artykuły
Opowieści o służbowych eskapadach wcale nie muszą być żenujące (fot. Shutterstock.com)
Opowieści o służbowych eskapadach wcale nie muszą być żenujące (fot. Shutterstock.com)

Z czym może kojarzyć się wyjazd z koleżankami i kolegami z pracy? Z piciem i kacem? Dla wielu jego symbolem mogłaby być flaszka wódki lub kufel piwa. Przemawiają za tym przykłady z życia i z popkultury. Choćby słynny wyjazd jednego z oddziałów ZUS, opisany najpierw w "Super Expressie", a potem w "Wyznaniach hieny. Jak to się robi w brukowcu" Piotra Mieśnika. Najbarwniejszymi bohaterami mocno podkolorowanej relacji z wycieczki urzędników byli Mareczek i Marika. Wieść o ich romansie błyskawicznie dotarła do kolegów z pracy, sąsiadów i żony.

Tu pojawia się kolejny element towarzyszący opiniom o wyjazdach integracyjnych - groźba zdrady, przecież najczęściej na wycieczki służbowe jeździmy w pojedynkę. Taki scenariusz potwierdza film Przemysława Angermana  "Wyjazd integracyjny". Fabuła jako pierwsza w historii polskiego kina otrzymała Węża - nagrodę dla najgorszego filmu, odpowiednik hollywoodzkich Złotych Malin. Opowieści o wycieczce korporacji Polish Lody nie uratowała nawet dobra obsada - zagrali m.in. Katarzyna Figura, Tomasz Kot, Tomasz Karolak i Jan Frycz, do tego ostatniego trafił specjalny Wąż "za występ poniżej godności".

Kadr z filmu "Wyjazd integracyjny" (fot. materiały prasowe)

Opowieści o służbowych eskapadach bywają żenujące, ale takie być nie muszą. Agencje zajmujące się ich organizacją wymyślają coraz ciekawsze oferty: wyjazdy z kursem dla kolekcjonerów sztuki, przeróżne zawody sportowe, wypady do gospodarstw agroturystycznych i akcje stwarzające okazję do pomocy charytatywnej.

Empatia zamiast inscenizacji

Nie tak dawno opisywany był w mediach pomysł Piotra Wikarka z Navegadores , który znudzony korporacyjnymi metodami na integrację zaproponował szefom i pracownikom, by zamiast bić się na niby w udawanych turniejach rycerskich, zakasali rękawy i zabrali się do wykopywania studni. Dzięki uruchomieniu w 2010 r. jednej z nich w Etiopii woda dotarła do szkoły i kliniki prowadzonej przez Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Ducha Św.

- Nie mamy w ofercie stałych, szablonowych rozwiązań. Każde działanie przygotowujemy indywidualnie, uwzględniając potrzeby konkretnej firmy, w zależności od branży, wielkości zespołu, czasu, budżetu - opowiada Piotr Wikarek. - Wspólnym mianownikiem jest pomoc rozwojowa (rzadziej humanitarna), w tej dziedzinie mieszczą się wszystkie nasze realizacje. Integrację zespołów możemy prowadzić w Polsce albo poza Polską. W pierwszym przypadku opracowanie sensownego i istotnego etycznie projektu opartego na uniwersalnych wartościach, jak humanitaryzm, empatia, wyrównanie szans, zmniejszanie nierówności, jest zawsze dla nas większym wyzwaniem. Nigdy nie bierzemy udziału w grach pozorów, sztafażach i "teatralnych" inscenizacjach.

Pracownicy korporacji podczas renowacji ośrodka edukacyjnego dla niepiśmiennych kobiet. Antyatlas, Maroko (fot. J. Marczewski / Navegadores)

Poza Polską Navegadores działa głównie w krajach rozwijających się. Te projekty ukierunkowane są na pomoc w zwiększeniu dostępu do wody, opieki medycznej, energii elektrycznej i edukacji. Współpraca ze światem biznesu rozszerza się też na inne działania. W maju organizacja zebrała od współpracujących z nią firm produkty i zorganizowała transport z pomocą humanitarną dla uchodźców wewnętrznych na Ukrainie.

Zabawa to nic złego

Na potrzebę zaoferowania uczestnikom wyjazdów czegoś więcej niż tylko dobrej zabawy zwraca uwagę również Wojciech Eichelberger. - Wyjazd integracyjny może być pomocny w tworzeniu dobrej atmosfery w firmie, ale wiele zależy od tego, w jakim momencie i w jaki sposób jest organizowany. Gdy przypomina film "Wyjazd integracyjny", wszyscy bawią się i piją, a potem nie dość, że są zmęczeni, to na dodatek komplikują sobie życie. A przecież takie spotkania nie muszą ograniczać się do biesiady. Mogą być okazją do otwartych rozmów z pracownikami, dyskusji o ważnych sprawach firmy, feed backu dla menedżmentu - mówi psycholog. - W firmie na ogół nie ma na to czasu ani warunków. Można zaaranżować krótką konferencję z sesją składanych na kartkach, anonimowych pytań i udzielaniem na nie odpowiedzi. Wyjazdy integracyjne nie służą tylko integracji grupy pracowników, lecz przede wszystkim integracji pracowników z firmą. O tej ostatniej sprawie trzeba myśleć strategicznie i perspektywicznie - dodaje.

"Wyjazdy integracyjne nie służą tylko integracji grupy pracowników, lecz przede wszystkim integracji pracowników z firmą" (fot. Shutterstock.com)

Wojciech Eichelberger zwraca również uwagę na to, że w czasach, gdy często jesteśmy zestresowani, ważne jest, by organizatorzy wydarzenia przewidzieli czas na odreagowanie  i relaks. Nieporównywalnie lepszym odreagowaniem niż zakrapiana impreza są atrakcyjnie zorganizowane zajęcia sportowe. Najlepiej działa jakaś forma zabawowego współzawodnictwa w sportach drużynowych. Wyzwania grupowe uczą solidarności i współpracy w zespole. W bawieniu się na wyjazdach integracyjnych nie ma nic złego. Gdy dorośli, zestresowani ludzie poczują się choć trochę  jak dzieci, to prędzej wypoczną, lepiej się zregenerują, a także  rozbudzą swoją kreatywność. Warto jednak pamiętać, że nadmiar alkoholu odcina nam drogę do wewnętrznego, kreatywnego dziecka.

- Na co dzień jesteśmy zabiegani, pracujemy nawet na urlopie, dlatego pracodawca powinien myśleć też o zdrowiu swojego zespołu. Może na przykład zorganizować spotkanie z dietetykiem, który opowie o tym, jak powinniśmy się odżywiać - radzi psycholog. - Ludziom często brakuje pomysłu na pasję lub hobby, więc bardzo inspirujące dla pracowników są spotkania z ludźmi wielkich pasji i talentów - zauważa.

Autoportret

Przykładem takiego działania jest inicjatywa Fundacji Art Transfer , która organizuje wyjazdy ze sztuką i zaprasza na nie artystów. Malarka Bogna Gniazdowska uczestniczyła w nich już kilka razy. - Poznałam w ten sposób wiele utalentowanych osób. Niektórzy uczniowie przychodzą teraz na wernisaże moich wystaw. To ciekawe, że osoby zajmujące się na co dzień biznesem, bardzo trzeźwo myślące, potrafiły tak szybko otworzyć się na sztukę - mówi artystka. - Prowadzone przeze mnie zajęcia dzielą się na część merytoryczną i praktyczną. Najpierw urządzamy slajdowisko , w czasie którego opowiadamy historię artysty, na przykład historię Vincenta van Gogha, później uczymy różnych technik malarskich, mówimy o tym, jak mieszać farby, i przechodzimy do malowania - opowiada.

"Najpierw urządzamy slajdowisko, w czasie którego opowiadamy historię artysty, później uczymy różnych technik malarskich i przechodzimy do malowania" (fot. Fundacja Art Transfer)

Magdalena Kąkolewska, przedstawicielka Fundacji Art Transfer, zauważa, że pomysł na wyjazdy ze sztuką wyrósł z chęci stworzenia niezawodowej platformy wspólnego spędzania czasu, która byłaby nietypowa w stosunku do dotychczasowych aktywności pracowników. - Zorganizowaliśmy między innymi wyjazd do Kazimierza Dolnego, gdzie w latach 20. XX w. powstała grupa artystyczna Bractwo św. Łukasza. Tworzyli ją prof. Tadeusz Pruszkowski i jego studenci z warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Z grupą byli związani tacy artyści jak Antoni Michalak, Jan Zamoyski i Bolesław Cybis. Artystyczna aura miasta jest pretekstem do rozmowy o sztuce i historii. Jednym z tematów był portret, po części teoretycznej uczestnicy wyjazdu przystąpili do malowania swoich autoportretów. To zadanie stało się pretekstem do opowieści o sobie, do wspomnień z dzieciństwa, z czasów, kiedy się jeszcze malowało. Wspólna praca, poznawanie czegoś zbliża ludzi do siebie, otwiera ich, pokazuje z innej strony - opowiada Magdalena Kąkolewska.

Art Transfer uczy również podstaw kolekcjonowania, prowadzi wykłady o znanych artystach, organizuje dla uczestników wyjazdów gry miejskie. Ta ostatnia aktywność służy przede wszystkim integracji najbliższych współpracowników - tworzony przez nich zespół rywalizuje z innym departamentem.

- Wspólne tworzenie daje też szansę na refleksję i relaks. Jest bezpieczne, ponieważ wykluczamy tu element oceny, nie ustalamy, czy coś jest ładne, czy nie. Unikamy niezdrowej rywalizacji, która może pojawić się w przypadku zadań fizycznych, niektórzy po prostu mogą nie mieć na nie siły - mówi Magdalena Kąkolewska.

Niemałe znaczenie ma też aspekt edukacyjny tego typu przedsięwzięcia. W tym kontekście pożyteczne i ciekawe mogą być również wspólne podróże. Bogate firmy mogą sobie pozwolić nawet na wyprawę do Chin. Bardziej przystępne cenowo są zapewne rejsy promem połączone z wyprawą kajakową wokół Karlskrony.

Oscarowa gala

Taka eskapada na pewno byłaby okazją do wspomnień w firmowej kuchni, ale jak wynika z badań PB Online Sp. z o.o. , dla większości pracowników mogłaby okazać się zbyt obciążająca fizycznie, ponieważ aktywne uprawianie sportu jest najmniej pożądane na takich wyjazdach. Respondenci cenią sobie za to wygodę i dobrą lokalizację oraz biesiady, bankiety, dansingi i dyskoteki. Większość z nich nie pogardziłaby też wycieczkami krajoznawczymi. Dla 65 proc. ważnym elementem programu takich wyjazdów są szkolenia produktowe, warsztaty i treningi umiejętności psychospołecznych. Na pytanie o to, czy wyjazdy integracyjne sprzyjają zdradzie i nadużywaniu alkoholu, badani odpowiadali, że raczej nie, choć jedna czwarta z nich uznała, że nadal pije się trochę za dużo. Wielu też wyrażało chęć zabrania na firmowy wyjazd rodziny.

"Dla 65 proc. pracowników ważnym elementem programu wyjazdów integracyjnych są szkolenia produktowe, warsztaty i treningi umiejętności psychospołecznych" (fot. Shutterstock.com)

Ponad połowa respondentów chciałaby, aby pracownicy mieli większy wpływ na wybór miejsca i oferty. Takie demokratyczne rozwiązanie stosuje jedna z dużych międzynarodowych korporacji, mająca swoje oddziały w kilku miastach Polski. Pomysły na organizowane co roku trzydniowe wyjazdy (od środy do piątku) zgłaszają właśnie pracownicy. O dziwo, nie zawsze wybierają komfort - mniej wygodny, ale na pewno sprzyjający integracji był dwudniowy rejs żaglówkami, z noclegiem w kajutach. Pomysłem pracowników był również przeprowadzony na Mazurach kurs resuscytacji i defibrylacji. - Ćwiczyliśmy na fantomach, musieliśmy odgrywać zaaranżowane scenki, między innymi z wypadkiem samochodowym, w którym ratowaliśmy rannego, zakrwawionego człowieka - opowiada jedna z uczestniczek wyjazdu i dodaje, że oczywiście zdarzają się bardziej rozrywkowe propozycje, takie jak sesja do kalendarza stylizowana na profesjonalną - z dobrym fotografem, stylistą i makijażystą, lub - jak okazało się - prześmieszne, gotowanie w grupach. Każda grupa miała swojego kucharza, który pomagał przygotować potrawy skonsumowane potem wspólnie podczas kolacji.

Dobre wspomnienia i zapis na taśmie mają na pewno pracownicy, którzy podczas wyjazdu integracyjnego nakręcili teledysk. Podobnie jak w przypadku kursu pierwszej pomocy, kalendarza i gotowania w przygotowaniu wideoklipu pomagali im fachowcy. Po całym dniu pracy późnym wieczorem odbyła się ceremonia wręczenia "Oscarów". Stroje wieczorowe były obowiązkowe! Dużo emocji przyniosła również wspólna praca przy kręceniu lipdubu, uczestnicy wyjazdu integracyjnego udawali, że śpiewają piosenkę "Happy" Pharrella Williamsa.

Fajną propozycją dla osób lubiących aktywnie spędzać czas jest szkolenie ratowników górskich organizowane w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, przygotowane również dla tych, którzy nie znają podstaw wspinaczki.

Szkolenia wcale nie są złe

W wielu przypadkach wyjazdy skoncentrowane są tylko na integracji, sprawy związane z działalnością firmy zostawiane są w biurze. Jednak - jak wynika z cytowanego wcześniej badania - pracownicy chętnie korzystają również ze szkoleń służących poprawie funkcjonowania firmy. Takie działania sprzyjają zrozumieniu mechanizmów rządzących przedsiębiorstwem, spojrzeniu na jego funkcjonowanie z dystansem. Nierzadko dzięki pomocy prowadzących szkolenia fachowców można zwiększyć efektywność firmy. Poza tym, gdy ludzie tworzą zgrany zespół i widzą w tym, co robią, sens - pracują wydajniej.

Mniej zobowiązująca atmosfera może pomóc też w rozwiązywaniu konfliktów. To oczywiste, że wszystko zależy od wagi problemów. Na pewno nie uda się znaleźć antidotum na coś, co ma głębsze podłoże. Wtedy wyciąganie pracowników za miasto może tylko pogłębić frustrację. Bywa też, że konflikty personalne są tak duże, że nie ma szans na wspólną zabawę. - Pamiętam, że w firmie, w której kiedyś pracowałem, zespół miał bardzo złe relacje z szefem. Pojechaliśmy na Mazury, w planie było wspólne żeglowanie. Szef ochoczo wskoczył do łódki, ale okazało się, że nikt nie chciał mu towarzyszyć - opowiada menedżer z branży finansowej.

"Sprzyjający integracji był dwudniowy rejs żaglówkami, z noclegiem w kajutach" (fot. Shutterstock.com)

Takie sytuacje bywają kłopotliwe, kryzysu w zespole nie da się pokonać w czasie jednorazowego wypadu za miasto. Jak zauważa Wojciech Eichelberger, dobre międzyludzkie relacje tworzone są długofalowo. Dlatego dobrze prosperujące przedsiębiorstwa, inwestujące w swoją kadrę po to, by potem korzystać z doświadczenia pracowników chcących pozostać z nimi na dłużej, zwykle organizują wyjazdy integracyjne. Firmom, które liczą na szybki zysk i tanią siłę roboczą, raczej nie będą się one opłacać.

Edyta Borkowska. Dziennikarka. M.in. redagowała weekendowy magazyn Gazeta.pl, prowadziła Serwis Kulturalny "Rzeczpospolitej" i pisała do "Przekroju". Potrafi godzinami oglądać fotografie, lubi ludzi ciekawych świata i wierzy w polskie młode kino. Kocha psy i współpracuje z warszawskim konceptem Pies Czy Suka oraz prowadzi serwis wsk.waw.pl .