artykuły
Bazar Różyckiego (fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl)
Bazar Różyckiego (fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl)

" Na Bazarze Różyckiego Idzie handel na całego. Kawior, szampan, śledzie z beczki, Czapka z daszkiem, hełm niemiecki, Nowy rower bez pedałów, Słoń w krawacie, sztyft z regału, Zegar z turbo cyferblatem, Kałasznikow z termostatem"

(Henryk Rejmer "Ballada o Bazarze Różyckiego, numer na rolkę")

O Bazarze Różyckiego mówiło się, że można na nim wszystko kupić i wszystko sprzedać. Wbrew pozorom nie było to tylko hasło reklamowe. Kiedy wydawało się, że jakiegoś towaru w kraju nie ma, ostatnią deską ratunku okazywał się właśnie "Różyc". Taką markę wyrobił sobie już po wojnie, kiedy siermiężna gospodarka stalinizmu nie była w stanie sprostać nawet podstawowym potrzebom obywateli. Można więc sobie tylko wyobrażać, w jakich tarapatach znaleźli się twórcy rodzącej się telewizji. Musieli improwizować. Pojechali na Pragę, gdzie na Bazarze Różyckiego sprzedawano części odzyskane z zakopywanych podczas okupacji radioodbiorników. Dzięki nim powstała KT3 - pierwsza kamera, na której pracowali operatorzy TVP.

Powojenny bazar wprowadzał również nowe trendy do świata mody. Wtedy pojawiły się na nim pierwsze w Polsce bluzki ze sztucznego tworzywa. Szyto je z nylonowych spadochronów, które pozostały po alianckich zrzutach.

"Różyc" w latach 80' (fot. Sławomir Sierzputowski / Agencja Gazeta)

Dobrą passę bazar utrzymywał przez cały okres PRL-u. W latach 80. do zlokalizowanej na bazarze wypożyczalni wideo ściągały całe tłumy. Można tu było dostać pirackie kopie wszystkich największych hitów z Hollywood. Sprowadzono je zza Odry. Jedynym mankamentem był niemiecki dubbing, który trzeba było przykryć głosem polskiego lektora. Tłumaczenia pozostawiały wiele do życzenia, ale lepszych wersji w kraju nie było.

Warszawski duch

Wielkość Różyca zniszczył kapitalizm i potężny konkurent - Jarmark Europa. Jednak pozostaje on najstarszym wciąż działającym targowiskiem w stolicy. I to starszym, niż się wydawało. Według najnowszych badań varsavianisty Janusza Sujeckiego, które ukażą się w najbliższym numerze "Kroniki Warszawy", bazar powstał już w lipcu 1882 roku. Była to jedna z wielu inwestycji praskiego przedsiębiorcy Juliana Różyckiego, szanowanego właściciela kilku świetnie prosperujących aptek, a także wytwórni wód gazowanych. Jej wizytówką był olbrzymi kiosk w kształcie syfonu, stojący przed wojną za główną bramą bazaru. Różycki słynął też z działalności społecznej. Przeznaczał pieniądze na rozwój kolei, szkół i szpitali. Przyszłe pokolenia miały go jednak zapamiętać jako twórcę praskiego bazaru, który nie dość, że stał się mekką warszawskiego handlu, to także jednym z głównych ośrodków zachowujących tradycje życia społeczno-kulturalnego dawnej stolicy.

- Po wojnie w to miejsce przeniosła się przedwojenna Warszawa. Bazar zachował jej klimat i język. Stał się jej nowym sercem - mówi prof. Wiesław Władyka, historyk i publicysta "Polityki". Powojenny "Różyc" był niezwykłą mieszanką zapachów, smaków, dźwięków, gwarowych języków. Jej esencję stanowił mityczny już dziś warszawski duch, który właśnie w tej praskiej enklawie znalazł schronienie przed szarzyzną Peerelu.

Próba zespołu Kapela Bazar Różyckiego (fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta)

Pewien starszy pan, rocznik jeszcze przedwojenny, przyjeżdża na bazar do dziś tylko po to, by tego ducha chłonąć. Coraz mniej jest miejsc, gdzie może poczuć namiastkę dawnej Warszawy. Zagląda jeszcze na giełdę staroci na Kole. - Ale tam już ludzie coraz gorsi - przyznaje ze smutkiem i po chwili odpoczynku dla operowanych stawów oddala się na kolejny obchód po głównej alejce bazaru. Nie musi przeciskać się w tłoku, bo współczesny "Różyc" świeci pustkami i jedynie nieustępliwości kupców zawdzięcza swoje istnienie. Większość z nich to osoby starsze, którym coraz trudniej walczyć z przeciwnościami losu. Niektórzy żalą się, że gdyby nie emerytura, to już pewnie musieliby zwinąć interes. W słoneczną sobotę klientów jest nawet sporo, ale w tygodniu mało kto odwiedza ich stoiska.

Kupcy jednak nie załamują rąk. Pani Bogumiła Kasprzyk należy do tych z najdłuższym stażem. Jej rodzina związana jest z bazarem od zakończenia wojny, sama przejęła interes w 1989 roku. - Kiedy mówi się o bazarze, to tylko, że on upada, a nikt nie pisze, że mimo trudnej sytuacji dajemy sobie radę. Ludzie przychodzą i dziwią się: "A to bazar jeszcze istnieje?" - skarży się. Istnieje. I możliwe, że wkrótce dostanie nowe życie.

Czasy dawnej świetności Bazaru Różyckiego minęły. Jaka będzie jego przyszłość? (fot. Robert Kowalewski / Agencja Gazeta)

" Różyc" po nowemu

Do 2022 roku ratusz chce przeznaczyć na rewitalizację prawobrzeżnej Warszawy aż 1,4 miliarda złotych, z czego 10 milionów ma trafić na bazar. Wizja nowego "Różyca" kreślona jest ze sporym rozmachem. Jej autorką jest Aleksandra Wasilkowska, architektka zajmująca się rewitalizacją targowisk i strategiami dla handlu ulicznego. Wychowała się na Szmulkach, w praskim zagłębiu artystycznym przy ulicy 11 Listopada miała swoją pracownię. Gdy miasto zaproponowało jej rewitalizację "Różyca", jej losy znów splotły się z Pragą.

Według projektu Wasilkowskiej centrum nowego bazaru mają tworzyć nowoczesne, trójkątne stragany, których elewacje zbudowane będą w części z charakterystycznych zielonych desek starych budek. Z placem handlowym sąsiadować ma publiczny plac miejski z fontanną mgielną i pomnikiem Różyckiego. Przewidziana jest także strefa sąsiedzka dla seniorów i dzieci, gdzie będzie można odpocząć i przyrządzić posiłek na świeżym powietrzu. Wokół bazaru staną hotel, hostel i przedszkole, a przy nowej drodze, łączącej go z ulicą Kijowską - niskoczynszowe mieszkania z handlem na parterze i dodatkowym pasażem targowym. Od strony ulicy Targowej powstaną zaś budynki, w których ulokować miałyby się m.in. organizacje pozarządowe i administracja bazaru. Na parterach przewidziane są m.in. rekonstrukcja historycznych straganów z warsztatami dla przedstawicieli ginących zawodów oraz arkady, w których również odbywałby się handel.

Bazar Różyckiego po rewitalizacji - widok z góry (fot. materiały prasowe - Pracownia Architektoniczna Aleksandra Wasilkowska)

- To jeden z pierwszych naprawdę przemyślanych projektów rewitalizacji bazaru - ocenia Krzysztof Michalski z Praskiego Stowarzyszenia Mieszkańców "Michałów". - Oprócz funkcji handlowych wyznacza Bazarowi Różyckiego rolę centrum lokalnego integrującego praską społeczność. Walczy też z monokulturą handlu na Bazarze Różyckiego. Dziś przeważają tu sklepy odzieżowe pod chmurką, tymczasem może to być miejsce pełniące funkcje ekologicznego bazaru, agory kolekcjonerów, podobnie jak Koło na Woli, oraz inkubatora działań kulturalnych .

Początkowo projekt miał być realizowany tylko na jednej trzeciej terenu bazaru, która należy do miasta. Pozostałe dwie trzecie to własność 18 spadkobierców Juliana Różyckiego i tę część planowano rewitalizować w drugim etapie. Jednak ostatecznie zwyciężył pomysł, żeby inwestycję przeprowadzić za jednym zamachem na scalonej przez miasto działce. Nieoficjalnie wiadomo, że rozmowy ze spadkobiercami idą w dobrym kierunku. Jeśli zakończą się sukcesem, to będzie można przystąpić do projektu budowlanego i uzyskania pozwoleń - także konserwatora zabytków. Czego będą dotyczyły jego uwagi? - Mamy wątpliwości co do tego, czy trójkątne stragany wpisują się w historyczne pojęcie bazaru, będącego układem równolegle umieszczonych budek - mówi Michał Krasucki, zastępca Stołecznego Konserwatora Zabytków. - Będziemy również ostrożni co do wysokości zabudowy, a także rozmiarów agory, bo bazar nie może stać się przecież głównie placem miejskim - ocenia Krasucki.

Zdaniem Wasilkowskiej najnowsza wersja projektu nie tylko spełnia wszystkie zalecenia zapisane w planie miejscowym, ale i dodatkowo uwzględnia propozycje kupców i społeczników: w wejściu od ulicy Targowej przywraca przedwojenne symbole "Różyca" - ozdobną bramę z napisem "bazar" i kiosk-syfon. W dodatku estetyka parteru budynku przy głównej bramie nawiązuje do XIX-wiecznej architektury kramów. A jako "stała ruina" zachowane mają być pozostałości kamienicy Różyckiego, znajdujące się pomiędzy bazarem a planowanym Centrum Kreatywności.

Tak będzie wyglądał Bazaru Różyckiego. Widok po wejściu przez bramę od Targowej (fot. materiały prasowe - Pracownia Architektoniczna Aleksandra Wasilkowska)

Ile bazaru w bazarze?

Dyskusje nad przyszłym kształtem Bazaru Różyckiego przypominają te, które toczyły się na temat odbudowy Warszawy. Jedni urbaniści chcieli zachować jak najwięcej z dawnej Warszawy, drudzy wzorem Le Corbusiera widzieli szanse na wybudowanie na gruzach stolicy nowego, funkcjonalnego miasta. Według projektu Wasilkowskiej nowy bazar miałby się stać lokalnym centrum prawobrzeżnej Warszawy, otoczonym zabudową rynku, skierowanym do miejscowej społeczności, tymczasem kupcy i część społeczników chcieliby zachować jak najwięcej z historii miejsca.

Ich zdaniem odwrót od formy obecnego bazaru, zmniejszenie liczby straganów z obecnych 450 do 200 i wprowadzenie odważnych form architektonicznych raz na zawsze zniweczy ponadstuletnie dziedzictwo Pragi. Z taką opinią nie zgadza się autorka projektu - Część powierzchni, na której obecnie stoją stragany, musi być wolna, żeby poprowadzić dojazdy przeciwpożarowe - wyjaśnia Wasilkowska. Dziś na bazarze działa około 100 straganów, zimą jeszcze mniej. Reszta budek jest pusta, nie tylko ze względu na zły stan techniczny - twierdzi. Jej zdaniem realia wymagają od "Różyca" zmiany funkcji. - Nie uda się już wskrzesić czasów, kiedy na Bazar Różyckiego przyjeżdżali klienci z całej Polski. Dziś zakupy robimy lokalnie w swojej dzielnicy, więc bazar musi zmienić swoją formułę i na nowo przyciągnąć klientów, a zarazem być lokalnym centrum dla okolicznych mieszkańców - dodaje.

Krytyczny wobec tych planów jest prezes Stowarzyszenia Kupców Bazaru Różyckiego Zenon Jędra: - Ten projekt nie pasuje do zabudowy Pragi, a przecież ktoś za niego zapłacił z publicznych pieniędzy - nie kryje emocji. - Trzeba czuć duszę tego miejsca, a pani Wasilkowska, jak widać, jej nie czuje - dodaje. Liczy jednak, że wyjście z impasu jest jeszcze możliwe. - Niektórzy mówią: "bierz, co dają", ale to, co dają, nie ma nic wspólnego z Bazarem Różyckiego. Mały placyk handlowy otoczony kilkukondygnacyjną zabudową? To mamy brać? Chcemy rozmawiać, ale nie o z góry narzuconej koncepcji. Potrzebny jest kompromis, który zadowoliłby i jedną, i drugą stronę - kończy Jędra.

Piotr Stryczyński z Towarzystwa Przyjaciół Pragi nie zarzuca projektantce złej woli, ale jego zdaniem błędem było dopuszczenie do sytuacji, w której nie ma wyboru, bo jest tylko jeden projekt. - Pani architekt należą się słowa uznania za podjęcie tak trudnego wyz wania . Jednak brak jakiejkolwiek alternatywy doprowadził do sytuacji, w której pewne grupy społeczne chcą przedstawić tak istotne zmiany, że autorka projektu nie jest w stani e ich wprowadzić do swojej wizji - ocenia Stryczyński.

Tak mają wyglądać nowe budki handlowe (fot. materiały prasowe - Pracownia Architektoniczna Aleksandra Wasilkowska)

Wasilkowska nie ukrywa, że dla niej najważniejszy jest interes prażan. - Rola kupców jest nieoceniona, ale projekt ma służyć przede wszystkim mieszkańcom, dopiero w dalszej kolejności kupcom czy turystom . O bazarze należy myśleć w kategorii dobra publicznego, tak jak o szkole, metrze czy muzeum - mówi. - Czynsze powinny więc pozostać na poziomie równym z tymi na innych praskich targowiskach. Część kupców mogliby stanowić bezpośredni producenci. Dzięki temu " Różyc" nie stanie się miejscem zbyt drogim dla przeciętnego mieszkańca Pragi . Aby tak było, inwestorem musi pozostać miasto, które określi kryteria nowego sposobu zarządzania bazarem - dodaje. To kolejny punkt sporny, bo reprezentując kupców, Zenon Jędra uważa, że tak jak dotychczas zarządcami przyszłego targowiska powinni być właśnie oni.

Przeszłość opowiedziana na nowo

Niezależnie od tego, jak bardzo zmieni się sam Różyc, problemem pozostanie przywrócenie go świadomości społecznej. Pracuje nad tym Laboratorium Reportażu Uniwersytetu Warszawskiego, które już od dziesięciu lat, pod kierownictwem Marka Millera, tworzy "Dzieje Bazaru Różyckiego" - wielogłosową powieść dokumentalną opowiedzianą przez świadków historii "Różyca". Całość uzupełniają fragmenty artykułów, książek, filmów, audycji radiowych i zdjęć, które razem z ustnymi świadectwami tworzą fabularny, multimedialny kolaż. Jest to opowieść o niezwykłej przyjemności z zarabiania pieniędzy oraz swoistym stylu życia. - Na praskim bazarze została zachowana ciągłość, którą straciło śródmieście. Bazar Różyckiego to ciągle kameralność, nieoficjalność, naturalność, bezpośredniość, wraz z wynikającą z nich więzią i wyrazistym etosem, którego trudno by szukać na Marszałkowskiej - tłumaczy Miller.

Pełną wersję książki można już od pierwszego czerwca przeczytać na stronie bazar-rozyckiego.pl. Nie oznacza to jednak, że prace nad nią zostały zakończone. Wraz z prezentacją powieści ruszył otwarty, ogólnopolski konkurs na wspomnienia, relacje i zdjęcia związane z Bazarem Różyckiego. Zdobyty materiał uzupełni ostateczny tekst opowieści, której unikalna konstrukcja pozwoli na stałe jej poszerzanie. W opowiadaniu dziejów bazaru może uczestniczyć "cała Warszawa". - To jest nasz kolejny eksperyment, próba powołania do życia wielkiej narracji na podstawie materiału zbieranego przez dziesiątki osób - mówi Miller. Nagroda główna w konkursie wynosi 20 tysięcy złotych.

Plakat konkursowy (fot. materiały prasowe)

Ostatecznym efektem projektu, który opowie historię bazaru środkami filmowymi, ma być multimedialny fotoplastykon. Zrealizowany w technice 3D, będzie jedną z atrakcji turystycznych i edukacyjnych na zrewitalizowanym już bazarze.

O "Różycu" nie tylko się pisze, ale i go rysuje. Na początku tego roku premierę miała druga część przygotowanej przez Fundację Animacja komiksowej serii PragaGada .pl. To kolejny projekt, który w kreatywny sposób wykorzystuje wspomnienia prażan. Fundacja przez pięć lat nagrywała wywiady z najstarszymi mieszkańcami prawobrzeżnej Warszawy. Adaptacje najciekawszych historii trafiły teraz na strony dwóch zbiorów komiksów. Najnowszy nosi nazwę "Praga Gada. O pokoju". Składa się on z jedenastu nowel komiksowych. - Są one różnorodne pod względem zarówno temperatury emocjonalnej, jak i stylizacji plastycznej. Każda została narysowana przez innego artystę. Zaprosiliśmy do współpracy wybitnych twórców, takich jak Tony Sandoval, który mimo natłoku propozycji zgodził się dla nas rysować. Mało tego! Zafascynował się Pragą i jej licznymi kapliczkami - podkreśla Przemysław Olszewski, pomysłodawca projektu, rysownik i scenarzysta.

Kadry z komiksu wchodzącego w skład antologii o tytule "Praga Gada. O pokoju" autorstwa Michała Śledzińskiego. Wydawnictwo Fundacji Animacja, Warszawa Praga 2014

Oczywiście w komiksie o Pradze nie mogło zabraknąć Bazaru Różyckiego. - Bazar był wspominany przez wszystkich seniorów. Jedna pani powiedziała nam, że o ile sakralnym sercem Pragi jest bazylika przy Kawęczyńskiej, o tyle tym laickim od zawsze był Bazar Różyckiego - mówi Olszewski. Wydawnictwo zawiera dwie nowele komiksowe oparte na wspomnieniach z "Różyca". Obie powstały według scenariusza samego Olszewskiego. "Kulty Cargo PRL" to przepełniona abstrakcyjnym humorem historia, w której na Pradze pojawiają się legendy kina akcji uwolnione z bazarowych, pirackich kaset wideo. "Królowie Różyca. Abdykacja" to propozycja bardziej swojska - historia szajki wirtuozów złodziejskiego fachu oparta została na kilku wątkach pochodzących z relacji prażan i okraszona cytatami z książki "Niebieski syfon" Piotra Kuleszy. Narysował ją topowy polski ilustrator Michał Śledziński.

Forma komiksu ma zachęcić młodzież do zapoznania się ze wspomnieniami krewkich, praskich seniorów. Dla młodszych pokoleń bazar jest już zwykłym targowiskiem, jakich w kraju pełno. O tym, czy jego dni chwały pozostaną już tylko na kartach książki czy planszach komiksów, zadecydują najbliższe miesiące. Szkoda by było, gdyby duch Bazaru Różyckiego zamiast zachwycać, błąkał się po pustych, niszczejących alejkach.

Spotkanie podsumowujące konsultacje społeczne w sprawie rewitalizacji Pragi odbędzie się w środę 17 czerwca o 17.30 w Teatrze Powszechnym.

Michał Chudoliński. Dziennikarz, krytyk komiksowy i filmowy. Wykładowca w Collegium Civitas. Pomysłodawca bloga "Gotham w deszczu" (www.gothamwdeszczu.com.pl). Publikuje regularnie na łamach "2+3D" oraz bloga CD Projektu blog.cdp.pl. Współpracował z "Polityką", "Przekrojem", "Newsweekiem", "Nową Fantastyką", "Czasem Fantastyki", Polskim Radiem, Tok.FM. oraz dwutygodnikiem internetowym "ArtPapier".

Leszek Nurzyński. Absolwent dokumentalistyki na UW i podyplomowej varsavianistyki na SGH. Współpracuje z Laboratorium Reportażu. Aktor amator. Od kilku lat mieszka na warszawskiej Pradze .