artykuły
Twórcy ''Antalogii Polskiego Rapu'', od lewej: Kamil Jaczyński, Tomek ''CNE'' Kleyff, Dominika Węcławek, Andrzej Cała, Marcin Flint, Grzegorz ''Forin'' Piwnicki (fot. Tomasz Karwiński)
Twórcy ''Antalogii Polskiego Rapu'', od lewej: Kamil Jaczyński, Tomek ''CNE'' Kleyff, Dominika Węcławek, Andrzej Cała, Marcin Flint, Grzegorz ''Forin'' Piwnicki (fot. Tomasz Karwiński)

Po ponad dwóch latach wytężonej pracy Narodowe Centrum Kultury wydało "Antologię Polskiego Rapu" przedstawiającą dwudziestoletnią historię tej muzyki. Pod koniec stycznia do sprzedaży trafiło kolekcjonerskie wydanie "Antologii" (zawierające m.in. słowniczek hip-hopu, płytę winylową), które zostało wyprzedane w przeciągu paru dni. W minioną środę w Galerii Kordegarda na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie miała miejsce uroczysta premiera darmowego e-booka, który można pobrać ze strony NCK. W książce znajdują się wywiady o historii polskiego rapu (m.in. z Kazikiem Staszewskim), fragmenty dwustu utworów (interpretowane w formie minifelietonów) oraz biogramy pięćdziesięciu polskich raperów (m.in. O.S.T.R., Dizkreta, Fisza, Włodiego, Pelsona, Vienia). Redaktorem prowadzącym i inicjatorem przedsięwzięcia jest dr Tomasz Kukołowicz. Autorami tego unikalnego wydawnictwa są Dominika Węcławek, Marcin Flint, Tomek "CNE" Kleyff, Andrzej Cała i Kamil Jaczyński.

Skąd pomysł, by wydać "Antologię Polskiego Rapu"?

Tomasz Kukołowicz: - W Polsce, chociaż rap ma już dwadzieścia lat, nie ukazała się niestety żadna pozycja książkowa, która w wiarygodny i rzetelny sposób opisywałaby historię tego gatunku. Dla mnie był to zauważalny brak. Krzysztof Dudek, dyrektor Narodowego Centrum Kultury, doceniając znaczenie rapu we współczesnej kulturze, powiedział, że jest potrzeba wypełnienia tej pustej przestrzeni. Zwróciliśmy się z pytaniem do dziennikarzy muzycznych specjalizujących się w hip-hopie, czy nie podjęliby się napisania takiej książki. Zainspirowała nas antologia rapu wydana przez prestiżową uczelnię Yale w USA, która pokazała, jak można opisywać historię tej muzyki. Poza tym nasza "Antologia" jest w całości autorskim dziełem. Narodowe Centrum Kultury nie ingerowało w naszą pracę.

Andrzej Cała: - Na początku nie wiedzieliśmy do końca, jak się za ten projekt zabrać. Ja miałem za sobą dwie pozycje książkowe, z których jedna dotyczyła hip-hopu ["Beaty, rymy, życie. Leksykon muzyki hip-hop" napisany wspólnie z Radkiem Miszczakiem - przyp. red.], jednak polski rap zajmował tylko mniej więcej jedną dziesiątą zawartości tego leksykonu.

To, co Tomek nam zaproponował, podsuwając za przykład amerykańską antologię, wydawało się fajnym sposobem, by pokazać - choć odrobinę - język rapu. Mamy zatem przegląd utworów, który obrazuje przekrój polskiego hip-hopu. Staraliśmy się wybierać takie kawałki, które pokazują wirtuozerię polskich raperów w układaniu słów i ich doborze. W "Antologii" czytelnik znajdzie również biogramy pięćdziesięciu twórców, zawierające ich punkt widzenia - dzięki temu nie są to tylko suche notki biograficzne.

AbradAb, koncert zespołu Kaliber 44 w Lublinie, 2002 (fot. Wojtek Jargilo / Agencja Gazeta)

Tomku, jesteś inicjatorem powstania "Antologii". Co ciekawe, przy różnych okolicznościach jesteś tytułowany jako " hiphopolog ". Czy to oficjalny tytuł?

T.K.: - To jest prezent, który dostałem od kolegów i koleżanek z Działu Badań w Narodowym Centrum Kultury. Gdy obroniłem doktorat ["Wspólnota wyobraźni? Studium porównawcze twórczości Filomatów i współczesnych polskich raperów"- przyp. red.], w prezencie dostałem pieczątkę z napisem "dr Tomasz Kukołowicz hiphopolog". Jestem dumny, że mam profesję, której jestem jedynym przedstawicielem (śmiech).

Co chcielibyście przekazać tą publikacją?

Kamil Jaczyński: - Podstawowym problemem, choć absolutnie zrozumiałym dla mnie, czyli człowieka siedzącego w tej kulturze, jest kojarzenie hip-hopu z kulturą uliczną. Jesteśmy kulturą wywodzącą się z blokowisk. Tyle tylko, że my nie jesteśmy mentalnie ciągle w tych blokowiskach. Mam nadzieję, że ta książka pokaże, że rap to coś więcej niż ławka, piwo i joint pod blokiem.

A.C.: - A mi, szczerze mówiąc, już nie chce się walczyć z błędnym postrzeganiem tego środowiska. Jeśli przez ponad piętnaście lat pracy, z wielu stron - od wydawców po instytucje państwowe (jak Narodowe Centrum Kultury), które legitymizują polski hip-hop - te łatki nie zostały odpięte, to nic już chyba tego nie zmieni. Ten Typ Mes w ostatnim wywiadzie, który z nim robiłem, zwrócił uwagę, że to tak, jakby ludzi związanych z muzyką rockową utożsamiać tylko z glanami i tłustymi, nieumytymi włosami. Jakby przez trzydzieści lat się nic nie zmieniło. Jeśli ktoś jeszcze nie zauważa, że w Polsce rap stał się sztuką, biznesem, kulturą angażującą dzieciaki to już jego problem.

K.J.: - Na pewno fakt wydania "Antologii Polskiego Rapu" przez Narodowe Centrum Kultury dla niektórych będzie sygnałem, że coś jest na rzeczy, skoro takie ośrodki kultury biorą się za rodzimy rap.

A.C.: - Tak samo jak niedawno wydana przez Tomka książka ["Raperzy kontra Filomaci" Kukołowicza, również wydana przez NCK - przyp. red.] jest jeszcze innym, świeżym ujęciem hip-hopu. NCK wykonał duży krok ku temu, by rap wprowadzić do normalnej, poważnej dyskusji w mediach.

T.K.: - Ze strony NCK wygląda to trochę jak "odbicie lustrzane": mamy już ileś projektów zrealizowanych wspólnie z raperami i cieszymy się, że oni nie boją się wchodzić we współpracę z instytucją publiczną. Teraz Eldo nagrał utwór do kampanii "Ojczysty - dodaj do ulubionych", promującej język polski [w 2012 r. prowadzona przez NCK akcja społeczno-edukacyjna "Ojczysty - dodaj do ulubionych" została uznana w konkursie zorganizowanym przez Fundację Komunikacji Społecznej za najlepszą kampanię roku wśród tych organizowanych przez instytucje publiczne - przyp. red.].

 

Dlaczego nakład "Antologii" był tak mały? Nawet artyści ujęci w biogramach mieli problemy z dostaniem w swoje ręce egzemplarza. Cały nakład został wyprzedany w jeden dzień. Chcieliście zrobić z tego coś unikatowego i ekskluzywnego czy nie przewidzieliście popytu?

T.K.: - Projekt jest wspólnym dziełem kilkunastu osób - oprócz piątki autorów mam na myśli grafików, autora czcionki, DJ-a Eproma i DJ-a Falcona1, fotografów, redaktora językowego, korektorkę itd. Przy tak dużej grupie twórców wysokie koszty produkcji były nieuniknione. Ze względu na ograniczenia finansowe zdecydowaliśmy się na wydanie kolekcjonerskie w małym nakładzie oraz bezpłatnego e-booka. Ale mamy nadzieję, że w najbliższym czasie uda się uzupełnić ten zestaw o wydanie papierowe, dystrybuowane w przystępnej cenie.

Jak dużo sylwetek artystów nie trafiło do "Antologii"? Pięćdziesiąt biogramów na dwadzieścia lat istnienia rapu to niewielu wykonawców.

A.C.: - Szczerze mówiąc, ta lista mogłaby zawierać najwyżej 5-6 nazwisk więcej. Było też parę sytuacji, w których zaproponowaliśmy artyście miejsce w "Antologii", ale nie było pozytywnego odzewu. Może po premierze, widząc skalę projektu, ci, którzy nam odmówili, teraz będą bardziej chętni do współpracy.

K.J.: - Nie chcieliśmy rozbudowywać "Antologii" do encyklopedycznych rozmiarów. Wybraliśmy pięćdziesiąt sylwetek w pełni reprezentujących różne podejście do tworzenia hip-hopu.

Kogo waszym prywatnym zdaniem brakuje? Ja odczułem absencję Emila Blefa [członek zespołu Flexxip , w którym debiutował Ten Typ Mes - przyp. red.].

A.C.: - Emil się wycofał, ale jego obecność na scenie jest odnotowana - znalazł się w selekcji utworów. Przykro mi, że jego biografia nie trafiła do "Antologii". Tym bardziej że mam do Emila bardzo osobisty stosunek, przez lata byliśmy bliskimi kumplami, byłem z Flexxipem na ich pierwszym koncercie w Zamościu w 2001 roku. Ich demówka była tłoczona na moim komputerze. Takie tam wspominki...

K.J.: - Andrzej Cała, wydawca.

A.C.: - No, wydawca to nie (śmiech). Blefa jednak brak, to prawda. Emil wycofał się kompletnie z rapu po swojej solówce w 2008 roku i ciężko byłoby logicznie uzasadnić, dlaczego jest obecny w "Antologii", zajmując miejsce jakiegoś rapera, który jest ciągle aktywny na scenie. Kto wie, czy jego postać nie zostanie dołączona do suplementu, jeśli przyjdzie możliwość dodruku i rozszerzenia.

Nie wszystkie biogramy zostały autoryzowane. Z którym artystą był problem?

K.J.: - Tylko z jednym. Z Ryszardem "Peją" Andrzejewskim, którego do autoryzacji musiało nakłaniać Narodowe Centrum Kultury.

A.C.: - Przy jego biografii siedzieliśmy grupowo, bo jest to tak duża historia, ma tak wiele faktów i wątków, że spojrzenie na jego postać trzeba było wypośrodkować.

Ryszard "Peja" Andrzejewski (fot. Piotr Wójcik / Agencja Gazeta)

Pamiętam, że Marcin Flint, w felietonie jeszcze na łamach "Ślizgu", nazwał Peję "Wałęsą polskiego rapu". To porównanie chyba dobrze oddaje emocje, jakie wywołuje ta postać.

A.C.: - To jest bardzo ważna postać. Można go oceniać niejednoznacznie, ale jednoznacznie trzeba powiedzieć, że to pionier.

 

Istotny dla polskiego hip-hopu był film "Jesteś Bogiem", o którego wartość dla tej kultury wielu się spiera. Włodi mówił mi w niedawnym wywiadzie , że bardzo nie lubi tego filmu, gdyż pamięta czasy w nim ujęte i jego zdaniem realia tego okresu zostały słabo odwzorowane.

T.K.: - Trzeba przyznać, że nie jest to dobry film.

A.C.: - Pamiętam, że chwilę po premierze filmu pisałem o nim tekst na okładkę nieistniejącego już "Przekroju". Może "Przekrój" dlatego padł, bo wpuścił rap na pierwszą stronę (śmiech)? Trzeba jednoznacznie powiedzieć, że zarówno film, jak i kult Magika bardzo dużo zmieniły w odbiorze polskiego hip-hopu w największych mediach.

K.J.: - Ten film stworzył w społeczeństwie przeświadczenie, że hip-hop nie wziął się znikąd. Pokazał, że za tą kulturą kryje się dłuższa historia, że mamy swoje korzenie, swoich bohaterów. "Jesteś Bogiem" zmienił obraz tej muzyki wśród ludzi. Tak samo jak dla polskich bitew freestyle'owych kolosalne znaczenie miał film "8 mila" z Eminemem.

Kto następny z rapowego środowiska doczeka się kinowej biografii? Czyją historię uważacie za najbardziej "filmową"?

K.J.: - Ostatnio robiłem na ten temat sondę na Facebooku. Padły dwa fantastyczne typy: zespoły Molesta i JWP.

A.C.: - Okazuje się, że ludzie lubią grupy. Losy tych grup, zbitka postaci powodują, że historia wydaje się bardziej intrygująca. Molesta jest jak najbardziej kandydatem na kinową biografię - ze względu na to, jak różni ludzie tworzą ten zespół, w jak różne strony podążyli. Bardzo filmowa historia. Jednak to musiałaby kręcić ekipa związana ze środowiskiem hiphopowym...

K.J.: - ...ale w połączeniu z kimś z zewnątrz, z innego świata. My, jako że znamy to środowisko, posługujemy się często pewnym kodem kulturowym. I on powinien być filtrowany przez kogoś z dystansem.

Molesta Ewenement, na zdjęciu: Wienio, Włodi, Pelson (fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta)

Czy nadchodzi czas, kiedy polski hip-hop stanie się w końcu widoczny, bo ludzie, którzy na nim wyrośli, zrobili kariery i teraz mają możliwość go rozpropagować?

K.J.: - Dobra obserwacja, to już się dzieje.

A.C.: - Tak. Jeden z raperów, który ma biogram w "Antologii", prowadzi bardzo dobrą agencję marketingową, obsługuje duże firmy, wprowadza nowatorskie rozwiązania na rynek. Alkopoligamia robi projekt "Albo Inaczej" łączący muzyczne pokolenia - powstają jazzowe covery rapowych standardów. W mediach, agencjach reklamowych, wszędzie - wkrótce zaczną pracować ludzie wychowani na Moleście, Fiszu. Z czasem, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, rap wejdzie do mainstreamu, bo zwyczajnie nie ma innej alternatywy. Trzeba podkreślać, że ludzie zgromadzeni wokół tej kultury są pasjonatami.

DJ Falcon1: - Choć to też się zmienia. Pamiętam, że co najmniej 80 proc. ludzi, którzy przychodzili na imprezy w drugiej połowie lat 90., tworzyło coś w ramach kultury. Pisali, malowali, rapowali, DJ-owali. Teraz wygląda to zupełnie inaczej - ludzie przychodzą na koncerty, by posłuchać muzyki, a nie uczestniczyć w budowaniu kultury.

K.J.: - Hip-hop jest mimo wszystko muzyką bardzo angażującą. Podkreślam to na każdym spotkaniu z wydawcami. Ludzie zajmujący się innymi gatunkami ciągle mają problemy z namówieniem swoich odbiorów na kupowanie ich prac, u nas z kolei ten problem nie istnieje. Nasi słuchacze kupują płyty, bilety na koncerty. OLiS [Oficjalna Lista Sprzedaży Związku Producentów Audio Video - przyp. red.] pokazuje, że polskie płyty rapowe sprzedają się bardzo dobrze. Choć nie funkcjonujemy w dużych mediach, to i tak nam się udało dotrzeć do słuchaczy. W tym momencie przedstawiciele innych nurtów muzycznych mogą się od nas uczyć.

O.S.T.R. podczas koncertu Męskie Granie w 2013 we Wrocławiu (fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta)

Amerykański rap już stał się częścią tamtejszej popkultury. Czy tak kiedyś będzie i u nas? Czy raperzy zaczną bywać w telewizjach śniadaniowych, zostaną jurorami w talent shows?

A.C.: - Mam nadzieję, że tak będzie.

T.K.: - Ale potrzebna jest też zmiana po stronie samych raperów. Teraz znalezienie utworu, który nie byłby wulgarny, ewentualnie wersji czystej [specjalnie przygotowana wersja utworu pozbawiona wulgaryzmów - przyp. red.], jest praktycznie niemożliwe. To wyciągnięcie ręki do siebie jest potrzebne z obu stron. Nie jest tak, że to media są wszystkiemu winne.

A.C.: - Musi się dokonać jeszcze zmiana pokoleniowa. Tacy artyści, jak Ten Typ Mes, Sokół, Tede, O.S.T.R., Łona, zasługują na uwagę i obecność w największych rozgłośniach radiowych. To są muzycy, którzy tworzą od prawie dwudziestu lat. Oni mają się domagać swojej szansy? Nie. Ale niestety polskie środowisko hiphopowe lubi się też czasem unosić: "Wy nas kiedyś nie chcieliście? To teraz my nie chcemy was, bo sobie wcześniej poradziliśmy sami".

Nie ma jeszcze całkowitej symbiozy między raperami a mediami. Ale jest coraz lepiej. Wyobrażasz sobie teraz liczący się portal muzyczny, który by pomijał newsy, premiery płytowe ze świata hip-hopu? To już niemożliwe. Dziś mamy tych, którzy robią tę muzykę, tych, którzy o niej piszą, a nawet takich, co badają ją naukowo. Tylko polskiego Jaya Z, który chodziłby na obiady z prezydentem, jeszcze się nie dorobiliśmy.

K.J.: - Bronisław Komorowski jest za mało hiphopowy (śmiech).

Łona na koncercie w Klubie Słowianin w Szczecinie w 2004 roku (fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta)

Czego nie można powiedzieć na przykład o Baracku Obamie. VH1 wyprodukowało dokument "The Tanning of America: One Nation Under Hip Hop" na podstawie książki Steve'a Stoute 'a, w której pojawiła się teza, że rozwój kultury hip-hop pomógł wybrać na prezydenta czarnoskórego polityka.

A.C.: - Bez wątpienia Obamie pomogło w wyborach poparcie od afroamerykańskiego środowiska artystycznego - w jego kampanii brali udział przecież Kanye West, Jay Z, Common, Stevie Wonder...

T.K.: - Rap pierwszy powiedział to, co powiedzieli później amerykańscy wyborcy. U nas to pewnie kwestia czasu, kiedy raperzy zaczną się bawić w politykę. Liroy już dostał propozycje startowania do Sejmu.

K.J.: - Nie jest to coś, co by się spotkało z poklaskiem w środowisku. Ale liczę, że polscy raperzy i artyści będą jak najdłużej trzymać się z dala od polityki.

T.K.: - Polityczne i społeczne znaczenie rapu nie polega na tym, że raper zostaje politykiem, tylko na tym, że mówi o rzeczach ważnych w danym momencie. Jeśli ktoś pisze utwór o katastrofie smoleńskiej czy o słabej sytuacji ekonomicznej swojego regionu, to jest to przykład społecznego zaangażowania.

A.C.: - Ale może wkrótce zaczną się pojawiać politycy wychowani na polskim rapie. Z drugiej strony jedną z podstawowych wartości w naszym rapie jest autentyczność, a polityka raczej nie jest synonimem tej wartości.

 

Czego ciągle brak tej muzyce, kulturze po dwóch dekadach istnienia w naszym kraju?

DJ Falcon1: - Ciągle jest za mało zabawy formą, widać strach przed oryginalnością. Wystarczy zwrócić uwagę na ostatni projekt "PRO8L3M", gdzie mamy bardzo świeże podejście do muzyki i rymowania.

 

A.C.: - Słucham wielu raperów polskich i amerykańskich. I o ile nie mam problemu z identyfikowaniem się z tekstami 20-23-latków zza oceanu, to z tekstami ich rówieśników w Polsce często już tak. Hiphopowcy w Polsce, ale także inni artyści, powinni nie dać się uzależnić od oczekiwań odbiorców. Świadomy artysta sam wyznacza drogę, którą podąża.

Polski rap zaczął się krystalizować w pierwszej połowie lat 90. Jak myślicie, dlaczego nie udało mu się przebić wcześniej, jeszcze przez żelazną kurtynę?

K.J.: - Był zbyt kontrowersyjny. Gdyby raperzy w latach 80. zaczęli nawijać o tym, jak wygląda sytuacja w kraju, to obawiam się, że nie byłoby problemu 13 grudnia, bo polski rap wywołałby stan wojenny o wiele wcześniej (śmiech).

DJ Falcon1: - Pamiętam, że już na początku lat 90. na bazarach były "kaseciaki", czyli miejsca, w których sprzedawcy handlowali kasetami z muzyką. Oni już wtedy mieli rapowe albumy amerykańskie! Jednak potrzebny był czas, by ludzie się osłuchali, przeanalizowali, a w końcu zaczęli próbować odtworzyć podobny styl na polskim gruncie. Nie bez znaczenia były działania Kazika. 1993 to rok wielkich płyt, Wu-Tang Clanu czy Cypress Hill.

A.C.: - Echa tych albumów słychać i u Liroya, i WYP3.

Liroy z ''Platynową Płytą'', 1995 rok, Pałac Kultury i Nauki (fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta)

K.J.: - Ciekawe, że na początku mapa rapowej Polski podzieliła się jak w USA. Poznań i zachodnia ściana kraju brzmiała jak raperzy z Kalifornii. Warszawa była wyraźnie zainspirowana brzmieniem Nowego Jorku. Kielce i Śląsk tworzyły swoje "psychowybrzeże" (śmiech). Tylko gangsta rap się u nas nigdy nie rozwinął. Ale to akurat dobrze.

T.K.: - Gdyby rap zyskał u nas popularność wcześniej, w 1990 roku mielibyśmy oficjalną muzykę III RP. Pytanie, dlaczego wszystko zaczęło się akurat w 1995 r.?

A.C.: - Wtedy wyszedł "Alboom" Liroya.

Personifikując na koniec: nasz hip-hop to dwudziestoletni człowiek, który wchodzi w prawdziwe życie. Jaka będzie jego przyszłość?

K.J.: - Świetlana. Jest tak różnorodny, że pójdzie jednocześnie w wiele stron. Tacy ludzie jak Fisz już dawno wyszli poza ramy standardowego hip-hopu, z kolei inni dopracowują jego klasyczne oblicze. Pewien jestem, że dzięki temu nasza kultura nie zginie.

 

A.C.: - Swoją drogą tyle razy ten polski hip-hop grzebano, miał wylądować w czeluściach muzycznego podziemia i nie wrócić... Jestem spokojny o przyszłość rapu.

T.K.: - Boję się, że hip-hop stanie się żywym trupem. Będzie egzystował za 20 lat, ale swoją obecnością nic nie będzie wnosił do kultury. Tak, tego się obawiam.

K.J.: - A ja myślę, że nie stanie się nic takiego, bo tworzą go młodzi ludzie i jest mocno osadzony w rzeczywistości. Niezależnie od tego, jakie zmiany zajdą w społeczeństwie, rap będzie je zawsze komentował. W rytmiczny sposób.

A.C.: - "To ma pływać, to ma głową kiwać" - jak nawijali Tede i Numer Raz. Kiedyś się zastanawialiśmy, czy Hirkowi Wronie albo Druhowi Sławkowi, kiedy się zestarzeją, hip-hop przestanie się podobać. Były obawy, że to jest muzyka, z której się wyrasta. Ale nic takiego się nie stało.

POSŁOWIE

Pezet nawinął kiedyś, że "hip-hop to bezpowrotny bilet". Ten metaforyczny bilet w jedną stronę przez ostatnie dwie dekady wykupiło setki tysięcy ludzi. Nie mogli na swój wybór narzekać, czerpiąc pełnymi garściami z kultury, którą szczerze pokochali i z którą z czasem dorośli. Jednak ciągłe deprecjonowanie, spychanie na boczny tor, pomijanie przy okazji prestiżowych plebiscytów, umniejszanie zasług rapu - musiało boleć jego słuchaczy.

Dzięki wspólnej inicjatywie Narodowego Centrum Kultury oraz ludzi zaangażowanych w powstanie "Antologii Polskiego Rapu" ciężko będzie zlekceważyć znaczenie tej muzyki dla kulturowego rozwoju naszego demokratycznego kraju.

"Antologię Polskiego Rapu" możecie pobrać tutaj

"Antologia Polskiego Rapu" (fot. materiały promocyjne)

Andrzej Cała. Dziennikarz muzyczny. Z wykształcenia politolog. Pisał m.in. dla "Ślizgu", "Dos Dedos", "Machiny", "Życia Warszawy", "Przekroju". Autor leksykonu rapowego "Beaty, rymy, życie" i "Dusza, rytm, ciało" - publikacji poświęconej muzyce soul i r'n'b.

DJ Falcon1 . Turntablista, posiadacz pięciu tytułów mistrza Polski federacji IDA. Kiedyś bardzo aktywny uczestnik bitew turntablistyczncyh, dziś skupiony na graniu w klubach, współpracy z muzykami i produkcji.

Kamil Jaczyński . Animator sportu i kultury, wykładowca, specjalista ds. public relations i marketingu muzycznego. Dyrektor wykonawczy w wytwórni Wielkie Joł.

Tomasz Kukołowicz . Specjalista ds. badań i analiz w Narodowym Centrum Kultury. Redaktor prowadzący Antologii Polskiego Rapu, autor nie dawno wydanej publikacji Raperzy kontra Filomaci.

Bartek Strowski. Aspirujący scenarzysta, fanatyk NBA, kolekcjoner płyt i ciężkostrawnych przyzwyczajeń. Publikuje na Polskikosz.pl i Altermag.pl. Na co dzień pracuje w sieci partnerskiej YouTube - Agora Internet Artists.