artykuły
DJ Wika, fot. Jacek Łagowski (DJ Wika, fot. Jacek Łagowski)
DJ Wika, fot. Jacek Łagowski (DJ Wika, fot. Jacek Łagowski)

Pewnie niejedną parę pani wyswatała na swoich imprezach?

- Ze 23 małżeństwa! To jest ogromna satysfakcja. Ludzie starsi to bardzo często ludzie piekielnie samotni. Nic dziwnego - to już ten czas, że wielu jest owdowiałych, chociaż są też rozwodnicy. Jedni się dobrze czują ze swoją samotnością, drudzy znoszą to trudniej. Często jest też natomiast rozczarowanie - jak u was, młodych. Nie wszystko kończy się tutaj wielką miłością.

DJ Wika, fot. Michał Murawski

Jak bawią się ludzie, którzy biorą 1600 zł emerytury?

- Jak na osoby żyjące w tak ekstremalnych warunkach finansowych, to całkiem nieźle. Wiadomo, jak jest w Polsce: idziesz na emeryturę - przestajesz istnieć. Seniorzy to olbrzymi, niewykorzystany potencjał ludzi, którzy zostali brutalnie rzuceni na pastwę losu. Jasne jest, że przy 1600 zł czy nawet 800 zł, bo przecież niektórzy tyle dostają, trudno jest zachować radość życia. Natomiast sporej części się to udaje. Zawsze znajdzie się jakiś mniej lub bardziej pozytywny aspekt, który nastroi optymistycznie i dostarczy sensu. Dobra impreza z młodymi może tak zadziałać. Ale równie dobrze może pan zapytać, jak bawią się młodzi, którzy po studiach nie mają pracy i mieszkają w tych wiecznie wynajmowanych pokojach.

To jak się bawią?

- Młodzi tańczą wtedy, kiedy jest ciemno, tłoczno i nie widzą siebie nawzajem. Wtedy są bardziej wyluzowani, ale to jest trochę takie zamykanie się osobowości. Takie pokolenie. W każdym razie też mają trudno, a jednak bawią się wspaniale.

DJ Wika, fot. Jacek Łagowski

Było kilka kampanii społecznych, ukierunkowanych na uwrażliwienie Polaków na los seniorów, w mediach jakby częściej dostrzega się starszych. Coś się ruszyło?

- Wydaje mi się, że jest parę zmian na lepsze, ale starość ciągle jest w Polsce czymś śmierdzącym, pokracznym i brzydkim. Cieszę się, że swoim graniem i paradami seniorów udaje mi się czasem zwrócić uwagę na problem i rozbić parę stereotypów. Pokazać starych jako mądrych, doświadczonych ludzi, którzy mogą trochę wypełnić pustkę po autorytetach. Poza tym cieszmy się, że w ogóle żyjemy, bo to jest jednak dar. Trudny, ale dar.

Co pani robi dla seniorów oprócz grania?

- Organizuję parady seniorów, na które przychodzi naprawdę sporo osób. Oprócz tego klaruje mi się w głowie pewien pomysł na partię polityczną, ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. W każdym razie nazwa już jest: Pokoleniowy Dom.

Pani ma jakieś autorytety?

- Nie mogę panu powiedzieć, że teraz wzoruję się na kimś konkretnym. Miałam różne wzorce na różnych etapach życia. Dostałam na pewno świetne wychowanie od rodziców, którzy zaszczepili mi zasady wolności, akceptacji i przede wszystkim szacunek do drugiego człowieka. I nauczyli mnie kochać zwierzęta. Do dzisiaj zwierzak to dla mnie członek rodziny, którego przy stole chętnie bym posadziła! Natomiast jeśli chodzi o autorytety muzyczne, to przede wszystkim młodzi, młodzi i jeszcze raz młodzi!

Trudno wyżyć za przeciętną emeryturę polskiego emeryta, a co dopiero kupować płyty.

- Mam to szczęście, że co miesiąc po pierwszym mogę pobiec do muzycznego i kupić te dwie, czasem nawet trzy płyty. Słucham, ciągle bardzo dużo słucham. Staram się nieustannie sondować środowisko - DJ-ów, muzyków, pasjonatów ze sklepów muzycznych. Nie jestem przecież muzykiem z wykształcenia, pamiętam o tym, dlatego cały czas pokornie podpatruję, uczę się od młodych miksowania i całego klimatu. Za moich czasów nie było elektroniki, techno czy metalu. Dla mnie te gatunki to szok i nowość. Z disco polo podobnie, chociaż nie mam oporów większych, żeby to grać. Na szczęście wraca moda na piękne lata 60. i 70. Także w modzie, co mnie bardzo cieszy. Staram się przede wszystkim wypracować własny styl, taki, żeby było czuć go na imprezach. Pamiętajmy, że DJ to artysta, a ze mnie jest bardziej Janko Muzykant.

Co pani ostatnio kupiła?

- Nic specjalnego, jakiś tryptyk z hitami z lat 80., bardzo ładnie wydany. Na pewno kiedyś się przyda.

Trudno chyba rozkręcić imprezę, na której mają się bawić młodzi i starzy?

- Pewnie, że trudno, ale mam wrażenie, że czasem mi się udaje. A to Boney M., a to Katy Perry... Jednak nie chodzi tylko o zabawę, ale też o pobycie tych starszych i młodszych ze sobą. Wszyscy są w jakimś sensie ofiarami nieszczęsnego kultu młodości. Brakuje tu pewnej równowagi niestety. Cieszmy się młodością, ale nie zapominajmy o pięknie starości.

DJ Wika, fot. Jacek Łagowski

Pani dzieci wpadają czasem do pani na imprezę?

- Rzadko niestety, bo ciągle zajęci są pracą i swoją rodziną. Poza tym przyzwyczajeni są od małego, że mama robi różne wesołe i zwariowane rzeczy, więc to wszystko nie jest dla nich niczym niezwykłym.

Często jest pani zapraszana do różnych klubów?

- Zdarza się. Ostatnio dostałam zaproszenie do Mińska od tamtejszych DJ-ów, całych wytatuowanych i trochę groźnych. Pytali mnie, ile chcę dostać dolarów! Oczywiście nic nie chcę, nie wypada. Poza tym to moje rodzinne strony, pochodzę z Kresów, więc należy im się taryfa ulgowa. Zwłaszcza że nie mają tam za wesoło ogólnie. Teraz myślę o dancingu pokoleniowym przede wszystkim, ale w planach jest też impreza, na której ma być dziesięciu DJ-ów - pięciu młodych i pięciu starszych.

Zobacz wideo

Co pani robiła przed emeryturą?

- Wiele lat pracowałam w ośrodku dla trudnej młodzieży. Różne rzeczy się tam działy, bardzo straszne i bardzo smutne. Bywałam i na weselach, ale i na pogrzebach tych, którymi się zajmowałam. Bardzo kochałam tę pracę, kochałam tych chłopaków, którzy często byli niezwykle pokrzywdzeni przez rodzinę, środowisko i los. Wszyscy byli przecież po wyrokach sądowych. Szanowałam ich, bez tego nie można nikogo wychować czy uczłowieczyć. Okazać autentyczne uczucie i zainteresowanie to sprawa fundamentalna. Nie brzmi to może zbyt skomplikowanie i odkrywczo, ale tak to działa. Oczywiście, bywałam obrażana, ale to nie znaczy, że miałam się obrażać. Najważniejsze, żeby wychowanek mnie przeprosił, nawet za pół roku. I żeby wiedział, za co przeprasza.

Przydaje się takie doświadczenie pedagogiczne przy didżejowaniu?

- Oczywiście! Przecież bycie DJ-em to występ przed audytorium. Trzeba być trochę aktorem. Podobnie jest w zawodzie pedagoga czy wychowawcy, bo inaczej włożą ci kosz na łeb. Z DJ-em jest trochę inaczej, w tym fachu raczej nie zdarzają się tak radykalne sytuacje, ale można dostać pomidorem albo butelką. Wspólnym mianownikiem na pewno jest wyczuwanie drugiego człowieka, nastrojów i balansowanie między utrzymywaniem w ryzach publiczności, jej naprzemiennym temperowaniu i rozkręcaniu.

Często młodzi ustępują pani miejsca w autobusie albo tramwaju?

- Czasem tak, czasem nie. Mogę postać, nie robię z tego problemu. Jak widzę umęczonego człowieka po całonocnej harówie, to nie będę go przecież budzić. Gorzej kiedy spotykam młodszego chłopaka jadącego do szkoły, na dodatek rozpartego i z dziewczyną na kolanach, która ani myśli, żeby ustąpić. To się niestety zdarza, ale żadnych generalizacji niesprawiedliwych tutaj pan ode mnie nie wyciągnie.

DJ Wika, fot. Albert Zawada

Nie przejmuje się pani tym, co mówią inni, np. że już nie wypada tak się wygłupiać i chodzić na imprezy dla młodych. Od zawsze pani tak miała, czy takiej postawy trzeba się nauczyć?

- Raczej to drugie. Stopniowo dochodzi się do wniosku, że nie ma sensu się przejmować. Ja jestem wielkim przeciwnikiem tego skostniałego myślenia o starości, że czegoś nie wypada, że trzeba się smucić i kupić najlepiej miejsce na cmentarzu. I czekać. Tutaj nasz Kościół mimo naprawdę wielu pozytywnych cech, o których mówi się za rzadko, ma jednak trochę negatywny wpływ na sytuację z tym całym cierpiętnictwem, zamartwianiem, poczuciem winy. Pamiętajmy, że człowiek wesoły to człowiek najczęściej szanujący świat i innych.

Oglądając zdjęcia z pani imprez, mam ochotę zapytać, co pani na siebie założy w sobotę.

- W ogóle się nie stroję na występy, kochanie, żadnych paznokci sobie nie robię, bo obgryzam. Muszę się w końcu tego oduczyć. Od dłuższego czasu planuję tipsy, ale nigdy nic z tego nie wychodzi, i może to lepiej. Żadnych szpilek, bo gram, cały czas stojąc. Zawsze jestem w spodniach, czasem zakładam jakiś bardziej fikuśny T-shirt. Za to włosy jak zwykle rozczochrane. Ale czyste.

Festiwal Międzypokoleniowy

Festiwal Międzypokoleniowy

9.08 (sobota) godz. 15-6

Klub Temat Rzeka / plaża przy moście Poniatowskiego w Warszawie, strona praska

W sobotę 9 sierpnia odbędzie się teaser pierwszego na świecie Festiwalu Międzypokoleniowego. Na dwóch scenach w Temacie Rzeka zagra kilkunastu DJ-ów starszego i młodszego pokolenia. W ramach imprezy przyznane zostaną nagrody, m.in. dla najbardziej przyjaznego seniorom miejsca w Warszawie. Festiwal Międzypokoleniowy to kontynuacja idei realizowanej przez Paulinę Braun w ramach Dancingów Międzypokoleniowych i warsztatów tematycznych. Organizatorka już od trzech lat integruje seniorów z młodymi, zabiera ich do modnych klubów w całej Polsce, na kursy modowe i didżejskie. W najbliższą sobotę na dwóch scenach zagra m.in. DJ Wika, wraz z nią wystąpią Senior DJs Academy. Reprezentantami młodego pokolenia będą Hungry Hungry Models, Basia Polanska, Maximilian Skiba i Artur 8. Poza muzycznymi atrakcjami na uczestników festiwalu czekają rozgrywki w siatkówkę, które zaczną się już o godz. 15. O 20 jury składające się z seniorów ogłosi zwycięzców konkursów na najlepszy klub, najlepszego artystę młodego pokolenia i najlepszego fotografa. Nagrodzeni otrzymają statuetki wydrukowane w technice 3D.

DJ Wika, wł. Wirginia Szmit. DJ-ka, aktywistka działająca na rzecz seniorów i osób starszych, współorganizatorka parad seniorów, gwiazda Dancingów Międzypokoleniowych. Przez większość życia pracowała z trudną młodzieżą jako pedagog szkolny.

Damian Piwowarczyk. Rzadziej dziennikarz, częściej media-worker. Zaczynał w lubelskiej "Gazecie Wyborczej", teraz współtworzy Kultura.gazeta.pl. Od kilku lat marzy mu się dom na Suwalszczyźnie, która jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie potrafi jeszcze odpocząć. Nałogowo krąży po antykwariatach, co jest zgubne, bo nie umie się targować.