artykuły
(fot. Filip Springer)
(fot. Filip Springer)

Z tekstami o Łodzi jest pewien zasadniczy problem. Miasto przez całe lata gramoliło się mozolnie z dołu, w jaki zostało zepchnięte w czasach transformacji. Dopiero od niedawna nabiera nowej prędkości, czego dowodem są zachodzące tam zmiany. Niektóre z nich udane nie są - vide "stajnia dla jednorożców" . Inne zasługują na uznanie i kopiowanie - jak choćby kolejne łódzkie woonerfy [ulice łączące funkcję ulicy, deptaku, parkingu i miejsca spotkań mieszkańców - przyp. red.] czy idea zastępowania miejsc parkingowych tak zwanymi parkletami, czyli niewielkimi modułami z ławeczkami i zielenią.

(fot. Filip Springer)

Lata zaniedbań sprawiły też, że narastał w Łodzi potężny głód inwestycji sztandarowych. Taką jest właśnie wspomniana "stajnia dla jednorożców", taką jest też kompleks EC1 czy pseudotunel przecinający centrum miasta. Wszystkie one są drogie i widoczne z daleka - bo przecież Łódź przez lata była taka niedoinwestowana, więc teraz może sobie pozwolić na fajerwerki.

Wszystko to, plus wizerunek miasta wykreowany przez media ogólnopolskie, sprawiło, że mieszkańcy Łodzi strasznie są wyczuleni na wszelkie słowa krytyki. Ta wrażliwość stała się już wręcz symboliczna. Bo skoro tak długo o Łodzi mówiło się tylko źle, to teraz, gdy tak dużo się tam dzieje, trzeba mówić już tylko dobrze. Dotyczy to także kolejnych inwestycji oddawanych w tym mieście. Gubi się w tym wszystkim zdrowy rozsądek i umiar.

Na wstępie chciałem więc zadeklarować, że ja bardzo lubię Łódź, to fajne miasto.

Dlatego gdy w ubiegłym tygodniu otwarto dworzec Łódź Fabryczna, wsiadłem do pociągu i bladym świtem pojechałem go zobaczyć.

(fot. Filip Springer)

Mieszkańcy trzeciego pod względem liczby ludności miasta w Polsce (do niedawna drugiego) od lat czekali na ukończenie tej inwestycji. Poprzedni dworzec Fabryczny był jednym z tych miejsc, przez które można było przejść bezpośrednio do piekła. Dlatego z punktu widzenia czystej pragmatyki to bardzo dobrze, że Łódź ma nowy dworzec. Jest on czysty, ładnie na nim pachnie i można na nim wsiadać do pociągów oraz z nich wysiadać. Gdybyśmy pisali tylko o funkcji budynków, ten tekst kończyłby się w tym miejscu jakąś zgrabną, afirmacyjną puentą.

W architekturze jednak nie tylko o tę pragmatykę chodzi. Ona jest rzecz jasna ważna, za nią jednak czają się inne aspekty. Można bowiem architekturę odczytywać jako gest (idąc tropem myśli Wittgensteina) będący wyrazem pewnej wizji. Można z niej także wyłuskiwać opowieść o ludziach i miejscu. Można wreszcie - i trzeba - szukać w architekturze uniesień i przeżyć, które nasze życie w mieście uczynią bardziej znośnym, a nawet przyjemnym. Budynki, jako że ich trwanie liczone jest w dziesiątkach, a czasem setkach lat, są też swojego rodzaju przepowiednią przyszłości. Powstając, kreują wizję tego, co dopiero nadejdzie, kształtu, jaki miasto ma dopiero przyjąć. I o tym wszystkim trzeba pamiętać, patrząc na inwestycję taką jak dworzec Łódź Fabryczna - pochłonęła ona bowiem niebagatelną sumę 1,75 miliarda złotych i utrudniała życie mieszkańcom miasta przez wiele lat.

Przypomnę tylko, że ja bardzo lubię Łódź. To fajne miasto.

(fot. Filip Springer)

W kraju, w którym dworce kolejowe za wszelką cenę zastępuje się galeriami handlowymi, na pochwałę zasługuje fakt, że tutaj tej galerii handlowej nie ma. Otwartym pozostaje jednak pytanie, dlaczego Łódź Fabryczna jest tak wielka, jakby ta galeria tam była. Skala całego założenia przytłacza i przyprawia o zawrót głowy. Oczywiście pamiętać należy, że w przyszłości dworzec ten będzie dworcem przejazdowym, a ruch pociągów będzie tu bardziej intensywny niż dziś. Dlatego program obiektu zakłada obsługę nawet 200 tysięcy pasażerów dziennie. Dla porównania: warszawski Dworzec Centralny dziś obsługuje ok. 25 tysięcy podróżnych dziennie. Gdy rozpocznie się zaś remont warszawskiej linii średnicowej, pasażerów trzech jej głównych dworców (Zachodni, Centralny, Wschodni) ma przejąć Dworzec Gdański, przez który przetaczać ma się dziennie 50-60 tysięcy podróżnych. Założone dla dworca Fabrycznego 200 tysięcy to zatem wariant dość optymistyczny, zwłaszcza w kurczącej się Łodzi (zdaniem GUS do 2035 roku liczba mieszkańców miasta zmaleje z 700  do 577 tysięcy, a całego województwa łódzkiego - o blisko 300 tysięcy).

Można podejrzewać, że dworzec jest wielki, bo tylko takie obiekty mają polityczną wartość podczas kolejnych kampanii wyborczych. Inwestycje skromne i tanie gorzej wyglądają w propagandowych reklamówkach. Wszak to przy okazji otwarcia tej właśnie inwestycji doszło do gorszącej politycznej przepychanki o nożyczki i wstęgę.

(fot. Filip Springer)

Wróćmy jednak do architektury. Od strony zachodniej dworzec ma ambicje miastotwórcze. Obiekt przechodzi tu bowiem płynnie w nieco pochylony plac, który łagodnie wyprowadza podróżnych w kierunku centrum. Nad placem zwisa ekspresyjnie szklany dach, tworząc dosyć efektowne miejskie wnętrze. Dzięki temu, że dworzec jest zagłębiony w ziemi, nie ma się wrażenia przeskalowania całego założenia. Tutaj, przy tym właśnie placu, znajdują się też przystanki komunikacji publicznej (autobusowe i tramwajowe), na które już jednak żadna pochyłość nie prowadzi, a raczej dość strome schody. Można jednak je ominąć, nadrabiając nieco drogi. Brakuje tu parkingów dla rowerów, znajdują się one gdzie indziej (ale za to niektóre pod dachem i wszystkie z prawidłowymi u-kształtnymi stojakami!)

Przypomnę tylko, że bardzo lubię Łódź.

Wnętrze, poza swoją wielkością, pozostawia człowieka raczej obojętnym. Przykryty szklanym dachem obiekt (życzę powodzenia przy jego czyszczeniu i konserwacji) nie został zaopatrzony w żadne fajerwerki. Panuje tu przyjemny, wizualny spokój rozbity jedynie w kilku poczekalniach grafikami autorstwa Katarzyny Boguckiej. Estetyczne rozczarowanie pojawia się dopiero we wschodniej części dworca, tej służącej obsłudze pasażerów, którzy przyjechali tutaj samochodami. Nie wiedzieć po co tę część hali zaopatrzono z obu stron w historyzujące repliki elewacji starego dworca stojącego kiedyś w tym miejscu. To nawiązanie do historii miasta jest jednak nieudolne. Taka forma jej rozgrywania w architekturze należy już od dawna do przeszłości, jest chwytem tanim, tandetnym i populistycznym. Pseudozabytki pod szklanym dachem kojarzą się raczej z tanimi centrami handlowymi. Ma doprawdy Łódź tak bogatą historię zbudowaną na modernizacyjnych aspiracjach, że dałoby się jej wątki wpleść w ten nowy obiekt bez maskarady, która trąci sztucznością.

(fot. Filip Springer)

Co więcej, ta imitująca miasto część dworca wychodzi na coś, co z przyjemnym miastem w ludzkiej skali nic wspólnego nie ma. Oto bowiem flankujące kadr pseudokamieniczki prowadzą nasz wzrok w kierunku imponujących rozmiarów szklanej ściany, za którą urzeczywistnił się mokry sen łódzkich drogowców. Tam bowiem, na dalekich, wschodnich rubieżach dworca pozwolono im zrealizować wszystkie chore fantazje, jakie kiedykolwiek pojawiły się w ich tkwiących we wczesnych latach sześćdziesiątych głowach. Czegoż tu nie ma! Są ślimaki i estakady, przepusty, tunele, tuneliki, mury oporowe, ronda, zawijasy, zatoki i podpory, mnóstwo podpór. A pomiędzy tym wszystkim, wciśnięty między jezdnie a linię tramwajową, zagubiony okrągły skwerek, na którym zażywać rozkoszy będą chyba tylko jacyś skończeni miłośnicy betonu.

Gdy jakiś czas temu udostępniłem na Facebooku zdjęcie tej części dworca, próbowano mnie przekonać, że to tylko na fotografii wygląda tak źle. To nieprawda. W rzeczywistości wygląda to o wiele gorzej. Jest straszne i nieludzkie. Wszystko to zaś wybudowano, by ułatwić dojazd do parkingu na blisko 1000 samochodów. Wracamy więc do tej myśli, że ktoś, projektując ten obiekt, naprawdę z przyzwyczajenia zaprojektował galerię handlową.

(fot. Filip Springer)

Jest to smutne nie tylko z powodu tego, jak wygląda. Ilość wylanego tu bezmyślnie betonu prowadzi nas do wizji miasta, jaka się z tej inwestycji złowrogo wyłania. Jest to miasto samochodów, to dla nich ten wysiłek, po to jest to wszystko. Z nowoczesnym, zrównoważonym miastem nie ma to nic wspólnego.

A mimo to nadal bardzo lubię Łódź.

Na tym jednak nie koniec. Obchodząc bowiem dworzec dookoła, trudno nie dojść do wniosku, że jego projektanci szczerze nienawidzą zieleni. Otoczenie obiektu i plac znajdujący się nad nim to bowiem przygnębiająca, szara pustynia, dla której trudno szukać jakiegokolwiek usprawiedliwienia. Nie mogą go na pewno stanowić te mikroskopijne donice ustawione przy nielicznych ławkach, które - jak można się domyślać - zostaną obsadzone roślinnością na wiosnę. Konia z rzędem temu, kto będzie chciał tu siedzieć, zwłaszcza latem. Na żart zakrawa fakt, że najbardziej zielony jest tu (a raczej być może będzie) wąwóz, jaki powstał między nowym dworcem a kompleksem EC1. Profilaktycznie przerzucono jednak nad nim kładki, żeby nikt się z tą roślinnością bliżej nie spotkał.

W porównaniu z innymi oddawanymi w ostatnich latach dworcami Łódź Fabryczna nie wypada jednak najgorzej. Głównie dlatego, że standard, jaki w tym temacie wyznaczyli kolejarze, jest żałośnie niski. Nie jest bowiem trudno zaprojektować dworzec lepszy od choćby tego  w Poznaniu . Także dworzec w Katowicach, niegdyś ikoniczny przykład brutalizmu, dziś jest jedynie dobudówką do antymiejskiej galerii handlowej.

(fot. Filip Springer)

Łódź Fabryczna tych grzechów nie powiela - trudno jej zarzucić cokolwiek pod względem funkcjonalności (choć to w najbliższych tygodniach zostanie zweryfikowane ostatecznie przez życie). Także pod względem estetyki dworzec ten wydaje się być z grubsza rzecz ujmując nieprzegadany - widać, że próbowano zrezygnować z wizualnych wykrzykników. Cel zostałby osiągnięty, gdyby nie ta nieszczęsna zabawa w historię we wschodniej części obiektu. Ale też z drugiej strony trudno się tym dworcem w jakikolwiek sposób zachwycić. Jego architektura jest wtórna, to coś, co grano wiele razy i wiadomo było, że zrobi wrażenie. Co więcej, jeśli z tego budynku ma się wyłaniać jakaś opowieść o nowoczesnej Łodzi, to jest to opowieść o mieście rządzonym przez psychopatycznych inżynierów drogowych i brukarzy. Łódź Fabryczna jako symbol przemian zachodzących w Łodzi wypada więc średnio i dość blado. Można jednak dodać, że na tle mizeroty innych dworcowych realizacji w Polsce obiekt ten z pewnością się wyróżnia. Choćby rozmiarem.

A poza tym naprawdę lubię Łódź.

Zobacz wideo

Dworzec Łódź Fabryczna został zaprojektowany przez pracownię Systra S.A. Oddział w Polsce, a wybudowany przez konsorcjum firm Torpol-Astaldi-PBDiM-Intercor. Inwestorem jest PKP i Miasto Łódź.

Książki Filipa Springera dostępne w promocyjnej cenie w Publio.pl>>

Filip Springer. Reporter, fotograf, współpracuje z "Dużym Formatem", "Polityką", "Tygodnikiem Powszechnym". Autor książek reporterskich poświęconych przestrzeni, między innymi "Źle Urodzonych" (Karakter), "Zaczynu. O Zofii i Oskarze Hansenach" (Karakter) oraz "Wanny z kolumnadą. Reportaży o polskiej przestrzeni" (Czarne), "13 Pięter" (Czarne) i "Księgi Zachwytów" (Agora). Stypendysta Fundacji Herodot im. Ryszarda Kapuścińskiego.