artykuły
(fot. Filip Springer)
(fot. Filip Springer)

Dla mnie to było odkrycie. Oczywiście zaraz odezwą się komentarze, że oto słoik przyjechał do Warszawy i wydziwia, nawet jednak najbardziej warszawscy warszawiacy muszą przyznać, że można mieszkać w stolicy, można w okolicy tego budynku przechodzić dziesiątki razy i nadal nie mieć o jego istnieniu bladego pojęcia.

>>> Od dzisiaj działamy siedem dni w tygodniu. Poznaj nowy Weekend w Gazeta.pl

Został sprytnie ukryty - nie widać go, gdy idzie się ulicą Moliera, z trudem można go dostrzec między drzewami, spacerując ul. Kozią. Budynek stara się specjalnie nie wystawać ponad inne. Aby go zobaczyć, trzeba zajrzeć na jedno z podwórek domów stojących przy wspomnianych ulicach. Stoi na ich zapleczu. Stoi i się pyszni.

(fot. Filip Springer)

Jest młodszym bratem tego, którego wszyscy znają. Któż bowiem nie kojarzy charakterystycznej bryły bloku przy ulicy Karowej 18A. Na jego geometryczne wykusze zwracają uwagę niemal wszyscy, którzy w tę czy inną stronę idą Krakowskim Przedmieściem. Karowa 18A jest obfotografowana ze wszystkich stron i o każdej porze roku. Wystarczy wpisać ten adres w wyszukiwarkę grafiki. Obiekt powstał w 1978 r. - zaprojektował go zespół architektów pod kierownictwem Jerzego Kuźmienki i Piotra Sembrata. Gdy przystępowali do pracy nad nim, mieli już jednak inną, nie mniej udaną, za to o wiele mniej widoczną realizację. Budynek mieszkalny przy Koziej 9. Wpisanie tego adresu do internetowej wyszukiwarki nie owocuje już taką masą zdjęć. A szkoda.

(fot. Filip Springer)

Budynek ten ukryto nie bez powodu. Mieli w nim zamieszkać wybrańcy ówczesnej władzy - był projektowany dla uprzywilejowanych pracowników ministerstw i innych państwowych instytucji. Przeciętny Kowalski o przydziale mieszkania tutaj mógł sobie jedynie pomarzyć. Właśnie dlatego budynek zdecydowano się nieco ukryć, tak by nie kłuł w oczy tych wszystkich Kowalskich mieszkających w standardowych blokach. Nie oszczędzano jednak na jakości architektury i standardzie jej wykonania.

(fot. Filip Springer)

Kozia 9 to świetny adres - samo centrum miasta, blisko stąd na Starówkę, w zasięgu spaceru są wszystkie ważniejsze gmachy, Teatr Wielki Opera Narodowa znajduje się właściwie po sąsiedzku. Aż trudno w to wszystko uwierzyć, gdy stanie się na zielonym dziedzińcu, a właściwie w niewielkim parku, jaki posesja ta współdzieli dziś z Muzeum Karykatury. Cicho tu, spokojnie, roślinnie - sielsko. Huk i zgiełk wielkiego miasta został gdzieś indziej, tutaj można wypoczywać w ciszy i spokoju.

Z tej zieleni wynurza się właśnie (i to dosłownie, kto nie wierzy, niech tam czym prędzej idzie i się przekona) budynek zaprojektowany przez Jerzego Kuźmienkę i Piotra Sembrata. Przygodą jest oglądanie go, chodzenie wokół. Z każdej strony bowiem ten obiekt wygląda zupełnie inaczej, odsłania nowe widoki, zachwyca i czaruje.

(fot. Filip Springer)

Od strony parku i ulicy Koziej to właściwie gigantyczna ściana spiętrzonych balkonów. Wiele z nich opływa dziś roślinnością pielęgnowaną przez mieszkańców, co dodatkowo łagodzi siłę działania tej architektury. Balkony są rzecz jasna ponadstandardowych rozmiarów i usytuowano je w taki sposób, by mieszkańcy mogli cieszyć się prywatnością. Budynek ma bowiem tę charakterystyczną cechę, że wzrasta stopniowo, zarówno w pionie, jak i poziomie. Jego najniższy, północno-zachodni i nieco cofnięty segment ma tylko trzy piętra, najwyższy, południowo-wschodni i najbardziej wysunięty w stronę parku jest o cztery kondygnacje wyższy. Z mieszkań i ich balkonów na ostatnich piętrach rozciąga się zapierający dech widok na warszawską Starówkę i Wisłę wraz ze śródmiejskimi mostami.

(fot. Filip Springer)

Od strony ulicy Moliera i zaplecza stojących przy niej domów budynek prezentuje się nie mniej spektakularnie, choć trzeba przyznać, że także nieco groźniej. O ile od strony parku kojarzył się nieco z marzeniami o wiszących ogrodach, o tyle tutaj przybiera kształt bunkra. Od tej strony zlokalizowano w mieszkaniach kuchnie i inne pomieszczenia gospodarcze. Elewacja znów została rozbita i spiętrzona w charakterystyczny dla jej twórców sposób. Ma to znaczenie nie tylko formalne - umieszczenie okien de facto prostopadle do płaszczyzny elewacji pozwala doświetlić z tej strony kuchenne wnętrza.

(fot. Filip Springer)

Mieszkania tutaj to rzecz jasna nie typowe klitki. Aż 23 lokale mają powierzchnię 100 metrów kwadratowych, dwa mieszkania są dwupoziomowe. Obiekt zaopatrzono też w podziemny garaż (wjazd zarówno od strony Moliera, jak i Koziej), który przykryto trawnikiem. Nic więc dziwnego, że dziś za 68-metrowe mieszkanie w tej lokalizacji trzeba zapłacić prawie milion złotych.

Książki Filipa Springera są dostępne jako e-booki w Publio.pl

Filip Springer . Reporter, fotograf, współpracuje z " Dużym Formatem", " Polityką", " Tygodnikiem Powszechnym". Autor książek reporterskich poświęconych przestrzeni, między innymi " Zaczynu. O Zofii i Oskarze Hansenach" (Karakter) oraz " Wanny z kolumnadą. Reportaży o polskiej przestrzeni" (Czarne). Stypendysta Fundacji Herodot im. Ryszarda Kapuścińskiego.