
Biorąc pod uwagę, jak środowisko hiphopowe uwielbia nawiązania do kanonów tego gatunku, często słyszysz, Marysiu, firmowy wers Sokoła: "Marysia była lekko w szoku"?
Marysia Starosta: - Zgadnij (śmiech). Bardzo często.
Sokół:
- Pewne rzeczy żyją swoim życiem. Wiele sformułowań z moich tekstów wraca do mnie w tej czy innej postaci. Dla Marysi może to być drażniące...
M.S.: - Jest to fajne, ale po pewnym czasie robi się wtórne, jeśli pod każdym opublikowanym przez nas zdjęciem widzę ten sam tekst w komentarzu. Zdjęcie Wojtka z kamerą? "Marysia była lekko w szoku". Zdjęcie ładnej kamienicy? "Marysia pewnie była lekko w szoku".
Sokół stał się osobą publiczną, więc jego słowa często są powielane. Przełożyło się to także na liczbę debat i dyskusji, w których bierze udział. Na myśl przychodzi mi szczególnie pewna debata o patriotyzmie sprzed paru lat zorganizowana przez Kazimierę Szczukę.
S.: - Pani Kazimiera z Maxem Cegielskim delikatnie nas wkręcili, bo to nie była debata o nowoczesnym patriotyzmie, a o marszu niepodległości. To dla mnie różnica, bo czy ktoś maszeruje, czy ten marsz blokuje - mnie to kompletnie nie interesuje. Nie do końca mi się to podobało, bo przyszedłem rozmawiać na zupełnie odmienny temat. Ta debata pokazała mi, jak różnie można opisać jedną sytuację. Media rozdmuchały to niepotrzebnie, podając, że Szczuka została zaatakowana. Bzdura. Jeśli ktoś był atakowany, to tylko werbalnie.
Jakie są twoje poglądy?
S.: - Nie mam skrajnych przekonań, staram się być uważnym obserwatorem. Ciężko określić mi moje zapatrywania polityczne, bo częściowo zgadzam się z prawicą, a częściowo z lewicą. Nie łykam zestawu opinii przypisanego jakiejkolwiek ze stron. Każdą sytuację, ważny aktualnie temat oceniam indywidualnie i wtedy decyduję. Nie wpisuje się na pewno w nurt podziałów w Polsce. Uważam ten nurt za głupi i szkodliwy, gdyż tworzący go ludzie robią krzywdę sobie i innym poprzez zamykanie się na dialog. Czasami, żeby się ludzie ode mnie odpierd*** i, mówię, że jestem centrowcem, co też nie do końca jest prawdą. Polityka jest mi bliskim tematem, choć z czasem zainteresowanie nią słabnie, bo zwyczajnie nie chce się w to brnąć. To jest bagno.
Wyziera z tego poprawność polityczna, której bym tobie nie przypisał.
S.: - Nie lubię poprawności politycznej, wydaje mi się, że to zabija sztukę. Naturalizm jest dla mnie kluczem do wielu spraw. Takie słowo jak "pedał" jest naturalnym zwrotem, którego nie wiem czemu powinienem unikać. Nie jestem przy tym homofobem, a normalnym człowiekiem. Dlaczego mam nie mówić "Murzyn"? Od dziecka mnie uczono, że czarnoskóry to "Murzyn". Dochodzimy do takich absurdów, że "Żyd" jest określeniem obraźliwym. To jak mam go nazwać? Człowiek wyznania mojżeszowego? Serio? Nie mówię tego z pozycji jakiegoś radykalnego hiphopowca, który chce wszystkich obrażać. Wręcz przeciwnie!
Jako człowiek bardzo umiarkowany uważam, że poprawność polityczna zabija sztukę, jestestwo, naturalność. Np. na Facebooku czy Instagramie nie ma miejsca na sutek. Ja tego nie rozumiem, bo dla mnie nagość jest najbardziej naturalnym stanem.
Taki z ciebie hipis?
S.: - Nie chodzę nago po mieście, więc hipisem nie jestem. Uważam, że żyjemy w bardzo popierd***ym świecie. Jest przyzwolenie na bardzo dużą przemoc, przerysowuje się pewne drobnostki, które rzekomo godzą w estetykę pewnych grup społecznych. Jesteśmy ciągle bombardowani wiadomościami, które są negatywne, bo sensacja nabija słupki oglądalności. Cały przekaz, który dostajemy, jest ukształtowany odgórnie, wyprany z obiektywizmu.
Zawsze tak ostro oceniałeś świat czy to pojawiło się u ciebie z czasem?
S.: - Im dalej w las, tym gorzej. Coraz więcej dostrzegam wypaczeń w tym świecie. Nie jest to przeświadczenie, które towarzyszy mi od wczoraj, tylko od wielu, wielu lat.
W swoim życiu zmieniłem bardzo wiele, bo jeśli wymagam zmian od świata, to naturalnie zaczynam od siebie. Żyję świadomie. Nie wyobrażam sobie na przykład, że wypiję napój i wyrzucę butelkę w lesie. Myślę, co się stanie z workiem na śmieci, zanim zostawię go gdziekolwiek. Nie mogę się nadziwić, jak bardzo ludzie są bezmyślni i jak bardzo nie doceniają tego, co mają. Dla wielu osób człowiek gadający o ekologii brzmi śmiesznie, ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że być może ta bezmyślność wpłynie na życie naszych wnuków. Nie jestem aktywistą, nie jestem też radykałem, jestem bardzo liberalny. Dopóki nie krzywdzisz drugiej osoby, to jest to twoja sprawa, jak kierujesz swoim życiem. Niestety cywilizacja zachodnia bardzo niszczy środowisko. Nie piję z plastiku. Mam dystans do rzeczy, które nie są naturalne. Nie podoba mi się to, że wycinamy lasy, eksploatujemy wodę. Ekologiczny koszt uzyskania mięsa jest zatrważający. Świetnie o tym mówi film "Home - S.O.S. Ziemia!", który powinno puszczać się dzieciom w podstawówkach. Swoją drogą jedyną nadzieją dla świata jest dobra i zdrowa edukacja najmłodszych, bo jeśli wzrastasz w pewnych wzorcach, to już taki zostajesz.
To z Ziemi przenieśmy się w kosmos. W końcu w 2011 r. w przestworza poszybował pierwszy polski satelita naukowy LEM, na którym widnieją logo twojej wytwórni Prosto i ksywki paru związanych z nią artystów.
S.: - Pewnego pięknego dnia zadzwonili do mnie z Centrum Badań Kosmicznych. Jak się okazało, mieli pieniądze na badania, na wystrzelenie satelity, czyli na całą esencję swojej działalności, ale na marketing już funduszy nie było. Nie byli w stanie szeroko poinformować opinii publicznej o swojej pracy, zwłaszcza ludzi młodych. Stąd też telefon m.in. do nas, z pytaniem, czy mamy sposób na przemycenie tej informacji do naszych odbiorców. Nagraliśmy zatem z Marysią, Dioxem, Jurasem i VNM-em kawałek, który mam nadzieję, uświadomił jakiejś grupie młodych ludzi, że nasi naukowcy strzelają satelitami w kosmos (śmiech) . W zamian dostaliśmy prezent w postaci umieszczenia naszego logotypu i ksywek na satelicie. Kanye West omal nie umarł na zawał (śmiech) .
W następny weekend w Warszawie odbędzie się festiwal celebrujący piętnastolecie założonej przez ciebie wytwórni Prosto. Z jakich płyt, które wyszły pod waszym szyldem, jesteś najbardziej dumny?
S.: - Pewnie, że uważam moje albumy za najciekawsze. Inaczej nagrywałbym inne (śmiech). Wśród płyt, które się wyróżniają w naszej historii, widzę płytę Hemp Gru "Klucz", Pono, czyli nasze pierwsze niezależne wydawnictwo. Ważne albumy nagrywali u nas HiFi Banda, Kękę, VNM, Kaen, który jest dla wielu kontrowersyjną postacią, ale przy tym bardzo wyrazistą i niesamowicie charyzmatyczną. Dodatkowo wyszło wiele bardziej niszowych projektów. Staramy się obecnie wprowadzać różnych wykonawców do wytwórni, aby zapewnić jej eklektyzm i różnorodność. Hip-hop podzielił się na wiele podgatunków, a w każdym z nich dzieje się coś ciekawego. Fajnie jest pokazywać ludziom wiele jego odmian.
Uważam, że rozwój hip-hopu jest ważną sprawą dla całej polskiej kultury. W tym momencie jest też pełnym gatunkiem, który może mówić i mówi praktycznie o wszystkim. Nie zdziwiłbym się, gdyby pojawił się nagle hip-hop komunistyczny, faszystowski, rasistowski. I chociaż stoi to w sprzeczności z genezą i wczesnymi założeniami, że powinien on łączyć, a nie dzielić, to świadczy to o jego sile. Dziś to nie żadna subkultura, tylko ważny element kultury masowej, najważniejsza muzyka ostatnich dekad, wraz z elektroniką. Oczywiście to są tylko przykłady mające na celu pokazać, że w przeciwieństwie do punk rocka hip-hop nie łączy jedną wspólną ideologią. Ilu raperów, tyle poglądów.
Jednak ciągle dość mało w nim kobiet. Patrząc na to, jak świetnie układa się współpraca z Marysią, nie wpadliście na pomysł, żeby inkorporować do wytwórni więcej wokalistek? Ewentualnie zespołów grających gatunki zbliżone do hip-hopu, takich jak elektronika, funk czy soul?
M.S.: - Dobre wokalistyki są już "zaklepane", a te młode często nie wiedzą, czego chcą. Wytwórnia hiphopowa nie powinna tracić swojego stylu. Nie wiem, jak taka wokalistka odnalazłaby się w gromadzie tych wszystkich raperów.
S.: - Budując Prosto, widzieliśmy ten label jako wydawnictwo muzyki miejskiej, a nie hiphopowej. Jednak z tą muzyką bywało różnie. Ja np. z chęcią wydawałbym elektronikę w Prosto, jednak często różni artyści chcą pozostać niezależni w swojej niszy. Jeśli chodzi o wokalistki, to rzadko zdarzają się piosenkarki robiące fajną, alternatywną, miejską muzykę.
M.S.: - Jak chcesz posłuchać w Polsce kobiety, która śpiewa funk czy soul, to dostajesz kopię utworów, które powstały pięćdziesiąt lat temu.
S.: - W Polsce generalnie na każdym kroku spotykamy się z wtórnością. W każdej dziedzinie życia. Polacy zachowują się jak niedorozwinięci, zapominając, że istnieje internet, a kraj nie jest już za żelazną kurtyną. Jak skopiujesz coś, to wszyscy to zobaczą, bo żyjemy w dobie błyskawicznego przepływu informacji. Tylko co z tego, skoro oglądamy zerżnięte żywcem klipy, okładki, teksty, ale i wnętrza restauracji czy opakowania produktów. Otaczają nas kopie.
Nasz rodzimy rap też jest przeszczepem amerykańskiego pierwowzoru.
S.: - Dobrze, że to zauważasz, bo my od początku walczyliśmy z artystami, którzy chcieli przenosić pewne wzorce z USA w skali 1:1. Podwijanie jednej nogawki, chodzenie z jedną nogą sztywną, mówienie do siebie "psie" (śmiech) . Widziałem takich pacjentów, którzy żyjąc tu, kręcili sobie w głowie amerykański film. Rozumiem stylizację, celową zabawę, ale mówię o czymś innym. Nawet za cenę bycia postrzeganym jako radykalni i hermetyczni nie chcieliśmy w tym uczestniczyć, gdyż dla nas to było żenujące. Fajnie, że polski rap wykreował swój styl, nie wymuszając na nas udawania, że jesteśmy z Harlemu, i robienia z siebie idiotów.
Stoisz na czele największej wytwórni hiphopowej w kraju, wasz kanał w YouTube przekroczył właśnie milion subskrybentów. Jakie są problemy lidera?
S.: - To jest zawsze niezręczne mówić o sobie w kontekście "naj". Taki jest jednak fakt, że drugi ma zawsze łatwiej. Może iść wytyczoną przez lidera drogą, ustawić się pod jego działania, skrytykować. Jeśli my krytykowalibyśmy tych za nami, bylibyśmy oskarżani o znęcanie się, bufonadę i wywyższanie. Kiedy jesteś na czele, to masz dużo do stracenia. Musisz podejmować decyzje, znajdując się na pierwszej flance, tak więc jesteś tym, który oberwie pierwszy w przypadku niepowodzenia.
Na przykładzie odzieży widać jak na dłoni to, że ludzie marzą o wtórności, a odważne i progresywne ruchy rzadko są doceniane. Przy takiej strukturze, jaką my mamy, walczysz ze sklepami, które ciągle kupowałyby to samo, bo to się już raz sprzedało. Próba wprowadzenia czegoś nowego spotyka się raczej z negacją. Trzeba się napracować nad tym, by przekonać sklepy, żeby wzięły od nas coś ambitniejszego, zaprojektowanego nowatorsko. Nie mają przecież obowiązku brać wszystkiego, tak więc starają się niejednokrotnie pozostać przy dobrze znanych i sprzedających się wcześniej projektach i kolekcjach. Dla nas natomiast stanie w miejscu oznacza cofanie się, bo świat nie poczeka.
Kiedy zakładałeś Prosto, nie mogłeś widnieć w dokumentach jako właściciel firmy, bo nie miałeś stałego adresu. Obecnie stoisz na czele prężnie prosperującego biznesu. Dla wielu jesteś ucieleśnieniem american dream w polskim wydaniu.
S.: - Ta droga ciągle trwa i ciężko mi mówić o sobie w kontekście spełnienia american dream...
Nie chcesz bawić się w podsumowania?
S.: - Bo tu nie ma czego podsumowywać. Nie czuję, że dokądkolwiek dotarłem, i wiem, że będę jeszcze bardzo długo szedł w wytyczonym przez siebie kierunku. Nie postrzegam siebie również jako człowieka sukcesu. To, co chciałbym przekazywać, to ideę, że warto jest pracować. Przez ten pryzmat chciałbym być oceniany. Nie lubię postaw socjalistycznych, które zakładają, że ktoś ma wobec nas jakieś zobowiązania. Własną pracą trzeba dochodzić do tego, co chce się zdobyć. Jeśli masz jasną, klarowną wizję - podążaj za nią. Jeśli zaś uważasz, że coś ci się należy od świata, to jesteś spalony na starcie. Należy się tylko tym, którzy nie mają szans, bo są chorzy bądź niesamodzielni, tych państwo powinno wspierać.
Jay-Z, będąc szefem Def Jam Records, często spotykał się z zarzutem, że tylko jego własne wydawnictwa mają dla niego znaczenie. Czy ty też musisz odpierać ten zarzut, biorąc pod uwagę, że to twoje płyty są najpopularniejszymi z wydawanych przez Prosto?
S.: - Nie. Nigdy z takim zarzutem się nie spotkałem, może za moimi plecami tak mówią? Poza tym często przychodzą sponsorzy, chcąc zastosować lokowanie produktu w moim i Marysi klipie, a ja staram się przemycić im dodatkowo współpracę z którymś z młodszych, mniej znanych artystów. Nie pracuję w muzycznej spółce Prosto operacyjnie, wytyczam tylko drogę. Nie wtrącam się też innym w płyty, które wydajemy. Każdy działa według swoich założeń. Jesteśmy też w granicach rozsądku elastyczni, jeśli chodzi o budżety płyt, ale co ciekawe, czasami raperzy nie chcą wyższych budżetów, bo wolą szybciej zarobić.
Właśnie. Jak patrzysz na mariaż hip-hopu z reklamodawcami?
S.: - Ludzie myślą, że idę do producenta samochodów i mówię, by pokazał auto w klipie rapera, na co on reaguje: "ekstra, zajeb***e". A to tak nie wygląda. Nieważne, ile artysta ma wykręconych milionów na YouTube - budowanie jego pozycji i wizerunku atrakcyjnego dla biznesu to bardzo ciężki proces. Dostaję sporo propozycji od dużych koncernów, zarówno dotyczących lokowania produktów w klipach w kanale ProstoTV, jak i bezpośredniego wzięcia udziału w reklamach, ale pracuję na to już piętnaście lat. Kiedy zaczynałem, nie myślałem o tym kompletnie, nikt nie przypuszczał wówczas, że będziemy coś reklamować, że w klipach będzie lokowanie produktu. Byłem wrogiem tego typu działań, chciałem "czystości" muzyki. Natomiast później zrozumiałem, że ta "czystość" jest ważna w procesie tworzenia, a nie w procesie sprzedaży. Dopóki marketing nie ma wpływu na to, co tworzę, to jestem otwarty.
Duże firmy już inwestują w hip-hop, ostatnio dostajemy też jako Prosto coraz więcej propozycji współpracy od cenionych marek z różnych segmentów. Cieszę się, że są firmy, które chcą w nas inwestować, choć wiadomo, że granica dobrego smaku w tej kwestii jest najważniejsza. Jeśli raper wyskoczy na scenę w koszulce z nazwą marki produkującej keczup i w dodatku będzie tymi keczupami machał, to może być słabo. Niefajnie też, jak ktoś reklamuje rzeczy, których nie popiera, które są mu obce. Dostałem kiedyś propozycję reklamowania dopalaczy. Duże pieniądze na teledyski w zamian za logo i adres internetowy widoczny na początku klipu. Nie zgodziłem się oczywiście. Pewnych rzeczy nie wybierzesz ze względów ideologicznych, a pewnych ze względów estetycznych. Jeśli twórczo miałeś pomysł, że chcesz kręcić pizzą w teledysku, to spoko, idź do pizzerii, niech dadzą ci kasę na realizowanie twojej wizji. Jednak jeśli to jest w drugą stronę i przychodzi do ciebie pizzeria i mówi ci, żebyś kręcił plackami w klipie, a ty na to odpowiadasz: "spoko, dajcie 20 tysięcy", to jest słabe.
Robiąc wywiad środowiskowy na twój temat, przekonałem się, że większość ludzi zaczyna wypowiedź o tobie od słowa "pieniądze". Męczy cię bycie postrzeganym przez pryzmat stanu konta?
S.: - Trochę mnie cieszy, że ludzie uważają mnie za człowieka sukcesu, ale dużo z tego to tylko ludzka wyobraźnia. Film, który sobie wyświetlają w głowach. Nie latam helikopterem, nie mam gronostajowej piżamy ze złotymi guzikami. Jasne, że jak porównać obecną sytuację z tym, co było piętnaście lat temu, to zrobiłem duży skok ekonomiczny. Może moja percepcja wynika też z faktu, że mam dużo naprawdę zamożnych znajomych, przy których sam jestem "blady". Gdybym sprzedał udziały w Prosto, to byłbym zapewne zamożny, na razie jednak ja i wszyscy pozostali właściciele Prosto chcemy rozwijać markę, a nie ją drenować. Nie ograniczam się na co dzień, ale też nie mam nie wiadomo jakich zachcianek. Mam na nadgarstku zegarek G-Shock za 300 zł, a nie breitlinga za 50 tys. zł. Nie obrastam w materialne dobra, jeśli wydaję pieniądze, to w szczególności na podróże i codzienne życie na zadowalającym poziomie. Chcę, by zostawały wspomnienia, przeżycia. Nie mam majątku, mieszkanie wynajmuję. Mam to, co przeżyłem, i mam Prosto, w które non stop inwestujemy.
Marysiu, nagrałaś z Wojtkiem dwa albumy, które okryły się platyną. Wcześniej robiłaś kompletnie inne rzeczy, jeśli chodzi o muzykę. Czy wsiąkłaś w środowisko hiphopowe?
M.S.: - Eee tam, wsiąkłam (śmiech ). Kilku kolegów Wojtka bardzo lubię. Jestem jednak zupełnie z boku. Trochę odludek ze mnie. Spacery, moje zwierzaki, przebywanie z Wojtkiem - to mi zajmuje czas. Nie żyję zainteresowaniem, które czasem budzę. Stawiam obecnie na oczyszczenie siebie, nie piję alkoholu od pół roku. Staram się wsłuchać w siebie. To już najwyższy czas, żeby coś zmienić. Wcześniej byłam wiecznie w delikatnym melanżu. Niestety.
Czy patrzycie na wasze wspólne albumy jak na zapis waszej relacji, jej ewolucji i kolejnych etapów związku?
M.S.: - Nie wydaje mi się, żeby to był zapis naszej relacji. Sztuka i życie prywatne w naszym przypadku to dwie kompletnie różne sprawy. Dwie płyty z Wojtkiem to jest przygoda mojego życia. Nauczyłam się bardzo dużo o sobie.
S.: - Nasza muzyka jest raczej oderwana od prywatnej relacji. Może jest trochę odzwierciedlenia emocji towarzyszących nam w różnych momentach naszego związku. To jakie mamy samopoczucie często można dostrzec na płytach.
Czy pojawi się trzeci wspólny album, zamykający trylogię?
M.S.: - Ja bym bardzo chciała. Wojtek ma teraz inne plany, ale wierzę, że do tego projektu wrócimy.
S.: - Tak, bo to jest formuła, która się nie wyczerpała. Na razie zawiesiłem wszelkie nagrania, bo to sezon biznesowy, ale chciałbym wreszcie nagrać pierwszą płytę solową. Mimo że wiele płyt, które nagrywałem w duetach, było w większości opartych na moich pomysłach, a wiele osób traktuje album WWO "Witam was w rzeczywistości" jak moje solo, to jednak stworzenie wszystkiego samemu od A do Z musi smakować inaczej.
M.S.: - Zwróć uwagę, Wojtek, jak dawno temu to było, jak wiele wydarzyło się od tego czasu. Wydaje mi się, że jesteś inną osobą, mimo że kościec masz ten sam. Jest co opisywać.
Jaki byłby ten trzeci wspólny album, gdyby tym razem Marysia nadawała ton płycie? Nie chcę w żaden sposób umniejszać jej roli przy dwóch pierwszych wspólnych wydawnictwach, ale to Sokół jest wyraźnie postacią na nich dominującą.
M.S.: - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł - ja w roli osoby prowadzącej. Wojtek ma bardzo konkretną wizję, jak ma wyglądać muzyka, którą tworzy, więc mogłoby dojść do zgrzytów (śmiech) . Ja z kolei z przyjemnością się dostosowuję, tym bardziej że bardzo cenię gust Wojtka.
S.: - Poza dwoma czy trzema wyjątkami wszystkie linie wokalne i teksty Marysia sama wymyślała. Bardzo lubię utwory solowe Marysi. Są takie smutne, refleksyjne, np. "Kilka kroków jeszcze" czy "Stop". Te utwory są pewnym oddechem, refleksją, dobrze wpisującą się w całość. Abstrahując już od miłosnego peanu na moją cześć, który zamyka pierwszy album (śmiech).
Wojtek ma taki wers "mam w sobie małego chłopca, który czasem płacze / I mam też władcę, który zawsze da radę". Która strona jego osobowości przy pierwszym spotkaniu cię ujęła, Marysiu?
S.: - (śmiech) To ja zaraz wrócę. [wychodzi ]
M.S.: - Jak go poznałam, przechodził trudny moment. Wiele rzeczy mu się nie poukładało tak, jak chciał, zarówno pod kątem uczuciowym, jak i zawodowym. Był bardzo łagodny i chętny do rozmowy, skory do zastanawiania się nad pewnymi rzeczami. Bliski był mi taki zagubiony Wojtek, ale cieszę się, że ten okres minął, bo życzę mu jak najlepiej. Chcę, aby był silny, bo taką ma osobowość.
Sokół wraca do stolika.
Nagraliście utwór "Ślub" dla swoich przyjaciół jako prezent ślubny. W przypadku waszego ewentualnego ślubu, jaki artysta mógłby zrobić wam taki prezent, żeby już nie tylko "Marysia była w lekkim szoku"?
M.S.: - Kasia Cerekwicka, którą kocham i uwielbiam. Ania Dąbrowska, gdyby chciała (śmiech). O Kayah nie wspominam, bo to jest caryca...
S.: - Nie chciałbym, żeby ktoś specjalnie dla mnie nagrywał. Jest to na pewno bardzo nobilitujące i byłoby mi bardzo miło, ale chyba wolałbym z kimś nagrać, niż być w sytuacji, że nagrywa się o mnie.
Sokół, wł. Wojciech Sosnowski . Raper, tekściarz, producent wykonawczy, przedsiębiorca. Założyciel oraz współwłaściciel wytwórni płytowej Prosto Label jak i marki odzieżowej Prosto. Raper aktywny na scenie od połowy lat dziewięćdziesiątych, nagrywał w takich formacjach jak ZIP Skład,WWO i TPWC. Od 2011 roku wydał dwie płyty ze swoją partnerką życiową Marysią Starostą. Sosnowski ma na koncie sześć złotych albumów oraz dwa platynowe. Użyczył głosu skinheadowi Stefanowi w filmie o Jeżu Jerzym, nagrał audiobook do książki "Zrób mi jakąś krzywdę" Jakuba Żulczyka. Z pisarzem współtworzył audycję radiową dla Roxy Fm, jak i program publicystyczno-muzyczny dla RBL.Tv.
Marysia Starosta . Piosenkarka, autorka tekstów, kompozytorka. Absolwentka Państwowej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie I i II stopnia w klasie fortepianu. Nagrywała z takimi artystami jak Krzysztof Krawczyk, Borys Szyc, Robert M, Kombii, De Mono. W 2008 r. ukazał się debiutancki album piosenkarki zatytułowany "Maryland". A nagrane z Sokołem albumy "Czysta Brudna Prawda" i "Czarna Biała Magia" okryły się platyną.
Bartek Strowski. Aspirujący scenarzysta, fanatyk NBA, kolekcjoner płyt i ciężkostrawnych przyzwyczajeń. Publikuje na Polskikosz.pl i Altermag.pl. Na co dzień pracuje w sieci partnerskiej YouTube - Agora Internet Artists.