artykuły
Karavan, fot. Basia Starecka (Karavan, fot. Basia Starecka)
Karavan, fot. Basia Starecka (Karavan, fot. Basia Starecka)

Miasto odważne i eksperymentujące. Czasami na granicy obciachu i zjadliwości, a czasami, dla równowagi, ocierające się rondlami o gastronomiczną nirwanę. Zawsze śmiałe w poczynaniach i niebawiące się w półśrodki. Spiętej biznesowo, obliczonej na masowy sukces Warszawie ta kulinarna subkultura wywraca żołądki. Ale jak inspiruje! Oto lista miejsc, które rekomendujemy we Wrocławiu.

Cafe Rozrusznik

ul. Cybulskiego 15

godz. otwarcia: pon.-pt. 9-20, sob.-niedz. 10-20

espresso 5 zł, drip 8 zł, kanapka, ciasto 7 zł

Cafe Rozrusznik, fot. Basia Starecka

Na Nadodrze nadciągają cumulusy. Czarna mewa goni białą mewę, wzbiera trzecia fala kawy. Czarny deszcz nad Wrocław sprowadza Patryk Kłos, właściciel Rozrusznika, z pomocą Filipa Kucharczyka z Cafe Targowa (o nim więcej poniżej) i Adama Przybyłka. Sami selekcjonują ziarna i nadzorują palenie, a potem wyciskają z nich esencję alternatywnymi metodami parzenia. Nie ortodoksyjnie, w Rozruszniku napijemy się również americano (jest w tej samej cenie co drip - 8 zł), posłuchamy jazzu z adapteru na barze, zjemy wegańską kanapkę. Polecam tę z pastą ukręconą z pieczonych bakłażanów (7 zł).

Cafe Targowa

Hala Targowa, ul. Piaskowa 17, stoisko 11

godz. otwarcia: pon.-pt. 8-18, sob. 9-15

espresso 4 zł, drip 7 zł, ciasto 5 zł, kanapka 7 zł

Cafe Targowa, fot. Basia Starecka

Pomiędzy stragany z włoszczyzną i ziemniakami bezpardonowo wciska się zapach finezyjnie parzonej kawy. Jeszcze nie wytropiły go babcie, nie porzucają dla dripa wózeczków ze sprawunkami, nie potrząsają nad nim trwałą ondulacją w odcieniach fioletu. Na razie zaglądają tu wtajemniczeni, młodzi, spragnieni działki z dużej strzykawki aeropressu kawosze. Filip Kucharczyk wykorzystuje alternatywne metody, ale serwuje też latte z waniliowym syropem. Przyrządzi nawet kakao ojcu próbującemu uśpić niemowlę kolejną rundą wokół stoiska z fasolką szparagową i brokułami. Piękną halę fotografują podnieceni egzotyką kobiałek z agrestem turyści. Wpadnijcie do Filipa, nim Targowa należąca do zramolałego Społem zamieni się w londyński Brixton Village.

Złe mięso

ul. Ofiar Oświęcimskich 19

godz. otwarcia: pon.-sob. 12-21, niedz. 13-20

zakres cen: 8-21 zł

Złe mięso, fot. Basia Starecka

Wegańska i wegetariańska klubojadalnia z największym zagęszczeniem piercingu, tatuaży i tulei na metr kwadratowy w mieście. Jeden z głównych filarów bezmięsnej stolicy Polski wypieka własne pieczywo z dodatkiem marchewki i kurkumy, rośliny doprawia z fantazją, porcje serwuje obfite. Cudowna jest gęsta i treściwa zupa z cukinii, pora i pomidorów oprószona serem, pietruszką i kawałkami tortilli za całe 8 zł. Może dacie radę zmieścić jeszcze Duppę Masalę, zawiesistą, hinduską potrawkę z brokułów i tofu, serwowaną z ryżem i podpłomykiem (18 zł), gigantyczną tortillę z falafelem (13 zł) czy też gargantuiczne burgery z seitanem (12 zł), które stolikowi obok blokują paszcze? Dla roślinożerców z dużym apetytem!

Karavan

ul. św. Antoniego 41

godz. otwarcia: pon.-czw. od 9 do północy, pt.-sob. od 9 do 2, niedz. od 10 do północy

zakres cen: 20-50 zł

Karavan, fot. Basia Starecka

Zmrużcie oczy. Czy to nie słynna Luzia z Oranienstrasse? Nie, jesteśmy wciąż w Breslau, a nie w Berlinie, choć łudząco podobnym i równie hipsterskim. Otoczenie tylko nieco jakby sztywne. Ulica św. Antoniego to wrocławski Styks. Stąd wyprawia się mieszkańców miasta na drugą stronę rzeki. Kompleksowo, profesjonalnie, bezszelestnie. Pijąca drinki klientela Karavanu odbija się w witrynach pełnych wiecznego asortymentu, w granitowych urnach, lśniących trumnach i tabliczkach czekających na nowe inicjały. Memento mori topi się w procentach, na lekkie sałatki wpadają panie ze sklepu z czarną odzieżą dla żałobników. Karavan prowadzi dwóch właścicieli z doświadczeniem zdobytym w klubie Das Lokal. Po pracy w nocy, przestawieniu doby zwyczajem Prousta, zapragnęli znów spojrzeć na słońce. Serwują cieszące się powodzeniem lunche (20 zł), kapslują aperola na wynos, a gości i lokali na ulicy przybywa. Wygląda na to, że ożywią okolicę.

Szynkarnia

ul. św. Antoniego 15

godz. otwarcia: pon.-czw. od 9 do północy, pt.-sob. od 9 do 2, niedz. od 9 do 23

zakres cen: 7-24 zł

Szynkarnia, fot. Basia Starecka

Ona - dietetyczka, on - technolog żywności o specjalizacji technologii mięsa. Czy można trafić z pustym żołądkiem w lepsze ręce? We wrześniu minie rok od otwarcia Szynkarni, ale już wiadomo, że odniosła sukces. Wrocławianie przyjęli autorski koncept łączący multitap, bistro i delikatesy z ciekawością i entuzjazmem. Piotrek od dawna miał dosyć pompowanych chemią wędlin, a Lucyna marzyła o zdrowych posiłkach dla swoich pacjentów. Dlatego małżeństwo Klimczaków postawiło - zgodnie z duchem slow foodu - na regionalne specjały. Sery owcze, krowie i kozie oraz ekologiczne wędliny, np. suszoną karkówkę, boczek z dzika czy dojrzewający schab, można kupić na wagę albo też zamówić w przekąskach do piwa z regionalnych browarów (m.in. Ale Browar, Pracownia Piwa, Pinta). Tak najprościej rozsmakować się w bogactwie rodzimych produktów, w niczym nie ustępującym włoskim czy francuskim wyrobom, i wybrać swoje ulubione. Do tego jeszcze razowiec na zakwasie z mąki ze starego młyna w Jordanowie, zapomniana leberka, czyli wątrobianka z kawałkami mięsa, oraz rustykalny, gryczany podpłomyk z wędzonym szczupakiem i można umierać (jesteśmy na ulicy z zakładami pogrzebowymi).

Cafe Sztuczki

ul. Bernardyńska 5

godz. otwarcia: pon.-pt. 10-20, sob.-niedz. 11-21

espresso 6 zł, drip 9 zł

Cafe Sztuczki, fot. Basia Starecka

Sztuczki wymyśliły dwie studentki historii sztuki: Justyna Urbańska i Marta Niewińska. Studiują i parzą kawę w tym samym miejscu. Kawiarnia w piwnicy Instytutu Historii Sztuki promuje segment kaw speciality i alternatywne metody parzenia. Dziewczyny jednak przyznają, że większość studentów, jak i wyrozumiałych dla ich pasji wykładowców wciąż wybiera latte i americano. Sztuczki na czas wakacji przeniosły się w fantastyczną, zieloną przestrzeń obok Polegiwacza. Projekt Mikołaja Smoleńskiego przyciąga wrocławian spragnionych odpoczynku i kawy - co niedzielę można ją bezkarnie siorbać w ramach cuppingu z Maćkiem Duszakiem, szkoleniowcem Arabean, baristą Lotu Kury i Karavanu oraz przyswajać wiedzę na temat kawy w pozycji horyzontalnej.

Happy Little Truck

Klub Festiwalowy Nowe Horyzonty, dziedziniec Arsenału Miejskiego, ul. Cieszyńskiego 9

godz. otwarcia: do 3.08, pon.-niedz. 22-3

zakres cen: 15-19 zł

Happy Little Truck, fot. Basia Starecka

Food truck ziejący ogniem. Wielki opalany drewnem piec wypluwa trzy placki na krzyż, ale jakie! Na długo fermentującym cieście z mąki pszennej na zakwasie znajdziecie garść najlepszych składników. Do wyboru trzy kompozycje w przystępnej cenie: sos pomidorowy, mozzarella, bazylia (margherita, 15 zł), mozzarella, mascarpone, ricotta, czosnek (bianca, 17 zł) oraz mozzarella, rokpol, czerwona cebula ( blu, 19 zł). To food truck z prawdziwego zdarzenia z jedną z najlepszych, śmiem twierdzić, pizz w Polsce.

Dinette

Sky Tower, ul. Powstańców Śląskich 95

godz. otwarcia: pon.-sob. 9-21, niedz. 10-20

zakres cen: 5-32 zł

Dinette, fot. Basia Starecka

W samym środku pozbawionego finezji, rozsadzającego wrocławską panoramę szklanego bezwstydnego fallusa pulsuje malutka kuchnia. Dinette nie tylko wyróżnia się oryginalnym wystrojem, lecz także podejściem do kuchni - poprawnym i porządnym. Na talerzu nie znajdziemy ekscesów, ale dania codzienne, przygotowane starannie, choć wydane w nowoczesny sposób. Menu zmienia się co sześć tygodni, zapewne więc nie traficie już na smaki, których miałam okazję próbować - risotta z palonym kalafiorem i czipsami z parmezanu (25 zł), kaczki sous-vide w upstrzonym czereśniami demi- glace (32 zł), królika z grillowaną włoską kapustą (29 zł). Niemniej zakładam, że zajrzeć tu warto, nie tylko przy okazji kupowania tenisówek.

Szajnochy 11

ul. Szajnochy 11

godz. otwarcia: czw.-niedz. 13-23

zakres cen: 10-200 zł

Szajnochy 11, fot. Basia Starecka

Przedziwne miejsce, o którym wszyscy mówią, ale niekoniecznie w nim jadają. Trochę suszarnia z unoszącą się surową rybą na leniwej rzeczce wokół typowego łukowatego baru, a trochę wnętrza salonu serialowej Magdy M., szykującej wykwintną, jak na wyobraźnię pani mecenas, kolację. Sztywna jak Pal Azji obsługa z przejęciem omawia teatralnym szeptem nowe możliwości połączenia ze sobą pustych stołów. A pośrodku tego wszystkiego kucharz na pełnym punkrocku tworzący nowe standardy wrocławskiej gastronomii i skupiający uwagę ogólnopolskich mediów. Tomek najpierw rozrabiał w mechaniku. Rodzice przenieśli go do "przechowalni" gastronomicznej i dopiero tam, wśród pomidorów, odnalazł wewnętrzny spokój. Dziś eksperymentuje - co się stanie, jak podgrzeję arbuz i dodam do niego ciecierzycy? Tylko czy klient to królik doświadczalny? Oceńcie sami.

Le Chef

ul. Więzienna 31

godz. otwarcia: pon.-czw. 12-23, pt.-sob. 12-1, niedz. 12-23

zakres cen: 8-49 zł

Le Chef, fot. Basia Starecka

Nowy lokal i właściciel na miejscu starego Monsieur Cafe działa od tygodnia. Teoretycznie od ósmej, praktycznie od południa. W karcie też teoretycznie serwowane są od rana śniadania, ale praktycznie kuchnia działa od 13. Kelnerka sama ma trudności, by połapać się w funkcjonowaniu Chefa, nie mówiąc o klientach. Kawę udaje się zamówić o 12.30, zaparzenie espresso zajmuje jednak cały kwadrans. O 12.50, czyli prawie godzinę po otwarciu, można wreszcie poprosić zaspaną kuchnię o jedzenie. Produkty wychodzą na wolność, okazuje się, że warto było utknąć na ulicy Więziennej. Kruche i wdzięczne kukurydziane placuszki z dodatkiem ciecierzycy obsypane są orzeźwiającą salsą z cebuli i ananasa, a pieczone warzywa skrywają się w fantazyjnie udrapowanej tortilli. Tylko kanapka z rostbefem utknęła w mącznej celi - smakowity farsz brutalnie przymknięto okropną, najtańszą bułą chrzczoną karmelem. Jej zawartość proponuję uwolnić widelcem, a gniota zostawić gołębiom.

Basia Starecka. Wicenaczelna magazynu kulturalno-kulinarnego "Kukbuk" . Dziennikarka, redaktorka, autorka bloga Nakarmiona Starecka z recenzjami restauracji. Wielbicielka podrobów i przeciwniczka kulinarnych banałów. Ich najgroźniejsze przejawy kolekcjonuje w popularnym cyklu "Koszmary warszawskiej gastronomii".