
- Doula to kobieta, która ma za zadanie wspierać drugą kobietę w okresie okołoporodowym. Zakres tej pomocy zależy przede wszystkim od oczekiwań matki i obejmuje wsparcie fizyczne, psychiczne, emocjonalne i informacyjne - tłumaczy Małgorzata Borecka, prezeska Stowarzyszenia DOULA w Polsce. Jak dodaje, doule (czyli "te, które służą" - w dosłownym znaczeniu tego starogreckiego słowa) pojawiły się w odpowiedzi na potrzeby kobiet, które chciały mieć dodatkową pomoc przy porodzie - kogoś, kto byłby skupiony tylko na ich dobrostanie, zwiększając w ten sposób poczucie bezpieczeństwa rodzącej.
- Wiele osób pyta, po co są doule, skoro w szpitalu kobieta znajduje się pod opieką położnej. To prawda, personel medyczny ma za zadanie wspierać rodzące również od strony emocjonalnej. Rzeczywistość na porodówkach jest jednak taka, że położna rzadko może pracować z pacjentką jeden na jeden. Poza tym położna odpowiada za poród od strony medycznej i musi dbać przede wszystkim o ten aspekt. Należy pamiętać, że współpraca z doulą nie zastępuje opieki położnej - mówi Borecka. Prezeska zaznacza jednak, że doule nie pojawiły się po to, by uzupełniać pracę położnych czy je wyręczać. - To inny, dodatkowy rodzaj wsparcia - podkreśla. - Wiele kobiet rodzących z doulami mówiło, że potrzebowały kogoś wyłącznie dla siebie, kto zadbałby tylko o nie i komu nie trzeba byłoby mówić, co ma robić - tak, jak może się to zdarzać np. w przypadku partnera - wyjaśnia Borecka.
Obecność douli nie wyklucza partnera
Wielu osobom korzystanie z ich usług jawi się jako fanaberia. W dzisiejszych czasach można przecież rodzić z partnerem czy wynająć prywatną położną; po co więc ponosić dodatkowe koszty? To częsty zarzut wysuwany wobec doul. Za opiekę obejmującą dwa spotkania przed i dwa po porodzie, a także uczestnictwo w samych narodzinach trzeba zapłacić najczęściej od 500 zł do 1,2 tys. zł. Cena zależy jednak w dużej mierze od miejsca zamieszkania i tego, jaki pakiet wybierze rodząca.
- Ludzie nie mają świadomości, jaka to nieoceniona pomoc - mówi Dominika Ostrowska-Szkliniarz. Doula towarzyszyła jej przy pierwszym porodzie, z jej wsparcia skorzysta też ponownie w najbliższych tygodniach, gdy na świat przyjdzie jej drugie dziecko. Poprzednim razem na porodówce był z nią także mąż.
- Doula jest skoncentrowana wyłącznie na rodzącej oraz częściowo na osobie towarzyszącej. Dla mnie i męża ważne było ustalenie, że jeśli on w pewnym momencie będzie miał dosyć i zdecyduje się wyjść, ja nie zostanę sama. Wsparcie douli i męża było zupełnie inne. Ona jako kobieta lepiej mnie rozumiała, dbała o małe rzeczy, na które mąż raczej by nie wpadł: przypominała o oddychaniu po każdym skurczu, proponowała wydawanie określonych dźwięków dla rozluźnienia szczęki, pilnowała, żeby mąż podczas masażu brodawek sutkowych zawsze używał oliwki i żebyśmy oboje się nie odwodnili. Nawet jeżeli wie się o tym wszystkim przed porodem, emocje są tak duże, że traci się głowę - opowiada Dominika Ostrowska-Szkliniarz.
Jak podkreśla, nie jest jednak tak, że doula dyktuje swoje rozwiązania - "ta, która służy" podpowiada możliwe wyjście tylko wtedy, kiedy się ją o to spyta. - Dzięki temu wspominamy z mężem, że to był nasz poród; nie było wrażenia, że rodzimy we trójkę. Obecność douli była bardzo potrzebna, ale nie narzucająca się - dodaje.
Ta, która służy
Dominika Ostrowska-Szkliniarz bardzo dobrze wspomina pierwszy poród. Swoją doulę, Izę, poznała jeszcze przed ciążą, bo chodziła do niej na masaże. Później dowiedziała się, że Iza masuje również kobiety w ciąży, a także towarzyszy im w czasie porodu. - Narodziny dziecka to wielka niewiadoma, a o porodzie słyszy się głównie w kontekście złych historii. Z doulą zawsze można porozmawiać o swoich lękach, czy dostać kontakt do osoby, która podzieli się dobrymi doświadczeniami - opowiada.
Iza bardzo pomogła jej również w połogu, gdy była zbyt wyczerpana, by samodzielnie wziąć prysznic. - Dla mnie najfajniejsze było to, że Iza odwiedziła mnie w domu i pomogła mi po raz pierwszy samodzielnie wykąpać córkę. Nie wiem, czy sama odważyłabym się to zrobić, a tak miałam obok siebie kogoś, kto patrzył na mnie czujnym okiem - dodaje. - Z doulą można nawiązać relację nie tylko czysto handlową, ale też koleżeńską. Jeżeli kobiety mogą skorzystać z takiej pomocy, bardzo je do tego zachęcam. To daje poczucie bezpieczeństwa - zaznacza Dominika Ostrowska-Szkliniarz.
W Polsce korzystanie ze wsparcia douli nie jest jeszcze tak popularne jak na Zachodzie - w 2013 roku na 400 tysięcy porodów "te, które służą" towarzyszyły narodzinom około 200 dzieci. Jednak zainteresowanie taką opieką cały czas rośnie; rocznie kurs podstawowy kończy w Polsce ok. 50-70 doul.
Zawód: doula
Z punktu widzenia Stowarzyszenia doulą może nazywać się kobieta, która ukończyła szkolenie podstawowe. Kurs trwa trzy dni i przygotowuje do towarzyszenia w porodzie; później absolwentka może się ubiegać o członkostwo w Stowarzyszeniu. Po przyjęciu na członkinię zwyczajną można rozpocząć staż, który trwa od roku do trzech lat. W tym okresie doula pozostaje pod opieką doświadczonej douli mentorki, przechodzi szereg dodatkowych szkoleń specjalistycznych, czyta lektury - wyjaśnia Borecka.
Na początku stycznia zawód ten został oficjalnie uznany przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Choć w świetle prawa doula jest "asystentką kobiety w czasie ciąży i porodu", nie ma zapisów określających, kto może posługiwać się takim mianem. Dlatego przed skorzystaniem z usług douli warto sprawdzić, czy jest ona członkinią Stowarzyszenia. Należące do niego kobiety muszą przestrzegać odgórnie narzuconych standardów pracy i kodeksu etycznego. Z władzami organizacji można się też skontaktować wtedy, gdy chcemy pochwalić doulę albo złożyć na nią skargę.
To, czy asystentka ciężarnej należy do Stowarzyszenia, coraz częściej weryfikują także szpitale. Zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia każda kobieta ma prawo do porodu ze wskazaną przez siebie osobą bliską - nie ma znaczenia, czy będzie to partner, przyjaciółka, czy właśnie doula. Problemy zaczynają się wtedy, gdy pacjentka chciałaby mieć przy sobie dwie osoby; taka sytuacja wymaga najczęściej dodatkowej zgody ze strony placówki. - Jak na razie mało jest szpitali otwartych na to rozwiązanie i albo odmawiają kobietom, albo zezwalają jedynie na wymianę osób towarzyszących. Ale gdy personel wyraża zgodę na obecność douli, jako drugiej osoby towarzyszącej, coraz częściej pada pytanie, czy należy ona do Stowarzyszenia i jak może to udokumentować - wyjaśnia Borecka.
Życzliwe wsparcie dla nowych rodziców
Co sprawia, że doule chcą wspierać inne kobiety w macierzyństwie? - Będąc fizjoterapeutką i poszukując szkoleń dotyczących pracy z kobietą w ciąży, trafiłam do Fundacji Rodzić po Ludzku ; tam znalazłam informację o doulach. Jeszcze tego samego dnia moja mama przesłała mi artykuł na ten temat i powiedziała: "Zobacz, to jest coś dla ciebie". Rzeczywiście, praca z kobietą w ciąży była tym, co wciągało mnie coraz bardziej i w czym chciałam się rozwijać - opowiada Iza Frankowska-Olech , certyfikowana doula i współzałożycielka ogólnopolskiej akcji i grup wsparcia MLEKOTEKA.
Historia Izy Sztandery, również certyfikowanej douli i współpomysłodawczyni MLEKOTEKI, jest nieco inna. - Gdy przygotowywałam się do pierwszego porodu, trafiłam na stronę fundacji z doulą w nazwie. Zaczęłam drążyć temat i bardzo żałowałam, że w moim mieście nie ma osoby, która mogłaby mi udzielić takiego wsparcia. Potem, kiedy sama byłam już matką, zaczęły się do mnie zgłaszać przyjaciółki i znajome znajomych, które potrzebowały rozwiać swoje wątpliwości czy zapytać o nurtujące je kwestie. Doulą zostałam jednak dopiero po przeprowadzce do Warszawy; długo dojrzewałam do tej decyzji - wspomina.
Współzałożycielki MLEKOTEKI tłumaczą, że ich praca obejmuje bardzo szeroki zakres obowiązków, który jest zawsze dopasowany do oczekiwań kobiety bądź pary, z którą współpracują. Na spotkaniach przed porodem omawia się z ciężarną plan narodzin, rozmawia o oczekiwaniach i lękach przyszłej mamy. W trakcie porodu doule stosują również niefarmakologiczne techniki łagodzenia bólu, motywują rodzącą, pomagają jej pracować z oddechem czy głosem. - Kiedy dziecko jest już na świecie, odsuwamy się na bok, tak by ta chwila mogła należeć wyłącznie do rodziców. Czasami, jeżeli jesteśmy o to poproszone, robimy dyskretnie kilka zdjęć; jednak najczęściej stajemy z boku i mamy cudowną możliwość przyglądania się tym chwilom, gdy tworzy się rodzina. Z kobietą jesteśmy najczęściej do momentu, gdy zostanie przewieziona na salę poporodową; tam pomagamy się jej umyć i przebrać. W tym czasie położne zajmują się noworodkiem - mówi Iza Frankowska-Olech.
Opieka doul nie kończy się jednak z chwilą narodzin dziecka. - Pomagamy także rodzicom odnaleźć się w tej nowej sytuacji po powrocie do domu. Często mają oni wiele pytań i wątpliwości co do karmienia czy usypiania dziecka i potrzebują kogoś, kto powie im, że wszystko jest dobrze i będzie dla nich po prostu życzliwy - dodaje Iza Sztandera.
Aktywne doule mają najczęściej klika klientek w roku (nie więcej niż jedną-dwie podopieczne w ciągu miesiąca). Asystentki są w ciągłej gotowości już dwa tygodnie przed planowanym terminem porodu, zachowują też odstępy pomiędzy kolejnymi narodzinami, żeby ich daty się nie zazębiały. "Te, które służą" pracują zwykle w parach, by mieć zastępstwo w razie choroby bądź nagłej niedyspozycji.
"Piękno rodzącej jest niesamowite"
Z pomocy douli korzystają różne matki. Niektóre z nich od wsparcia partnera wolą doświadczoną kobietę, która była już wcześniej obecna przy porodach; inne wolą kogoś, kto nie będzie tak emocjonalnie zaangażowany w narodziny dziecka jak bliskie osoby. - Doula musi odciąć się od swoich doświadczeń i skupić się tylko na potrzebach i wyborach rodzącej - zaznacza Iza Frankowska-Olech. - Na emocje douli przy porodzie nie ma miejsca. Poza przeszkoleniem na tym właśnie polega jej przewaga nad inną osobą towarzyszącą - uzupełnia prezeska Stowarzyszenia DOULA.
- Towarzyszymy i parom, i dziewczynom, które chcą rodzić same. Wspieramy je zarówno w porodach naturalnych, jak i cesarskich cięciach, przy pierwszych oraz kolejnych narodzinach - wylicza Iza Sztandera. - Pamiętamy doskonale wszystkie porody, przy których byłyśmy. To, co sprawia, że nasza praca jest tak wyjątkowa i niesamowita, to możliwość uczestniczenia w cudzie, jakim są narodziny małego człowieka, kobiety jako matki oraz rodziny; to coś niesamowitego, co daje energię do pracy i sprawia, że ten zawód staje się ogromną pasją i chyba można powiedzieć, że swojego rodzaju powołaniem - podkreśla.
Podobnego zdania jest Iza Frankowska-Olech: - Nie ma ani jednego porodu, który można by nazwać wyróżniającym się spośród innych. Kobieta w czasie porodu wygląda magnetyzująco, jest w niej ogromna siła. Niezależnie od tego, jakie są jej doświadczenia, to piękno kobiety jest niesamowite. Poród może być dla matki czymś umacniającym, a także dać jej wielką moc i poczucie, że może wszystko .
Polecamy I, II, III i IV część cyklu o porodach:
Współczesny poród otacza atmosfera lęku. Obawa przed bólem to nie wszystko
Karmienie na żądanie to najlepsza metoda [FAKTY I MITY O KARMIENIU PIERSIĄ]
Aneta Bańkowska . Dziennikarka portalu Gazeta.pl. W dzień pisze newsy, a po pracy biegnie na zajęcia, by w przyszłości zostać tuzą polskiej seksuologii. W skrytości ducha marzy, żeby stać się memem. Za nietypowe oprawki okularów odda każde pieniądze.