie, ulegając namowom pacjentki. Dziś wiem, że lepiej nie iść na taki kompromis.
Zdarzają się pacjentki, które najpierw sobie powiększyły piersi, a potem chcą, by je pani zmniejszyła?
- Mam jedną taką pacjentkę. Najpierw zmniejszyła piersi, potem zwiększyła, później znowu zredukowała. Czasem zależy to od tego, na jakim etapie życia kobieta jest i jaka osoba jest jej partnerem życiowym. Kobiety chcą się podobać swoim ukochanym i często dlatego decydują się na operacje.
Z jakimi problemami przychodzą do pani mężczyźni?
- Około 30 procent moich pacjentów to mężczyźni. Także tacy, którymi kierują względy nie zdrowotne, ale estetyczne. Mają domy, samochody, młode partnerki, więc chcą też coś poprawić w swoim wyglądzie. Likwidują oznaki starzenia się, czyli opadające powieki, robią liftingi twarzy, poprawiają nosy, modelują klatkę piersiową. Atrybuty męskości też sobie poprawiają, ale tym akurat się nie zajmuję.
Elżbieta Radzikowska. Doktor nauk medycznych, ordynator Oddziału Chirurgii Plastycznej szpitala MSW w Warszawie. Specjalizuje się w chirurgii ogólnej i chirurgii plastycznej. Pracowała m.in. w II Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej SPSK 4 w Lublinie oraz w I Klinice Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologicznej i Nowotworów Przewodu Pokarmowego SPSK 1 w Lublinie. W latach 2008-2012 pracowała na stanowisku asystenta w Klinice Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej CMKP im. Orłowskiego w Warszawie. W 2012 roku ukończyła specjalizację w chirurgii plastycznej.
Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka mądrych ludzi, z którymi rozmawia także w Radiu Pogoda, kawy i sportowych samochodów.